Szukaj na tym blogu

niedziela, 30 stycznia 2011

Najważniejsze jest to, co widzisz w swoim lustrze.

„Twarz to co wyrosło dokoła nosa.” napisał Julian Tuwim. Do niektórych ta definicja pasuje jak ulał, bo posiadają wyłącznie twarz rozumianą, jako przednią stronę ludzkiej głowy. Co ciekawe, tacy ludzie bardzo dbają o tzw dobre imię, są wręcz przeczuleni na tym punkcie. Kiedy powiesz takiemu prawdę, że widzisz gębę a nie twarz, to się obrazi i znienawidzi cię na wieki wieków amen. Człowiek dla którego twarz nie jest tylko miejscem dookoła nosa nie boi się  aż tak o swoją godność. Cóż, widocznie im mniej godności, tym bardziej trzeba jej bronić. Obiegowe powiedzenia -„wyjść z twarzą”, „zachować twarz” i staropolskie „nie robić z gęby cholewy”- były używane do określenia honorowego zachowania. Dzisiaj w cenie jest mamona, więc takie staroświeckie dyrdymały jak honor i przyzwoitość, straciły na znaczeniu. Kiedyś jak człowiek tracił honor był napiętnowany. Ludzie wśród których żył, odsuwali się od niego, zupełnie jakby brak honoru był pchłą, która przeskoczy i zacznie pasożytować na nowym nosicielu. Coś w tym jest, bo ludzie z którymi przebywamy mogą mieć na nas destrukcyjny wpływ. Dlaczego przy sobocie poruszam taki niewdzięczny temat? Poruszam, bo właśnie dziś dotarła do mnie kolejna informacja, która zniechęca mnie do ludzi. Już od dłuższego czasu mam wątpliwą przyjemność obserwowania sytuacji, w której główni bohaterowie pozbywają się honoru, godności i zwykłej ludzkiej przyzwoitości. Smutne. Ale chyba nie dla nich, bo wbrew faktom mają o sobie niezmiennie dobre mniemanie. Uważają się za porządnych ludzi. Nieważne, że matkę, która ślepo im ufała, traktowali jak narzędzie do realizacji swoich planów. Nieważne, że chociaż mogli jej oszczędzić przykrej starości to tego nie zrobili, bo im się nie opłacało wyrwanie jej spod władzy domowego tyrana. Nieważne, że poprzestali na wykreowaniu się w roli troskliwych opiekunów i dbaniu o pozory. Nieważne, że inni członkowie rodziny też doświadczyli z ich strony tej szczególnej uczciwości, która pozwala, żeby dla zabezpieczenia sobie maksimum zysku, oszukiwać i krzywdzić. To wszystko jest dla nich nieważne, dlatego spokojnie występują w roli jedynie prawych i sprawiedliwych. I, o ironio, pokrzywdzonych. Przez kogo? No przez tych , którzy powiedzieli jaka jest prawda i nie pozwolili się okraść. Dziwne? Okazuje się, że nie dla wszystkich. Ja tego nie rozumiem, ale spokojnie mogłabym z tym brakiem zrozumienia żyć, gdybym tylko nie spotykała ich na swojej drodze. W końcu nie muszę wszystkiego rozumieć. Nie mam też zapędów, żeby naprawiać innych, bo ze sobą mam wystarczająco dużo roboty. Poza tym, wolę unikać kontaktu z ludźmi, których postępowanie mnie brzydzi, ponieważ nie pasuje mi pogardliwy stosunek do drugiego człowieka. Jednak czasami trudno się odizolować i trzeba się zmierzyć nie tylko z tymi, których się nie lubi, ale też ze sobą. Z tą częścią nas, która krytykuje, ocenia, potępia, pogardza. To nie jest proste, bo co by nie powiedzieć, ocenianie innych przychodzi nam łatwiej niż ocenianie siebie. Stopień trudności wzrasta, gdy krzywdzą nas albo bliskich nam ludzi. Do głosu dochodzi wtedy  nasze ego, które puchnie z dumy, że my „czegoś tam” nigdy byśmy nie zrobili. I to też nie jest dobre, bo grozi popadnięciem w pychę. Od czasu, gdy chcę czy nie, muszę testować na swoim żywym organizmie, jak to jest walczyć z odczuwaniem pogardy i uciekać przed nienawiścią, widzę jakie to trudne. Na szczęście dla mnie jestem praktyczna. Nie lubię zatruwać sobie życia negatywnymi emocjami, więc złość szybko mi przechodzi. Mówię sobie, że dla mnie najważniejsze jest moje odbicie w lustrze. Inni też mają lustra. A co w nich widzą? Nie mój problem. Ich małpy, ich cyrk.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz