Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą narodziny. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą narodziny. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 7 marca 2011

Szansa na nową miłość

Słoneczny poniedziałek. W kalendarzu dzień 7 marca 2011 r. O godzinie 10:40 przyszedł na świat mały człowiek, mój wnuk. Jestem szczęśliwa, że los dał mi tę szansę na nową miłość.


* * *
Chciałem już zamknąć dzień...

Chciałem już zamknąć dzień na klucz
Jak doczytaną księgę,
Owinąć się czarną ciszą
I zasnąć na potęgę.

Aż tu za oknem wściekła zorza,
Budząca radość
i przestrach,
Rozbłysła niczym pożar,
Wybuchła jak orkiestra.
Oto dzień nowy i świat nowy
Tysiącem dziwów gra mi.
Zerwałem się na równe nogi,
Przed wysokimi stanąłem schodami.

Leopold Staff

sobota, 5 marca 2011

Czekanie...

Dzień jak co dzień. Ale... Jednak nie do końca. Czekam. Każdy telefon przyspiesza bicie serca. Może to już, może zaczęły się narodziny dzieciątka. Jeszcze nie? Czekam dalej.

K.I. Gałczyński tak opisał tę chwilę.

Narodziny dzieciątka

Mchy mówiły: "Ach, cóż za złocistość?
Chyba będzie jaka uroczystość".
Dzięcioł z dębem rozmawiał znacząco,
że się cudo zdarzyło na łące.
Potem poszły poszumy trawami,
przyszła noc ze wszystkimi gwiazdami,
wzeszedł księżyc rumiany jak kucharz,
rzekł wiatrowi: "Ty mi trawy rozdmuchasz".

I rozdmuchał wiatr posłuszny trawy,
zerknął z góry e nie księżyc ciekawy,
a tam dziecko leżało w sitowiu,
krasnoludek zrodzony w nowiu.

Więc przywołać rozkazał stworzenia
stary księżyc i tańce, i pienia
ku czci czynić dziecięcia onego,
złocistego, niewiadomego.

I świetlików ognistą czeredę
witał strumień płynący w dół.
A bór skrzypiał jak szary kredens
pełen zajęcy i ziół.