Palmą, która jest katolickim symbolem odrodzenia życia, nie powitałam tej niedzieli, ale trochę świętowałam. Skończyłam też czytać książkę i napisałam obiecaną recenzję. Książka przypomniała mi sytuację, w której doświadczyłam radości życia. Niedziela Palmowa to radosny dzień, więc postanowiłam opisać to doświadczenie.
Kiedyś rzadko byłam „tu i teraz”, bo ciągle zajmowało mnie analizowanie przeszłości, planowanie przyszłości i poprawianie siebie. Jednak mimo usilnych starań wciąż nie czułam, że żyję tak jakbym chciała. Aż raz, mimo nadchodzącej burzy, wyszłam na spacer, żeby się wyciszyć. Był późny sierpniowy wieczór, silny wiatr gonił po niebie czarne chmury i szarpał gałęziami drzew. Szybko zmęczyłam się marszem, więc stanęłam na chwilę, żeby zaczerpnąć tchu. Nade mną kołysały się gałązki brzozy a listki szeleściły odgłosem tysiąca kropel. Spojrzałam w niebo, ale deszcz nie padał. Poszłam dalej, ale znów musiałam odpocząć. Tym razem zatrzymałam się koło lipy. Usłyszałam zupełnie inne odgłosy, listki uderzały o siebie, wydając metaliczne dźwięki, jakby drzewo było roślinnym werblem. Czułam na skórze uderzenia wiatru, który niósł ze sobą wilgoć, padającego już gdzieś deszczu. Słuchałam, jak w porywach coraz silniejszego wiatru narasta szum, będący mieszaniną różnych dźwięków; szelestu liści, postukiwania gałęzi uderzających o siebie, skrzypienia starych konarów, świstu i pojękiwania wiatru. Patrzyłam, jak wszystko wokół poddaje się wiatrowi, jak natura zmaga się z chaosem, który sama tworzy. Miałam ochotę podnieść do góry ręce, żeby wiatr i mnie ukołysał. Nagle ogarnęło mnie uczucie spokoju i wewnętrznego stopienia się z tym, co mnie otaczało. Zniknął mój wewnętrzny chaos, poczułam się szczęśliwa. W tamtej chwili nie miałam żadnych wątpliwości, że jestem częścią czegoś pięknego, skomplikowanego i ogromnie wielkiego. Dzięki temu że zwróciłam uwagę na szum drzew, doświadczyłam na sobie cudu istnienia. Potem nie mogłam zrozumieć, jak to możliwe, że przez wiele lat, dość długiego już życia, nie zauważyłam, że każde drzewo inaczej szumi. Przypomniały mi się takie słowa A. Einsteina: „Są dwie drogi, aby przeżyć życie. Jedna to żyć tak, jakby nic nie było cudem. Druga to żyć tak, jakby cudem było wszystko.”
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz