Przed chwilą skończył się pierwszy od 25 lat spektakl Teatru Telewizji na żywo. W programie była „Boska” w reżyserii Krystyny Jandy. Spektakl oparty na historii Florence Foster Jenkins, która nie miała głosu, nie miała słuchu, ale kochała śpiewać. Fałszując i zawodząc zachwycała się muzyką i własnym głosem. Radość, jaką dawał jej śpiew, dzieliła z ludźmi, których kochała tak samo jak muzykę.
Można powiedzieć o niej bezkrytyczna megalomanka. Ale można też nazwać ją spełnionym człowiekiem, który wbrew wszystkiemu miał odwagę robić to, co kochał.
Jej słowa: ”Ludzie mogą mówić, że nie umiem śpiewać, ale nikt nie może powiedzieć, że nie śpiewam.”, dokładnie oddają filozofię życiową, którą się kierowała. Jej pasją było śpiewanie, więc wbrew wszystkiemu śpiewała. I nikt nie mógł jej zarzucić, że marnuje swój urojony talent. Bo chociaż talent sobie uroiła, to jej miłość do śpiewu była jak najbardziej realna.
Lubię ludzi, którzy żyją z pasją. Lubię ich nawet wtedy, gdy są dziwni, niedoskonali, śmieszni, bo dla mnie istotniejsze niż społeczne przystosowanie jest podążanie za marzeniem. Wolę ich od zjadaczy chleba, którym życie upływa na trawieniu i gromadzeniu.
Sama też oddaję się różnym pasjom, bo tylko życie w uniesieniu i zachwycie jest życiem wartym zachodu. Przemiana białka może zachodzić bez zachwytu, ale to nie jest życie tylko egzystencja.
Kiedyś już pisałam na temat życia z pasją.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Szukaj na tym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz