Mój wiek jest ostatnią rzeczą, która mogłaby mnie zawstydzić. Opanowałam do perfekcji "wdupiemanie" rzeczy, na które nie mam wpływu, więc starą babą nikt mnie nie obrazi.
Współczuję kobietom, które na siłę próbują zaprzeczać metryce i nieudolnie gloryfikują młodość. Dzidzia piernik to nie moja bajka, ale przeciwieństwo dzidzi piernik, tj. stateczna matrona, też mi nie pasuje.
Jednak, gdybym musiała wybierać spośród tych dwóch wersji, to wolę tę pierwszą. Dlaczego? Bo dzidzia piernik może być śmieszna a matrona zazwyczaj jest upierdliwa dla otoczenia. Ta pierwsza nie ma czasu obrzydzać życia innym, bo jest bez reszty pochłonięta swoim wyglądem tzw. pindowaniem a ta druga wkłada pańciowatą garsonkę i bierze się za wychowanie ogółu.
Siebie nie mogę zaliczyć do żadnej z tych kategorii i specjalnie nad tym nie ubolewam. Wieku się nie wypieram i jestem zadowolona z tego, co mam. Widzę gdzie mi zwisło i co mi się pomarszczyło, ale nie robię z tego problemu. O urodę dbam w granicach rozsądku, stosuję jakieś kremy ( w nadziei, że to mi pomaga), ale do kremu dokładam dużo życzliwości dla siebie i bliźnich oraz mnóstwo uśmiechu. Nie katuję się dietami, jem to co lubię, ale staram się pamiętać, że objadanie mi nie służy. Mankamenty figury tuszuję odpowiednim ubiorem i nie wyrywam sobie włosów z głowy, że nie mam figury takiej jak przed trzydziestu laty. Dbam o ducha, więc pracuję nad swoim rozwojem, wciąż czegoś się uczę i z ciekawością przyglądam się światu.
Wychodzę na tym całkiem dobrze skoro moja 30 letnia córka twierdzi, że chciałaby się starzeć tak ładnie jak ja. Stanowię też dla siebie jednoosobowe towarzystwo adoracji, bo na świecie, gdzie wszystko jest jakoś zmanipulowane dobrze jest nie ulegać manipulacji, a jeżeli już, to wmówić sobie, że jest się dokładnie takim jak trzeba. Jednak, nie zaszkodzi przy tym trochę się postarać, żeby być jak najlepszą wersją samych siebie.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Szukaj na tym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz