Jak każdy mam takie dni, że wyłazi ze mnie „narzeka-czka” i nic mi nie pasuje. Denerwuję się, że coś nie jest dokładnie takie jakbym chciała, chociaż powinnam się cieszyć, że w ogóle jest. Mogłabym wtedy śpiewać na dwa głosy razem z Krzysztofem Piaseckim: *** Niby mam żonę, ale co to za żona, Niby mam auto, ale co to za auto, Niby mam oczy, ale nic nie widzę, Niby mam uszy, ale nie słyszę nic. Niby mam katar, ale co to za katar, Niby mam pracę, ale co to za praca, Niby mam chęć, ale co to za chęć, Niby mam czas, ale co to za czas. Niby mam dom, ale co to za dom, Niby mam ojca, ale co to za ojciec, Niby mam brata... nie, brata nie mam... Niby mam kaca, uo, kaca to mam! Niby mam humor, ale co to za humor, Niby mam szmal, ale co to za szmal, Niby mam z głowy, ale co to za głowa, Niby mam twarz, ale co to za twarz. Niby mam... Niby mam pamięć, ale co to za pamięć, Niby mam nosa, ale nie czuję nic, Niby mam syna, ale nie jest to córka, Niby mam córkę, ale nie jest to syn. Popatrz, co mi narobiłaś, Choć ci przecież jadłem z ręki, Zobacz, co zrobiłaś Z życiem mym, Choćbyś nie wiem, jak prosiła, Nie zaśpiewam tej piosenki, Bo nie zasługujesz na nią ty. Niby mam pomysł, ale co to za pomysł, Niby mam tekst, ale co to za tekst, Niby mam puentę, ale co to za puenta, Niby mam ciebie, ale co to za ty. ***
Pół biedy gdy takie dni się zdarzają, bo to da się przeżyć. Gorzej gdy na czyjeś życie składają się wyłącznie dni przepełnione niezadowoleniem. Niestety jest całkiem spora grupa ludzi, którzy mają duży talent do obrzydzania sobie życia ciągłym narzekaniem. We wszystkim dopatrzą się jakiejś wady i ze wszystkiego potrafią zrobić problem. Co by ich nie spotkało, na pewno ich nie zadowoli na tyle, żeby nie znaleźli jakiegoś feleru. Kiedy się im dokładnie przyjrzeć, to można odnieść wrażenie, że ich głównym życiowym celem jest przekonanie siebie i innych, że nic nie jest wystarczająco dobre. Niestety, malkontent nie lubi biadolić sam i chętnie dzieli się dzieli swoim niezadowoleniem. Kiedy malkontent spotka kogoś, kto nie narzeka albo jest z czegoś zadowolony, to nie ustaje w wysiłkach, żeby to zmienić. Stara się, jak może, wyprowadzić zadowolonego z błędu, chociaż nikt go o to nie prosi. Malkontent potrafi zepsuć każdą radość i umniejszyć każdy sukces. Dlatego od malkontentów trzeba uciekać, jak najdalej. Mnie dzisiaj nie udało się uciec, więc byłam zmuszona wysłuchać kilku „dobrych rad” i wielu „cennych uwag”. Przyjęłam do wiadomości, że cieszę się z byle czego, nie znam życia i w ogóle jestem jakaś dziwna. Po wyjściu malkontenta odetchnęłam z ulgą i stwierdziłam, że nastrój opadł na same kolana. Teraz muszę zbierać energię, którą wyssał ze mnie ten upierdliwy gość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz