Szukaj na tym blogu

środa, 17 lutego 2021

Chciałabym odlecieć i wrócić dopiero jak będzie normalnie

Zamilkłam na dłużej, bo chwilowo nie mam nic budującego do powiedzenia. No może tylko to, że mamy piękną zimę, ale to i bez mojego gadania wszyscy wiedzą. Reszta to smuty, melancholie i nostalgie w ilościach hurtowych, więc nastrój mam kiepściutki. Nie jestem oryginalna, bo podobnie ma większość bliższych i dalszych mi ludzi. I to też mnie smuci. Chciałabym móc odlecieć gdzieś daleko i wrócić dopiero jak będzie normalnie. Jestem bardzo zmęczona tym staraniem się o dobre samopoczucie. Tym bardziej mam dość, że mój starczy organizm mnoży przeszkody i wcale ze mną nie współpracuje. Ostatni rezonans dobitnie pokazał, że jestem ruiną i to niezbyt trwale zakonserwowaną.

wtorek, 9 lutego 2021

A optymizmu ni chu chu

Z własnej i nieprzymuszonej woli muszę uderzyć się w klatkę z piersiami i wygłosić samokrytykę, ponieważ, albowiem, gdyż moje ostatnie wpisy pasują do tytułu bloga jak garbaty do ściany, bo nie dość, że nudzę to jeszcze na łzawą nutę. A przecież miało być pozytywnie i wesoło. I co?  Niestety wesoło nie jest.

sobota, 6 lutego 2021

To już 20 lat, a wciąż smutno chociaż wspomnienia i fotografie blakną

Poprawiłam jej poduszkę, otulilam szczelnie kołdrą, ucałowałam i szepnęłam do  ucha: odpoczywaj mamusiu, do zobaczenia. Nie wiem, czy mnie słyszała, bo była nieprzytoma.  Zostawiłam ją na szpitalnym łóżku samą chociaż wiedziałam, że umiera i to jest nasze ostatnie pożegnanie. Nie miałam siły walczyć z lekarką obejmującą nocny dyżur, więc dałam się przepędzić. Piętnaście minut po moim powrocie do domu zadzwonił telefon.

poniedziałek, 1 lutego 2021

Emigracji wewnętrznej ciąg dalszy i niedzielny spacer

Dokoła dzieje się dużo ważnych spraw, a ja uparcie staram się trwać w izolacji od wszystkiego co zewnętrzne i na co nie mam większego wpływu. Sama narzuciłam sobie tę kwarantannę, żeby zebrać siły. Jak Budda zapatrzyłam się we własny pępek i odsiewam wszystko co mogłoby zakłócić mi spokój. Pogoda mi sprzyja, to latam po dworze i ładuję akumulatory.  Zima pięknie udekorowała moje ścieżki, więc korzystam przyglądając się drzewom, rzece, ptakom. Cieszę się z harmonii w naturze i buduję harmonię w sobie.

czwartek, 28 stycznia 2021

Taki sobie jubileusz, a radości nie ma za grosz


Dzisiejszego poranka popijając herbatę zastanawiałam się co też robiłam 10 lat temu o podobnej porze. Grzebałam, grzebałam pod grzywką, ale najwcześniejsze znaczące wspomnienie dotyczyło narodzin mojego pierwszego wnuka, a to przecież był już marzec. Ja wiem, że coraz częściej mam pamięć napadową i nie potrafię przewidzieć kiedy napad się przydarzy, ale bez przesady, wymazane dwa miesiące z życiorysu to jednak trochę za wiele. Sięgnęłam więc do słowa pisanego na blogu i jakoś skisłam. Minęło 10 lat i nic nie jest lepiej, a ja wciąż mam te same pytania i ciągle staram się obłaskawiać rzeczywistość pracując nad optymizmem, który coraz cięższy w obsłudze. No, niestety tak.