Przeglądałam dziś stare fotografie, na których czas zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu. Moi rodzice na ślubnym portrecie, ja w szkolnym fartuszku, moje rodzeństwo siedzące z babką przed domem, którego już dawno nie ma, ławka pod orzechem, na której siedziałam czytając książki. Każde zdjęcie to kropelka nostalgii, która rozlewa się po sercu budząc łagodny smutek. W moich wspomnieniach wszystko jest takie żywe, obecne, a przecież bezpowrotnie minione. Nawet gdyby jeszcze była ta ławka pod orzechem i mogłabym na niej usiąść, to nie byłoby już tak samo, bo ja taka jak wtedy jestem już tylko wspomnieniem. Tamte dni są jak zapach floksów i piwonii rosnących w ogrodzie za domem, kiedy zamykam oczy wciąż go czuję, ale nie mogę go przywrócić, rozpłynął się z wiatrem, który wtedy niósł go do moich nozdrzy.
Niedaleko mojego rodzinnego domu był park, po którym często spacerowałam. Moją uwagę zwrócił pewien starszy pan, który od wczesnej wiosny do późnej jesieni, siadał zawsze na tej samej ławce i nieobecnym wzrokiem patrzył przed siebie. Tkwił tak nieruchomo przez kilka godzin zatopiony w myślach. Zastanawiałam się wtedy, jak może tak długo bezczynnie siedzieć. Bardzo mnie to dziwiło, bo nie miałam pojęcia, że w myślach można podróżować przez całe swoje życie. Teraz wydaje mi się, że wiem, dlaczego starzy ludzie wciąż wspominają minione lata. W ten sposób szukają wytchnienia przed teraźniejszością i utrwalają swoje życie, które wraz z nimi przeminie.
Pewnej jesieni starszy pan przestał przychodzić do parku. Zastanawiałam się z jakiego powodu już nie siaduje na swojej ławce. Któregoś dnia, idąc ze szkoły, zobaczyłam klepsydrę przyklejoną na drzwiach kamienicy tuż obok parku. Przeczytałam imię, nazwisko, wiek i byłam pewna że klepsydra dotyczy starszego pana. Zawróciłam i poszłam do parku, żeby upewnić się, że ławka jest pusta. Do dziś nie wiem dlaczego odczułam taką potrzebę, skąd wzięła się moja pewność, że chodzi o starszego pana. Ławka nie była pusta – leżało na niej dużo zeschłych liści opadłych z klonu pod którym stała. Starszego pana już nigdy nie widziałam.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz