Szukaj na tym blogu

czwartek, 21 stycznia 2016

DZIEŃ BABCI 2016 ROKU


Świętowałam dzisiaj Dzień Babci, najpierw w przedszkolu, później u córki, która przygotowała mały poczęstunek. Dostałam laurki, wierszyk, dużo całusów, uścisków  i głasków.  Babciowanie przychodzi mi łatwo i daje mnóstwo radości. Po prostu kocham kochać tego małego i dziękuję Opatrzności, że mogę to robić. Nie jestem oryginalna, większość babć tak ma, ale co mi szkodzi podzielić się tą radością? Nic, więc się dzielę. Czyż on nie jest cudny? Moim zdaniem bezapelacyjnie jest.                                                                                                       



środa, 20 stycznia 2016

Pytanie: marchewka czy nać?




Patrząc na ten rysunek, zadałam sobie pytanie: którym królikiem wolę być? Tym, który na pierwszy rzut oka ma więcej, więc inni mu zazdroszczą? A może jednak tym, który ma to co istotne chociaż niezbyt widoczne? Nie miałam trudności z odpowiedzią.

Niestety dla dużej rzeszy ludzi odpowiedź wcale nie jest taka oczywista. Omamieni konsumpcyjnym stylem życia zbyt często zapominają co jest naprawdę istotne. 

Pytanie "mieć czy być?" już dawno się zdeaktualizowało. W dzisiejszych narcystycznych czasach nie mieć tego co mają inni, czym można się pochwalić, czego inni mogą zazdrościć, jest równoznaczne z "nie być". Smutne to, że coraz więcej ludzi żyje wyłącznie dla poklasku i pod dyktando reklamodawców,  nie znając swoich prawdziwych pragnień.  

Dlatego warto się pilnować, żeby natka nie była ważniejsza od marchewki.

obrazek złowiony w sieci

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Życie jak przysmak























"Życie jest jak przysmak – ktoś go sobie ciągle odmawia, ktoś zjada potajemnie w ukryciu, ktoś się wiecznie odchudza i wybrzydza i rezygnuje, a ktoś pozwala sobie na konsumowanie z rozkoszą – nie żałując ani nie obwiniając się po zjedzeniu, pozostając w stanie błogim i sytym".    T.Varukha 

Pomyślałam o tym cytacie po wczorajszym spotkaniu ze znajomą, która mi się zwierzyła, że ciężko jej się żyje; rodzina wredna, pieniędzy wciąż za mało, świat dookoła psieje, no i ta starość tuż za progiem odbierająca resztkę nadziei.

- No to może  coś z tym zrób - powiedziałam - na początek możesz przestać obsługiwać męża i dorosłe dzieci a w tym czasie zająć się czymś co da ci trochę radości...
- Daj spokój, to nie przejdzie - przerwała mi.
- Skąd to wiesz? Próbowałaś?                                                 -Co będę próbować, jak wiem, że się nie da?- odpowiedziała.
- Z takim podejściem to na pewno nic nie zmienisz.
- Wiem, ale co ja mogę? - spytała retorycznie.

  
Jej retoryczne pytanie zawisło w próżni, bo co miałam jej powiedzieć? Że część swojej biedy ma na własne życzenie? Że człowiek zawsze coś może, chociaż bywa, że to "coś"  to bardzo niewiele? Że tyle dostaniemy z życia ile sami postaramy się wziąć? Że zawsze warto wiele od życia wymagać i wyciskać je jak cytrynę? Zmieniłam temat, bo nie ma sensu doradzać komuś na siłę, a wygląda na to, że ona już dawno się poddała i na jedno rozwiązanie ma dwa problemy.                                                                                         
Oprócz niej znam jeszcze co najmniej parę osób, które systematycznie dławią się tym życiowym  przysmakiem, bo, chcąc iść po linii najmniejszego oporu, wciąż stoją w kontrze do własnych pragnień i marzeń, szukając wygody rezygnują z tego, co w życiu najistotniejsze - życia w zgodzie ze sobą. Często bywa, że zamiast własnego życia chcą mieć życie jak z telewizyjnej reklamy, ponieważ sądzą, że wtedy osiągną prawdziwe szczęście. A tu nic z tego, rzeczywistość skrzeczy, więc obrażają się na swój los i ograniczają się do narzekania na wszystkich i wszystko. Nie mogąc dostać wszystkiego, nie sięgają nawet po to co mają w zasięgu ręki. Czy można im pomóc? Pewnie tak, ale najpierw powinni się na tę pomoc otworzyć. Niestety nie zawsze chcą, bo zmiany wymagają wysiłku i choćby odrobiny wiary, że może być lepiej.

Nie czuję się powołana do naprawiania innych, a poza tym,  mam ze sobą dosyć roboty.  Mnie też czasami życie  nie smakuje i staje ością w gardle. Jednak nie odpuszczam, nie mówię, że się nie da, choć często mam na to wielką ochotę. Po prostu robię co mogę, żeby choć trochę poprawić swój los, nie zwalniam się z obowiązku dbania o swoje szczęście, i trzymam się nadziei, że to coś da.                                                                                                            Skutek jest taki, że mam lepiej niż moja znajoma, ale też bardziej się o to "lepiej" staram. Trochę zrządzeniem losu, a trochę na własne życzenie - każda z nas ma to co ma.                                                                                                                                                                              Słodkiego, miłego życia Wam życzę.




czwartek, 14 stycznia 2016

Polecam



Byłam z psiapsiółką w kinie na filmie "Moje córki krowy" wg scenariusza i w reżyserii Kingi Dębskiej.   Ta tragikomedia, opowiadająca wzruszająco i zabawnie o rzeczach ostatecznych, bardzo mnie poruszyła. Choroba, śmierć, odchodzenie najbliższych, rozczarowanie życiem, które nijak nie przystaje do naszych oczekiwań, to nie są zabawne rzeczy, a jednak Dębska świetnie ubrała te mroczne tematy w śmiech.                                                                                                            Śmiałam się i wzruszałam na przemian obserwując jak każdy z bohaterów filmu mierzy się we własny sposób z cierpieniem, przed którym nie ma ucieczki. Czy chcemy czy nie śmierć jest częścią życia i każdy musi się z tym pogodzić. Film Dębskiej pomaga oswoić ten trudny temat. Pokazuje też, że życie trwa do końca, więc nawet w cierpieniu, w chorobie, z ostatecznym wyrokiem, że mamy już tego życia niewiele,  trzeba szukać tego co radosne. Urodziłeś się, więc nie ma odwrotu - musisz sprostać życiu jakie zostało ci dane i wziąć z niego tyle dobrego ile się da.                                                                                                                                                                            Podobno scenariusz powstał na kanwie osobistych doświadczeń reżyserki, więc tym bardziej należą się jej gratulacje, że  tak ciężkie doświadczenie przerobiła, mimo wszystko, na pogodny choć bardzo nostalgiczny film. Wielkie brawa dla aktorów; Agata Kulesza rewelacyjna, Marian Dziędziel poruszający, Gabriela Muskała bardzo zabawna. Bardzo polecam obejrzenie filmu, bo naprawdę warto.

wtorek, 12 stycznia 2016

Osho raz jeszcze




Lubię czytać Osho, lubię się dzielić tym co dobre, więc  voilà...

*  *  *

Fundamentalne niewolnictwo

Sfrustrowana stara panna była utrapieniem dla policji.
Nieustannie dzwoniła, mówiąc, że pod jej łóżkiem znajduje się jakiś mężczyzna.

W końcu wysłano ją do szpitala psychiatrycznego, gdzie podawano jej najnowsze lekarstwa.
Po kilku tygodniach przyszedł do niej kierujący oddziałem doktor, aby z nią porozmawiać i sprawdzić, czy została wyleczona.
– Panno Rustifan, czy teraz widzi pani mężczyznę pod łóżkiem? – zapytał doktor.

– Nie – odpowiedziała.
Ale gdy lekarz już podpisywał jej zwolnienie, dodała:
- Teraz widzę dwóch.
Lekarz powiedział pracownikom szpitala, że na problemy tej kobiety, które nazwał „złośliwym dziwactwem”, jest tylko jedno lekarstwo.
Zasugerował , aby w jej pokoju odwiedził ją Wielki Dan, szpitalny stolarz.
Sprowadzono Wielkiego Dana, opowiedziano mu, co dokucza kobiecie i poinformowano go, że zostanie z nią zamknięty na godzinę.
Dan odparł, że to nie potrwa aż tak długo.
Grupa ciekawskich zebrała się w tym czasie na półpiętrze.
Z pokoju dochodziły głosy:
- Nie, przestań Dan. Matka mi tego nie wybaczy!
– Przestań wrzeszczeć. Trzeba to w końcu kiedyś zrobić. Powinno się to stać już parę lat temu!
– Więc twoim sposobem jest przemoc, brutalu!
 – To tylko coś, co zrobiłby twój mąż, gdybyś go miała.
Medycy nie mogli już dłużej wytrzymać, wpadli do pokoju.
– Uleczyłem ją! –powiedział stolarz.
– Uleczył mnie – powiedziała panna Rustifan
– odpiłował nogi łóżka.

Czasami lekarstwo jest bardzo proste. A ty robisz tysiące innych rzeczy.  Stolarz postąpił dobrze.Odpiłował nogi łóżka i wszystko się skończyło.


Miłość, wolność, samotność - Osho 



obrazek znaleziony w sieci