Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą akceptacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą akceptacja. Pokaż wszystkie posty

sobota, 13 września 2014

Minęła kolejna rocznica






















13 dzień września 1996 roku to data graniczna - od tej daty diametralnie zmieniło się moje życie i ja sama. Wypadek wyrzucił mnie z mojej dotychczasowej drogi i trafiłam na pobocze, gdzie wcale nie jest spokojniej a jedzie się trudniej. Jednak jakoś sobie radzę. Już dawno przestałam pytać, dlaczego tak a nie inaczej potoczyło się moje życie. Wiele straciłam, ale też coś zyskałam. Choć czasami się buntuję, bo nie podoba mi się mój los, to i tak jestem wdzięczna za wszystko co mam. Prawdę mówiąc, to trudnym przeżyciom zawdzięczam najwięcej, bo dzięki nim stałam się pełniejszym człowiekiem. Żyję, godząc się z tym, że życie chociaż ulotne jak dmuchawiec bywa ciężkie jak ołów. Jednak dopóki trwa jest dobrze... i tego będę się trzymać. 


 


                                                                                                                                                ilustracje   znalezione w sieci

piątek, 14 października 2011

Jestem dokładnie taka jak trzeba

Mój wiek jest ostatnią rzeczą, która mogłaby mnie zawstydzić. Opanowałam do perfekcji "wdupiemanie" rzeczy, na które nie mam wpływu, więc starą babą nikt mnie nie obrazi.

Współczuję kobietom, które na siłę próbują zaprzeczać metryce i nieudolnie gloryfikują młodość. Dzidzia piernik to nie moja bajka, ale przeciwieństwo dzidzi piernik, tj. stateczna matrona, też mi nie pasuje.

Jednak, gdybym musiała wybierać spośród tych dwóch wersji, to wolę tę pierwszą. Dlaczego? Bo dzidzia piernik może być śmieszna a matrona zazwyczaj jest upierdliwa dla otoczenia. Ta pierwsza nie ma czasu obrzydzać życia innym, bo jest bez reszty pochłonięta swoim wyglądem tzw. pindowaniem a ta druga wkłada pańciowatą garsonkę i bierze się za wychowanie ogółu.

Siebie nie mogę zaliczyć do żadnej z tych kategorii i specjalnie nad tym nie ubolewam. Wieku się nie wypieram i jestem zadowolona z tego, co mam. Widzę gdzie mi zwisło i co mi się pomarszczyło, ale nie robię z tego problemu. O urodę dbam w granicach rozsądku, stosuję jakieś kremy ( w nadziei, że to mi pomaga), ale do kremu dokładam dużo życzliwości dla siebie i bliźnich oraz mnóstwo uśmiechu. Nie katuję się dietami, jem to co lubię, ale staram się pamiętać, że objadanie mi nie służy. Mankamenty figury tuszuję odpowiednim ubiorem i nie wyrywam sobie włosów z głowy, że nie mam figury takiej jak przed trzydziestu laty. Dbam o ducha, więc pracuję nad swoim rozwojem, wciąż czegoś się uczę i z ciekawością przyglądam się światu.

Wychodzę na tym całkiem dobrze skoro moja 30 letnia córka twierdzi, że chciałaby się starzeć tak ładnie jak ja. Stanowię też dla siebie jednoosobowe towarzystwo adoracji, bo na świecie, gdzie wszystko jest jakoś zmanipulowane dobrze jest nie ulegać manipulacji, a jeżeli już, to wmówić sobie, że jest się dokładnie takim jak trzeba. Jednak, nie zaszkodzi przy tym trochę się postarać, żeby być jak najlepszą wersją samych siebie.

wtorek, 19 kwietnia 2011

Bądź tym kim jesteś

"Bądź tym kim jesteś”, takimi słowami członkowie jednego z afrykańskich plemion witają nowo narodzone dziecko. To piękne powitanie zawierające w sobie obietnicę, że dziecko będzie akceptowane takie jakie jest i nie musi być kimś innym, lepszym, żeby mieć swoje miejsce w społeczności. Ci prości ludzie wiedzą, że każdy człowiek jest indywidualnością i zasługuje na swoje miejsce w społeczności.

W cywilizacji zachodniej wygląda to trochę inaczej, bo już małym dzieciom narzuca się konieczność doskonalenia się. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby doskonalenie się polegało na rozwijaniu swoich możliwości z jednoczesnym akceptowaniem swoich ograniczeń. Jednak dla wielu doskonalenie się nie polega na dążeniu do lepszej wersji samych siebie lecz jest przerabianiem się na kogoś zupełnie innego, kto inaczej wygląda, ma inną osobowość i zupełnie inne życie. Skąd bierze się ta niezgoda na siebie? Może stąd, że od wczesnego dzieciństwa wpaja się nam, że powinniśmy być najlepsi i pasować do idealnego modelu człowieka sukcesu, a na szacunek i akceptację, możemy liczyć tylko pod pewnymi warunkami.

Patrzę na mojego maleńkiego wnuka i nie mogę wyjść z podziwu nad tą miniaturką człowieka. Chociaż jeszcze nie ogarnia do końca samego siebie, dziwi się własnym rączkom, zaskakują go odgłosy dochodzące z brzuszka, to już wie, co lubi a co go złości, i potrafi to okazać. On już zdecydowanie jest jakiś. Przyniósł ze sobą na ten świat swoją niepowtarzalną indywidualność a teraz będzie się tylko rozwijał.

Jednak nie jest samowystarczalny potrzebuje opieki rodziców, którzy dadzą oparcie, pomogą rozwijać talenty, nauczą jak radzić sobie z wadami i ograniczeniami. Potrzebuje rodziców, którzy będą akceptowali, że oni są dla dziecka a nie dziecko dla nich i chociażby dlatego nie będą go lepić na wzór pasujący do najlepszej formy, nie będą oczekiwać, że dziecko zaspokoi ich ambicje, czy zrealizuje ich niespełnione plany.

Wychowanie dziecka jest trudną sztuką a można jej sprostać tylko wtedy, gdy kochamy dziecko miłością bezwarunkową i nie przerabiamy go na kogoś, kim nie jest.