Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wnętrze. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wnętrze. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 listopada 2011

Poranne poszukiwanie szczęścia

Otworzyłam oczy i spojrzałam na zegarek stojący na półce, wskazówki pokazywały ósmą. Przez zasłonięte rolety przebijało światło, wypełniając pokój słoneczną poświatą. Ciekawe czy na dworze jest trochę słońca czy to tylko sprawa żółtych rolet? – pomyślałam. Żeby to sprawdzić wystarczyło pociągnąć za sznurek i otworzyć się na świat, ale zdecydowałam, że wcale nie muszę tego wiedzieć, wolę żeby zostało tak jak jest.

Wstałam, owinęłam się ciepłym szlafrokiem i poszłam do kuchni zaparzyć poranną herbatę. W kuchni roleta była podniesiona, więc zobaczyłam listopadowy krajobraz ozłocony słońcem. Ucieszyłam się, że jesień jest w tym roku bardzo łaskawa.

Z zagapienia wyrwało mnie bulgotanie czajnika, więc wsypałam do szklanki trochę herbaty i zalałam ją wrzątkiem. Kuchnię wypełnił cudny aromat gorzkiego ziela i słodkiej pomarańczy. Posłodziłam sobie herbatę łyżeczką miodu i wróciłam do pokoju. Usiadłam na fotelu i popijając gorącą herbatę, z przyjemnością przyglądałam się pokojowi wypełnionemu ulubionymi rzeczami.

Mój wzrok zatrzymał się na stojącym na podłodze, tuż przy łóżku, uśmiechniętym kocie. Kota kupiłam sobie w prezencie urodzinowym i ile razy na niego spojrzę też mam ochotę się uśmiechnąć. Ma piękne figlarne oczy, w które z przyjemnością się patrzy. Aż żal, że jest z jakiegoś egzotycznego drewna a nie z krwi i kości.

No, to zaczynamy kolejny dzień pani Basiu – powiedziałam na głos, bo od jakiegoś czasu mam w zwyczaju ze sobą gadać, żeby lepiej wiedzieć, co mam na myśli. Cóż, w pewnym wieku człowiek musi wzmacniać bodźce. To za dwie godziny badania w szpitalu, w drodze powrotnej trzeba zrobić zakupy, potem pomyśleć o jakimś obiedzie, wyliczałam zadania. Nie za wiele tego, ale przy mojej kondycji aż nadto. Chroniczny ból obrzydza mi życie a serce telepie się jak wystraszony ptak, więc lekko nie jest, ale trzeba się starać.

Usiadłam po turecku, wyprostowałam bolące plecy, zamknęłam oczy i wsłuchałam się w swój oddech. Po chwili zaczęłam wypowiadać słowa mantry. Dźwięk, oddech i czas płynęły przeze mnie a ja byłam wyłączona. Po piętnastu minutach wróciłam do siebie z większą ilością energii. Czułam się lekko i miałam więcej siły, żeby zrobić to, co muszę i to, co chcę.

Agnes Repplier, pisarka, eseistka napisała kiedyś, że: „Nie łatwo jest znaleźć szczęście w sobie, ale nie można go znaleźć nigdzie indziej.” I to jest święta prawda. Czasami dobrze jest nie odsłaniać okien a zamiast tego poszukać szczęścia pod powiekami. Tak właśnie myślę.

poniedziałek, 11 lipca 2011

O tym, jak się otwierają drzwi do szczęścia

„Drzwi do szczęścia otwierają się na zewnątrz” - przynajmniej zdaniem Kierkegaard,a autora tych słów. A według mnie, szczęście ma drzwi wahadłowe. Nie śmiałabym prostować filozofa, ale staram się myśleć samodzielnie.

I myślę, że szczęście najczęściej znajdujemy skupiając się na świecie, który jest wokół nas, ale skoro jesteśmy częścią świata, szczęście jest też w nas. Dlatego lubię być w łączności ze swoim wnętrzem. Kiedy świat zawodzi - mam siebie. Przez wiele lat życia gromadziłam uczucia, doświadczenia, umiejętności, wspomnienia, zachwyty, obrazy, piosenki, wiersze …....... Mam duży kapitał, mogę do niego sięgnąć, mogę się nim podzielić.

Dzielę się chętnie, bo obdarowywanie innych, to duża przyjemność, ale także robienie w sobie miejsca na przyjmowanie podarunków. Oddaję część siebie i mam miejsce na przyjęcie tego, co mogę dostać tylko od drugiego człowieka.

Biedni są ludzie, którzy mają coraz więcej, tylko dlatego, że wszystko zatrzymują dla siebie, z nikim się nie dzielą. Zapatrzenie wyłącznie w siebie, to bardzo trudna droga na życie. Pozornie taki zapobiegliwy egocentryk robi wszystko dla swojego dobra, ale w rzeczywistości skazuje się na izolację a co za tym idzie osamotnienie. Przy pierwszym niepowodzeniu przekona się, że jest mniej samowystarczalny niż mu się wydawało. Poza tym, skupienie się wyłącznie na sobie zamyka perspektywę i gorzej znosi się trudy życia.

Dlatego filozofowie, psycholodzy radzą, żeby patrzeć w siebie, ale żyć także dla świata, bo tylko wtedy mamy szansę na pełnię. Z Kierkegaard,em zgadzałam się połowicznie, ale Mello napisał dokładnie, to co myślę.

* * *
" Dlaczego wszyscy tutaj są tak szczęśliwi, a ja nie?
- Dlatego, że nauczyli się widzieć dobro i piękno wszędzie - odrzekł Mistrz.
- Dlaczego więc ja nie widzę wszędzie dobra i piękna?
- Dlatego, że nie możesz widzieć na zewnątrz siebie tego, czego nie widzisz w sobie."


Dość tych wywodów o szczęściu, bo właśnie skończyła się licytacja a ja zapewniłam sobie mały powód do radości. W ramach prezentu urodzinowego kupiłam sobie na Allegro rzeźbę kota. Będę właścicielką dwóch kotów, więc mój osobisty (którego mam na punkcie paru punktów z życia) będzie miał towarzystwo z Indonezji.

wtorek, 17 maja 2011

Terapeutyczne działanie kozy

Nowy tydzień zaczęłam od planowania nowych zadań. Pomyślałam, że skoro na stare problemy nie mogę nic poradzić, to powinnam zająć się realizowaniem zmian, które poprawią mi nastrój.

Większość czasu spędzam w domu, więc od niego zaczęłam. Rozejrzałam się po pokoju i doszłam do wniosku, że wymaga malowania. Ściany ze strukturą szybciej przyjmują kurz, więc już trochę wiać, że od malowania minęło dwa lata a zresztą kolor przydymionej pomarańczy już mi się znudził. Marzy mi się jakiś odcień zieleni, może miętowy. Poza tym trzeba wreszcie powiesić telewizor, bo głupio wygląda stojąc na niskiej półce, no i niewygodnie się go ogląda. Miejsce po telewizorze trzeba jakoś wykorzystać a taka duża półka świetnie nadaje się do przerobienia na szafkę. Wystarczyłoby zamówić drzwiczki, trzy półki do środka, uchwyty i zawiasy. Zadzwoniłam do sklepu i bingo – mają płytę meblową, z której jest reszta mebli. Skoro tak dobrze się złożyło, to przy okazji przydałoby się zrobić parę półek, bo wkurzają mnie książki ułożone w piramidkę i te schowane na parapecie za zasłoną.

Jak się bawić to na całego, ale trzeba obłaskawić męża, który ma to wszystko poskręcać i pomalować. Najprostszym sposobem jest przyznanie mu racji. Ponieważ przy każdym remoncie mąż smędzi, że ma dosyć malowania ram, co wiosnę udowadnia, że opłaty za grzanie byłyby mniejsze, gdybyśmy zmienili okna, to teraz będzie jak chciał. A przecież po wymianie okien ściany trzeba pomalować, to jest „oczywista oczywistość”, więc nie powinien narzekać, że wymyśliłam niepotrzebnie remont. Co do mnie, to mam świadomość, że robienie remontu, w moim stanie ducha i ciała, trochę przypomina anegdotę o kozie, ale liczę na to, że po wszystkim będę zadowolona jak Żyd.

* * *

Przychodzi biedny Żyd do rabina i prosi o radę:
Oj, mądry Rebe, pomóż mi. To moje życie takie ciężkie: mieszkam w niewielkiej chatce z żoną, czwórką dzieci, babcią, dziadkiem i jeszcze teściową. Już się zupełnie nie mieścimy w tej małej izdebce. Oj pomóż, mądry Rebe...
Na to Rabin powiada:
Słyszałem, że masz w obórce kozę?...
- Tak Rebe, mam jedną kozę, co daje mleko, którym karmię dzieci.
- To ją teraz sprowadź do domu - mówi rabin.
Rebe, Rebe, co ty mówisz?... Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i jeszcze koza?... To jak ja teraz będę mieszkał?...
Ale rabin był nieubłagany - musisz wprowadzić sobie kozę do domu!!
Za parę tygodni rabin spotyka tego Żyda i pyta się:
- A co tam Icek u ciebie?
Oj Rebe. Teraz to już zupełnie nie da się żyć w domu. Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa, dziadek i jeszcze teraz ta koza. To już nie jest życie.
Na to rabin powiada:
- To zabierz kozę z powrotem do obórki.
Za niedługo rabin jeszcze raz spotyka Żyda i pyta się go:
Jak tam Icek, w twoim domu?...
- Oj, Rebe. Jakiś ty mądry! Jak my teraz mamy w domu dużo miejsca. Świetnie mieścimy się w tej izdebce - ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i dziadek. Oj jakiś ty mądry, Rebe...
Przychodzi biedny Żyd do rabina i prosi o radę:
Oj, mądry Rebe, pomóż mi. To moje życie takie ciężkie: mieszkam w niewielkiej chatce z żoną, czwórką dzieci, babcią, dziadkiem i jeszcze teściową. Już się zupełnie nie mieścimy w tej małej izdebce. Oj pomóż, mądry Rebe...
Na to Rabin powiada:
Słyszałem, że masz w obórce kozę?...
- Tak Rebe, mam jedną kozę, co daje mleko, którym karmię dzieci.
- To ją teraz sprowadź do domu - mówi rabin.
Rebe, Rebe, co ty mówisz?... Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i jeszcze koza?... To jak ja teraz będę mieszkał?...
Ale rabin był nieubłagany - musisz wprowadzić sobie kozę do domu!!
Za parę tygodni rabin spotyka tego Żyda i pyta się:
- A co tam Icek u ciebie?
Oj Rebe. Teraz to już zupełnie nie da się żyć w domu. Ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa, dziadek i jeszcze teraz ta koza. To już nie jest życie.
Na to rabin powiada:
- To zabierz kozę z powrotem do obórki.
Za niedługo rabin jeszcze raz spotyka Żyda i pyta się go:
Jak tam Icek, w twoim domu?...
- Oj, Rebe. Jakiś ty mądry! Jak my teraz mamy w domu dużo miejsca. Świetnie mieścimy się w tej izdebce - ja, żona, czwórka dzieci, żona, teściowa i dziadek. Oj jakiś ty mądry, Rebe...