Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą burza. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą burza. Pokaż wszystkie posty

środa, 6 lipca 2011

Czwarta nad ranem zdarza się również po miłym dniu

Kolejny deszczowy dzień właśnie się kończy. Miałam pójść wcześniej spać, bo poprzedniej nocy niewiele spałam a w dzień dużo łaziłam. Jak wracałam ze spotkania z Jolcią oczy same mi się zamykały, ale już mi przeszło. Na nic wciskanie głowy w poduszkę,sen się oddalił w nieznanym kierunku i muszę cierpliwie poczekać aż wróci.

Czekając czytałam książkę Coelho „Być jak płynąca rzeka”, którą nabyłam w drodze kupna, po bardzo okazyjnej cenie, bo w księgarniach też wyprzedaże. Większość zawartych w książce tekstów znam, ale fajnie jest do nich wrócić. I jeszcze ten zapach drukarskiej farby, który zwiększa przyjemność czytania. Zbiorek kończy się tekstem „Zbliża się burza”. Oto cytat.

* * *
Przeżyłem burzę wiele razy w życiu. Zwykle ulewa łapałaa mnie z znienacka. Dlatego bardzo szybko nauczyłem się patrzeć w dal i zrozumiałem, że muszą pamiętać o kilku rzeczach – nie mam wpływu na to, co się stanie, więc muszę nauczyć się cierpliwości i szanować gwałtowne wybuchy natury. Nie zawsze jest tak, jak bym chciał, ale trzeba się do tego przyzwyczaić.

No właśnie, trzeba się przyzwyczaić, że sen nie zawsze przychodzi, że zdarza się czwarta nad ranem.
Na koniec, ulubiony blues mojego męża śpiewany przez „Stare dobre małżeństwo”.

* * *
Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz

Czwarta nad ranem
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz

Czemu cię nie ma na odległość ręki?
Czemu mówimy do siebie listami?
Gdy ci to śpiewam - u mnie pełnia lata
Gdy to usłyszysz - będzie środek zimy

Czemu się budzę o czwartej nad ranem
I włosy twoje próbuję ugłaskać
Lecz nigdzie nie ma twoich włosów
Jest tylko blada nocna lampka
Łysa śpiewaczka

Śpiewamy bluesa, bo czwarta nad ranem
Tak cicho, żeby nie zbudzić sąsiadów
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie
Myślałby kto, że rodem z Manhattanu

Czwarta nad ranem...

Herbata czarna myśli rozjaśnia
A list twój sam się czyta
Że można go śpiewać
Za oknem mruczą bluesa
Topole z Krupniczej

I jeszcze strażak wszedł na solo
Ten z Mariackiej Wieży
Jego trąbka jak księżyc
Biegnie nad topolą
Nigdzie się jej nie spieszy

Już piąta
Może sen przyjdzie
Może mnie odwiedzisz

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Każde drzewo szumi inaczej

Palmą, która jest katolickim symbolem odrodzenia życia, nie powitałam tej niedzieli, ale trochę świętowałam. Skończyłam też czytać książkę i napisałam obiecaną recenzję. Książka przypomniała mi sytuację, w której doświadczyłam radości życia. Niedziela Palmowa to radosny dzień, więc postanowiłam opisać to doświadczenie.

Kiedyś rzadko byłam „tu i teraz”, bo ciągle zajmowało mnie analizowanie przeszłości, planowanie przyszłości i poprawianie siebie. Jednak mimo usilnych starań wciąż nie czułam, że żyję tak jakbym chciała. Aż raz, mimo nadchodzącej burzy, wyszłam na spacer, żeby się wyciszyć. Był późny sierpniowy wieczór, silny wiatr gonił po niebie czarne chmury i szarpał gałęziami drzew. Szybko zmęczyłam się marszem, więc stanęłam na chwilę, żeby zaczerpnąć tchu. Nade mną kołysały się gałązki brzozy a listki szeleściły odgłosem tysiąca kropel. Spojrzałam w niebo, ale deszcz nie padał. Poszłam dalej, ale znów musiałam odpocząć. Tym razem zatrzymałam się koło lipy. Usłyszałam zupełnie inne odgłosy, listki uderzały o siebie, wydając metaliczne dźwięki, jakby drzewo było roślinnym werblem. Czułam na skórze uderzenia wiatru, który niósł ze sobą wilgoć, padającego już gdzieś deszczu. Słuchałam, jak w porywach coraz silniejszego wiatru narasta szum, będący mieszaniną różnych dźwięków; szelestu liści, postukiwania gałęzi uderzających o siebie, skrzypienia starych konarów, świstu i pojękiwania wiatru. Patrzyłam, jak wszystko wokół poddaje się wiatrowi, jak natura zmaga się z chaosem, który sama tworzy. Miałam ochotę podnieść do góry ręce, żeby wiatr i mnie ukołysał. Nagle ogarnęło mnie uczucie spokoju i wewnętrznego stopienia się z tym, co mnie otaczało. Zniknął mój wewnętrzny chaos, poczułam się szczęśliwa. W tamtej chwili nie miałam żadnych wątpliwości, że jestem częścią czegoś pięknego, skomplikowanego i ogromnie wielkiego. Dzięki temu że zwróciłam uwagę na szum drzew, doświadczyłam na sobie cudu istnienia. Potem nie mogłam zrozumieć, jak to możliwe, że przez wiele lat, dość długiego już życia, nie zauważyłam, że każde drzewo inaczej szumi. Przypomniały mi się takie słowa A. Einsteina: „Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.”