Szła, szła i
przyszła... Pierwszy dzień astronomicznej jesieni przywitał mnie
słońcem, ale wiatr przygnał chmury i znowu jest szaro. Nic to,
według prognoz od przyszłego tygodnia ma być słonecznie i ciepło.
Póki co posłodziłam sobie życie zrobioną wczoraj konfiturą z
dyni. Przepis znalazłam tu, wypróbowałam i z czystym sumieniem
polecam.
Po południu idę do fryzjera i mam nadzieję, że tym razem
będę zadowolona z fryzury, bo ostatnio nie byłam. Cóż, mój
ulubiony pan Jędruś po raz kolejny dał plamę. Tym razem zrobił ze mnie
piasta kołodzieja zamiast romantycznej poli.
Miało być tak
a wyszło tak
Znajoma poleciła mi
swoją fryzjerkę i dzisiaj się okaże czy zmieniam fryzjera, czy z
podkulonym ogonem wracam do pana Jędrusia, któremu byłam wierna
przez ostatnie 18 lat.
Niestety pan Jędruś od jakiegoś czasu
patrzy na mnie... jak na starą żonę i przestał się starać. A
może dopadło go wypalenie zawodowe, bo, z tego co słyszałam,
lista jego klientek ostatnio się skróciła.
Tak czy siak, pora na
zmiany. Nie stać mnie na analizowanie rozterek mojego fryzjera,
muszę zadbać o siebie, bo kiedyś byłam młoda i piękna, a teraz
jestem tylko piękna)))
ilustracje do wpisu - znalezione w sieci
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz