zdjęcie z internetu, ale tak mi pasuje |
-Żyjesz? Nic nie piszesz, zamknęłaś możliwość komentowania, na maile nie odpowiadasz - zaatakowała mnie telefonicznie koleżanka Dorota.
Kwiecień zleciał mi nie wiadomo kiedy, bo chociaż niewiele robię, to czas ucieka mi stanowczo za szybko. I tak dzisiaj dotarło do mnie, że to już ostatni dzwonek na złożenie PIT. Rozłożyłam się więc z papierami. Do pomocy wzięłam księcia małżonka, żeby szybciej zliczyć kwity do odliczeń podatkowych, a przede wszystkim, żeby kontrolował, czy nie robię błędów. Pitolenie poszło nam sprawnie, ale książę małżonek nagle się zasępił.
Szaro, zielono, deszczowo. |
Mija kolejna deszczowa sobota. Pada i pada, ale mnie taka pogoda nie przeszkadza. Wprost przeciwnie, odgłos padającego deszczu działa na mnie uspokajająco, wyciszająco. Wzięłam więc parasolkę i poszłam przewietrzyć głowę, przyjrzeć się przyrodzie, która pięknie budzi się do życia.
W ostatnią sobotę byłam z córką na spektaklu "Klimakterium i już", a pod koniec kwietnia wybieram się na kolejną odsłonę kobiecej walki z fizjologią pt. "Klimakterium 2, czyli menopauzy szał". Menopauzalne przeboje już dawno za mną, ale dobry humor zawsze na czasie, więc pójdę się pośmiać.
W ostatnim poście uprzejmie donosiłam, że jestem na etacie nieroba i zajmuję się głównie sobą, ale, jak się okazało, nawet nic nie robiąc, potrafię rozkręcić aferę, o której piszą w gazecie.
A wszystko zaczęło się od tego, że podczas niedzielnego spaceru zobaczyłam leżące na chodniku świerki. Drzewka leżały pod śmietnikiem, ale były w donicach, więc pomyślałam, że szkoda byłoby, żeby się zmarnowały.