Szukaj na tym blogu

sobota, 4 lutego 2012

Magda nie żyje. Jej bliscy muszą żyć z ciążarem tej śmierci

Wszystko się wyjaśniło. Sześciomiesięczna Magda, której rzekomym porwaniem żyła cała Polska, nie żyje. 

Jej matka stanęła pod publicznym pręgierzem, Rutkowski pławi się w blaskach wątpliwej sławy a mnie jest tylko smutno. Nie ma już małej, cudnej dziewczynki, jest dramat rozpisany na role.

Nie wiem jak teraz będzie żyła matka Magdy, ale na pewno nie lekko. Co by nie zrobiła stygmat wyrodnej matki, a być może też zabójczyni, zostanie przy niej na zawsze. Czy jej współczuję? Tak. Nie wiem, co się naprawdę stało, ale, co by to nie było, jest to tragedia. Jeżeli rzeczywiście upuściła dziecko, jak zeznała, (czemu sprzeciwiają się eksperci, podający, że w takim wypadku dziecko by się tylko potłukło) to do końca życia będzie czuła ciężar tego upadku. Jeżeli świadomie przyczyniła się do śmierci dziecka, to tym gorzej dla niej, bo nic tak bardzo nie ciąży jak nieczyste sumienie.

Wszystkim, którzy domagają się krwi, radziłabym się zastanowić. Potępiać jest łatwo, spróbować zrozumieć znacznie trudniej. Zrozumieć to nie znaczy rozgrzeszyć, zrozumieć to sprawiedliwie ocenić sytuację i jej przyczyny. Okropnie żal mi tego dziecka. Współczuję wszystkim, którzy cierpią z powodu jego śmierci.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz