Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 marca 2013

Kombinuję, jak płynąć a nie tylko dryfować



Zaczął się nowy tydzień, więc po weekendowym "odpuście", wróciłam do prostowania moich ścieżek. Dlatego - bez wielkiego entuzjazmu, ale z determinacją – wzięłam się za robotę. Bo jak chce się coś zrobić, to trzeba szukać sposobów, jak to zrobić, a nie powodów, dlaczego zrobić się nie da. W szukaniu sposobów pomaga mi moja rogata natura, bo od zawsze tak mam, że jak mnie życie przygniata do ziemi, to sprężynuję. Zupełnie jak leszczyna.

Wieczorem dopadło mnie zmęczenie, więc odpuściłam sobie działanie i przeszłam w stan kontemplacji, niekoniecznie religijnej. Właściwie może bardziej odpowiednie byłoby nazwanie tego, co robię, medytacją albo zadumą, ale mi bardziej pasuje kontemplacja. 

Lubię pogrążać się w myślach i oglądać wszystko od podszewki, pozwalając, żeby myśli swobodnie krążyły wokół tego co akurat mnie zajmuje. Staram się jednak nie wybiegać myślą za bardzo do przodu i skupiam się na tym, co tu i teraz. Snuję różne plany i oceniam które z nich mają choćby minimalną szansę powodzenia. Mapa moich myśli przypomina obrazy Pollocka - gmatwanina linii, plam, figur wśród których ukryty jest jakiś sens, jakaś odpowiedź. Trzeba się tylko nauczyć w jaki sposób patrzeć, żeby zobaczyć coś więcej aniżeli bazgroły. Kurcze, całkiem jak w życiu.





Na koniec, linkuję wywiad z Marcinem Prokopem Nareszcie ktoś uczciwie i otwarcie powiedział, że  bajońskie sumy płaci się ludziom, którzy są medialnymi wydmuszkami. Lubię Pana, Panie Marcinie.