Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 29 września 2014

I już po niedzieli, po zdjęciach też...

 













Dzisiejszy dzień był wyjątkowo słoneczny i ciepły, więc pomimo kiepskiego samopoczucia poszłam z moimi chłopakami do znajomych na działkę. 

Po drodze podglądaliśmy z wnukiem naturę, bo dzieciak dociekliwy i nie przejdzie obojętnie wobec żadnego motylka, robaka, ślimaka, kwiatka, trawki czy krzaka. Ślubny też chciał oglądać wszystko od podszewki a dodatkowo bez umiaru pstrykał foty, więc nasz trzyosobowy orszak ciągnął się w żółwim tempie od rabatki do rabatki, co i raz nurkując z nosem przy ziemi. Cóż, chodzić to ja jeszcze mogę, ale schylanie się, kucanie i dreptanie w miejscu, to stanowczo nie dla mnie. Dlatego kiedy wreszcie dowlekliśmy się do znajomych zakotwiczyłam swoją szanowną na ławce i podniosłam się dopiero, gdy trzeba było wracać do domu. W drodze powrotnej był replay z dodatkowym punktem programu w postaci wizyty u chińczyka. Ponieważ mały, na widok znajomej knajpy, zaczął umierać z głodu i tylko sajgonki mogły uratować mu życie. Do domu wróciłam ledwie żywa i od razu zaległam w łóżku. 

- Ale piękne zdjęcia zrobiłem – powiedział z dumą Ślubny, podtykając mi pod nos aparat fotograficzny.
- Później – próbowałam go zbyć, bo właśnie wzięłam się za czytanie.
- No zobacz – nie odpuszczał – to tylko kilka zdjęć.
- Uhm.. ładne mi kilka, trzaskałeś zdjęcia jak japoński turysta...
- Tobie też zrobiłem parę zdjęć – wzmocnił argumentację Ślubny, więc zrezygnowałam z oporu i wzięłam aparat. Zawsze lepiej samemu ocenzurować zdjęcia, szczególnie jak się jest tak fotogenicznym obiektem jak ja.
Przełożyłam kartę z aparatu do laptopa i zaczęłam podziwiać: kwiatki, krzaczki, trawki, jabłonki, altanki, muszki, stary hydrant w trzech odsłonach,, mrówkojad w okularach... O! Moje zdjęcie. Drugie ujęcie – mrówkojad en face z rozwianą grzywką i lekkim zezem.
- No nie – westchnęłam – to się wytnie...
- Co się wytnie? - zainteresował się gorączkowo Ślubny, zrywając się w pośpiechu z fotela.

Iiiii... ups... Stało się, chciałam się pośpieszyć i szlag trafił prawie wszystkie zdjęcia. Ślubny niezadowolony. A mnie głupio..., więc żeby się zrehabilitować dzisiejszy post zilustruję kilkoma ocalonymi zdjęciami. 




































Brak komentarzy:

Prześlij komentarz