Ranek
przywitał mnie dzisiaj pięknym słońcem, ale zanim otworzyłam
oczy już miałam dość dzisiejszego dnia. Po ciężkiej nocy
miałam wisielczy nastrój i wstręt do życia. Ból, który nie dał
mi spać, nie odpuszczał i generował całe stada czarnych myśli.
Szlag by to trafił – warknęłam i schowałam głowę pod kołdrę.
Niestety, zaklęcie nie podziałało tak jakbym chciała, szlag trafiał wyłącznie mnie, tego co mi dolegało się nie imał. Pomyślałam, że czeka
mnie kolejny kiepski dzień, w którym będę wegetować
zamiast żyć, i poczułam się jeszcze gorzej. Żeby nie zwariować
zwlekłam się z łóżka i poszłam wziąć prysznic. Kiedy wyszłam
z łazienki, na szafce przy łóżku stało zrobione przez Ślubnego
śniadanie. Jeść mi się nie chciało, ale to, że ktoś się o mnie troszczy,
wystarczyło żeby obudzić chęć do życia. Starają się o mnie, to i
ja muszę się postarać, trzeba wejść w dzisiejszy dzień z tym co
mam i zrobić co się da – postanowiłam nie bez oporów, bo sportów
siłowych mam już po kokardę. Przy porannej herbacie przeglądałam notes i, jak na
zamówienie, trafiłam na ten cytat:
ISTNIEJĄ
TYLKO DWA DNI W ROKU, W KTÓRYCH NIC NIE MOŻE BYĆ ZROBIONE. JEDEN
NAZYWAMY WCZORAJ, A DRUGI JUTRO. DZISIAJ JEST WŁAŚCIWY DZIEŃ, ABY
KOCHAĆ, WIERZYĆ I ŻYĆ W PEŁNI. Dalai Lama
Cóż... trzeba sprawdzić czy filozofowie mają rację))) Idę boksować się z życiem. Miłego dnia.
ilustracje postu znalezione w sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz