Tak,
wiem jaka jestem, bo od długiego czasu bardzo uważnie przyglądam się sobie . Moja wiedza może nie jest pełna, bo żaden człowiek
nie zna siebie w 100%, ale wiem o sobie całkiem dużo. Jednak
jak wykorzystuję tę wiedzę, to już zupełnie
inna
sprawa. Sądzę, że w tej kwestii
nie różnię się chyba specjalnie od ogółu.
I
tak, niby wiem, że nie powinnam czegoś robić, bo to mi nie służy,
bo potem się na siebie złoszczę, bo
obiecałam sobie, że już nigdy więcej, ale...
puszczam stery i lecę
gdzie wiatr mnie poniesie. A czemuż to, czemuż ludu drogi? Bo
głupia jakaś jestem i łudzę się, że to samo działanie
przyniesie inne
rezultaty
i będzie inaczej? Bo nie dość siebie kocham, żeby sobie nie
odpuszczać i mądrze o siebie zadbać? Bo inni też tak robią i jakoś
żyją? Bo nie zawsze można robić tylko to co się chce? Bo takie czasy?
Bez względu na to, jak mądrze i prawdziwie odpowiedziałabym sobie na te pytania, i tak niewiele to zmieni na
lepsze. Wiedza ma znaczenie kiedy się z niej robi użytek. Mieć dużą
wiedzę, to nie to samo co być mądrym. A ja właśnie nie
skorzystałam z posiadanej wiedzy i
dałam się
wrobić w
sprawę, przez którą straciłam mnóstwo czasu i energii. Jestem za to na siebie zła. Znowu zrobiłam coś wbrew sobie, bo zamiast posłać taką jedną na drzewo dałam się wykorzystać. No ale nie
posłałam, więc na koniec powinnam rozwinąć tytuł wpisu i dodać:
wiem, ale i tak jestem głupia.
A
teraz, jak już wyrzuciłam co mi leżało na wątrobie, pora poprawić sobie nastrój. Dlatego egoistycznie i z pełną premedytacją oleję papierzyska,
którymi miałam się zająć, zignoruję szansę na udział w
wyścigu po tytuł perfekcyjnej pani domu (ha, ha, haa – gdyby
ktoś się nabrał, że miałabym w tej dziedzinie jakieś szanse) i
zakoleguję
się z niejakim Wiesławem Myśliwskim. No to włażę
pod kocyk (sama) i popijając herbatkę, posłucham spektaklu Teatru Polskiego pt. „Drzewo”.
obrazki złowione w sieci