Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 10 listopada 2014

Jest dobrze...



 


















Kartezjuszowskie: „Cogito ergo sum” to rzeczywiście jedyny dowód mojego istnienia. Sprawy niecierpiące zwłoki leżą odłogiem i ja leżę odłogiem z cierpiącymi przyszłymi zwłokami. Na więcej mnie nie stać. Ale... jest miło, uśmiecham się do swoich myśli, bo pierwszy raz od wielu dni jest mi dobrze, mimo bolicosiów. Jakiś pstryczekelektryczek przełączył zasilanie mojego mózgu i zamiast melancholii zatopiłam się w błogim spokoju i marzeniach. Czy trzeba więcej? Cieszę się i to jest wszystko, co mam do zrobienia, przynajmniej dziś.































obrazy złowione w sieci

sobota, 8 listopada 2014

Czytam...

































Powoli wracam do żywych, ale na działanie siły brak, więc wykorzystuję czas na czytanie. Skończyłam „Gry małżeńskie”, opowiadające historię pisarki, która zabiła męża i trafiła na dziewięć lat do więzienia. Fabuła tej książki ciekawa, ale  przedstawione postaci jakieś takie przerysowane, wpasowane w sztywne schematy, okrutnie wynaturzone, motyw zabójstwa, jak dla mnie, trochę wydumany, więc trochę mnie ta książka rozczarowała.  Za to „Miłośnica” będąca fabularyzowaną biografią Krystyny Skarbek, szpiega brytyjskiego wywiadu SOE, powaliła mnie na kolana. Przeczytałam ją jednym tchem i uważam, że to jeden z najlepszych utworów Nurowskiej. Dzisiaj zaczęłam czytać „Pożądanie mieszka w szafie” Piotra Adamczyka. To to pierwsza książka tego autora, ale mam nadzieję, że nie ostatnia.
 

Bardzo spodobał mi się ten fragment: „W internecie jest jak w „Państwie” Platona. Człowiek nie widzi prawdziwych rzeczy, ludzi, zjawisk, lecz złudzenia i cienie. U Platona ludzie siedzieli w jaskini i patrzyli na ścianę przed sobą. Za nimi palił się ogień. Między ogniem a nimi działa się rzeczywistość. Nie widzieli jej, bo byli do niej odwróceni plecami. Widzieli tylko cienie, które na ścianę rzucał płonący z tyłu ogień. Układali z nich swój złudny świat, nigdy nie poznając prawdziwego. Tak Platon przewidział istnienie świata wirtualnego, dziś w nim żyjemy jak jego ludzie w jaskini. Internet to współczesna jaskinia Platona. Tworzymy rzeczywistość ze swoich wyobrażeń. Budujemy światy, które nie powstają, wskrzeszamy ludzi, którzy nie istnieją. W świecie wirtualnym możemy być młodzi, piękni i bogaci. Nie mamy krzywych nóg ani cellulitu, próchnicy, kurzajek ani hemoroidów, zmarszczek, pryszczy na nosie, dziurawej skarpety, niewyprasowanej koszuli, nieświeżego oddechu. Nie wydzielamy brzydkich zapachów, lecz pięknie pachniemy. Możemy urosnąć o dziesięć centymetrów, schudnąć o dwadzieścia kilogramów. Możemy latać. A tam, po drugiej stronie klawiatury siedzą mieszkańcy jaskini Platona, którzy nam wierzą.”



Trafione w punkt, mogłabym się podpisać pod tymi słowami. To przerażające jak wielu ludzi jest uzależnionych od internetu i poza wirtualnym światem nie potrafi utrzymywać społecznych relacji. Internet, jak lustro, odbija naszą narcystyczną rzeczywistość, w której dominuje fałszywe self i rozbuchany do granic wytrzymałości konsumpcjonizm. Na różnych portalach społecznościowych można obserwować monidła będące odwrotnością schowanego za zasłoną portretu Doriana Graya. Smutne to wszystko... i jakieś nienormalne. Ludzie zamiast żyć zadowalają się pozorowaniem udanego życia...



obrazy złowione w sieci

wtorek, 4 listopada 2014

Udało się ból po stracie przemienić w dobro

W imieniu własnym oraz całej rodziny mojej nieodżałowanej córki,  Anny Przybylskiej, a także w imieniu księdza Grzegorza Milocha, pragnę wyjątkowo serdecznie podziękować wszystkim tym, którzy, zgodnie z życzeniem rodziny zmarłej, zamiast uświetnić ostatnią drogę Ani dywanem kwiatów, okazali gest i przekazali choć symboliczną złotówkę na rzecz gdyńskiego stacjonarnego domu hospicyjnego dla dzieci "Bursztynowa Przystań". Kwota uzyskana z tego tytułu na działalność hospicjum dziecięcego już dawno znacząco przewyższyła wszelkie prognozy czy przypuszczenia. Cieszy to tym bardziej, że od dnia pogrzebu minęły już 3 tygodnie, a pieniądze wciąż napływają. Darczyńcy indywidualni, jak i ci ze sfery biznesu podarowali do tej pory olbrzymią łączną kwotę 194 300 zł. To dowodzi, że idea bezinteresownej pomocy bliźnim, a szczególnie cierpiącym dzieciom, jest bliska sercu ogromnej rzeszy Polaków.
Całkowicie otwarcie i szczerze muszę przyznać, że widząc, jak dużo wysiłku trzeba włożyć w pozyskiwanie środków na bieżącą działalność hospicjum i jak często ta działalność bywa wystawiana na ciężką próbę pod względem materialnym, osobiście miałam bardzo ograniczoną wiarę w powodzenie tej zbiórki charytatywnej. Okazało się jednak, że śmierć mojego ukochanego dziecka - bez względu na rozmiar tragedii jaką była ona dla mnie - stała się impulsem koniecznym do uwolnienia ogromnych pokładów szczodrobliwości i dobroci drzemiących w ludzkich sercach. Jestem dumna, że siłą sprawczą tego sukcesu jest duch mojej córki.”

Ta wiadomość bardzo mnie ucieszyła. Lżej się żyje, łatwiej oddycha, gdy można liczyć na drugiego człowieka. A każdy ma coś dobrego, czym może się podzielić. 

I warto pamiętać słowa św. Jana od Krzyża: „O zmierzchu życia będziemy sądzeni z miłości”.

Działalność hospicjum można wspomóc, kierując datki na konto: Stowarzyszenie Hospicjum im. Św. Wawrzyńca Dom Hospicyjny dla Dzieci „Bursztynowa Przystań”, 75 1240 3510 1111 0000 4318 2794, Bank PEKAO SA II O/Gdynia. 

























obrazki złowione w sieci

poniedziałek, 3 listopada 2014

Listopady...



Ostatnie dni to czas zatrzymania w codziennym pędzie, zadumy, refleksji nad sensem życia. A skutek tych przemyśleń taki, że dusza boli. Bóg musi wysoko oceniać nasze możliwości skoro stawia przed nami takie wyzwanie jakim jest ludzki los. I nie ma odwrotu... trzeba sprostać.

Na pocieszenie taki plasterek na bolącą duszę - wiersz, który od rana za mną chodzi.


Listopady
 
Cale życie zrywam się i padam,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi,
i chwytają mnie złe listopady
czarnymi palcami gałęzi.

Ja upiłem się tym tchem, tym szumem,
niepokojem, który serce zatruł-
to dlatego śpiewać już nie umiem,
tylko wołam wołaniem wiatru,

to dlatego codziennie się tułam
po wieczornych, po czarnych ulicach
i prowadzi mnie wilgotny trotuar
w mgłę wilgotna, która bólem nasyca.

Acetylen słów płonie na wargach,
płonie we mnie bolesna maligna,
chodzę błędny, jak ludzie w letargu,
zewsząd, zewsząd niepokój mnie wygnał.

Nie ma wyjścia, nie ma wyjścia, nie ma wyjścia,
muszę chodzić coraz dalej, coraz dłużej.
Jestem wiatr szeleszczący w liściach,
jestem liść zagubiony w wichurze.

Tylko w oczach mgła i oczy bolą,
tylko serce bije coraz częściej.
Jak błękitny płomień alkoholu,
płoniesz we mnie moje nieszczęście.

Muszę chodzić, muszę męczyć się wiecznie,
w mgłę za włosy mnie wloką wieczory,
lecą za mną, nieprzytomne, pospieszne,
moje słowa, moje upiory.

Muszę wiecznie zrywać się i padać,
jakbym w piersi miał wiatr na uwięzi.
Pochwyciły stracona radość
nagie gałęzie.

Przelatują, wieją przeze mnie
listopady chwil, których nie ma...

To-tylko liście jesienne.
To-pachnie ziemia.

                                      Władysław Broniewski



obrazy złowione w sieci

sobota, 1 listopada 2014

„Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci”

  

Odwiedziłam groby bliskich. Zapaliłam światełko, ogrzałam serce płomykiem pamięci, postałam, pomilczałam. Szukałam w sobie zgody na to co nieuniknione a takie trudne. Bo w tej ostatniej drodze zawsze jesteśmy samotni, nawet jeżeli ktoś trzyma nas za rękę. Mijamy. Zostawiamy za sobą ostatnią rozpacz, ostatnią troskę o tych, co będą po nas płakać, ostatnie niezamknięte drzwi...