Jutro Dzień Babci, pojutrze Dzień Dziadka. Mnie te święta nie dotyczą. Babcią dopiero będę a moi Dziadkowie od dawna są w lepszym świecie. Nawet moja córka nie ma już z kim świętować. Jednak, tym, co się nie zmienia, jest nasza pamięć o tych, którzy kiedyś z nami byli. Obecni we wspomnieniach wciąż uczestniczą w naszym życiu. Kiedy kalendarz przypomina nam o ich święcie wracamy do nich, przynajmniej myślą.
Tak się składa, że kiedy ja byłam młoda takiego święta nie było. Babcie i dziadków szanowało się, z zasady, bo tak uczyli rodzice. Swoich dziadków nie znałam zbyt dobrze, bo jeden umarł kilkanaście lat przed moimi narodzinami a drugi, gdy miałam siedem lat. Najwięcej o nich wiem z opowiadań rodziców. Tylko moje babcie dożyły sędziwych lat, więc miałam okazję dobrze je poznać.
Moją ulubioną babcią, była babcia Antonina, mama mojego taty. Była łagodna i piękna. Wychowała sześcioro swoich dzieci i córkę średniego syna. Dla wszystkich wnuków była jednakowo serdeczna. Z dziadkiem Michałem, do końca życia byli sobie bardzo bliscy. W mojej pamięci są ludźmi, których mogę lubić, szanować a nawet podziwiać.
Babcia Józefa, moja druga babcia, nie była przeze mnie lubiana. Miałam jej za złe, że jest złośliwa, ciągle się czepia i strasznie dokucza mojej mamie. Wtedy nie wiedziano co to Alzheimer, więc uważałam że babcia jest po prostu złośliwą staruchą. Chociaż moja mama mówiła, że babcia jest szorstka, bo miała ciężkie życie, w którym nie było radości tylko ciężka praca, Trudno mi było przekonać się do babci Józefy. Za to dziadka Władysława od razu obdarzyłam sympatią. W opowiadaniach mamy był dobrym, serdecznym człowiekiem, który zbyt ciężko pracował i zmarł na gruźlicę.
Myśląc o moich dziadkach, często się zastanawiam, co po nich odziedziczyłam w genach, czego nauczyłam się na przykładzie ich życia, w czym jestem do nich podobna. Chińskie przysłowie mówi: „Przeszłość, jeśli jej nie zapomnisz, stanie się drogowskazem w przyszłości.” Kiedy moi dziadkowie szli po swoich życiowych drogach zapisywali jednocześnie kod, który dostałam w spadku wraz z genami rodziców. A słuchając opowieści o życiu dziadków, nauczyłam się odbierać świat według określonych wzorców. To kim jestem, zawdzięczam też, w pewnej mierze, moim dziadkom.
Po nie lubianej babci Józefie odziedziczyłam zaradność i umiejętność radzenia sobie w trudnych sytuacjach. W spadku po dziadku Michale mam wstręt do mazgajenia się i dystans do siebie. Babcia Antonina i dziadek Władysław przekazali mi pewien rodzaj uległości, dzięki któremu, nie zapierając się siebie, potrafię dogadywać się z ludźmi. To tylko kilka podobieństw, które wiążą mnie z moim dziadkami. Za wszystko jestem wdzięczna, ale teraz mogę dać moim dziadkom tylko serdeczną pamięć.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz