Pierwszy dzień wiosny przywitałam z nadzieją. Żal mi że nie nacieszyłam się zimą, bo prawie całą przechorowałam, ale nie mogę już tego zmienić. Co mnie ominęło, jest już przeszłością i tak muszę na to patrzeć.
Paulo Coelho napisał: „Wszystkie bitwy naszego życia czegoś nas uczą, nawet te, które przegraliśmy.” Nie sposób się z nim nie zgodzić, bo każde doświadczenie, każda radość, każdy ból, dają nam szansę na kształtowanie siebie i bardziej dojrzałe życie.
Staram się o tym pamiętać, ale nie zawsze tak było. W przeszłości zamiast wyciągać wnioski z tego co mnie spotykało, skupiałam się na rozczarowaniu przegraną i wolałam unikać walki. Skutek był taki, że byłam coraz bardziej niezadowolona z siebie i tego jak żyłam.
A przecież każdy ma jakąś przeszłość, jedni lepszą inni gorszą. Ale, chociaż nasza przeszłość wpływa na to jacy jesteśmy, to nie powinniśmy szukać w niej usprawiedliwienia. To że raz coś się nie udało nie oznacza, że nie uda się nigdy.
Życie składa się z różnych problemów, ale jeżeli chcemy dostać to na czym nam zależy, to trzeba je rozwiązywać. Przegrana i wygrana, to dwa możliwe skutki naszych działań. A człowiek ma po to rozum, żeby z niego korzystać i zmieniać to co mu nie pasuje.
Poszłam więc po rozum do głowy i założyłam że będę żyła najlepiej jak umiem a niepowodzenia wpiszę w koszty. Dlatego teraz, kiedy życie mnie wkurza i kopie po kostkach, mu mówię: Kocham cię życie i co ty na to? Możesz się poprawić albo pęknąć ze złości. Wybór należy do ciebie, bo ja się nie dam.
Jak do tej pory, to gadam jak dziad do obrazu, bo życie jest jakie było, ale ja się nie zniechęcam. Wszyscy mają jakieś lekcje do odrobienia i nie ma sensu uciekać na wagary, bo życie to inny rodzaj szkoły, taki, w którym nie można wagarować.
Moja recepta na wyjście z przegranej bitwy jest prosta.
a) wyciągamy głowę z piasku, bo w takiej pozycji mamy
wystawione cztery litery i aż się prosimy, żeby życie nam dokopało.
b) podnosimy się na łokciu, bo to taki wysiłek, na który nawet ledwie żywy człowiek może się zdobyć jak musi.
c) następnie wstajemy na kolana a z tej perspektywy widzimy i swoją bezradność, i możliwość stanięcia na nogi.
d) chwytamy wszystko, co pomoże nam się podnieść i wstajemy.
e) kiedy już stanęliśmy na nogi, pazurami trzymamy się pionu, bo wiemy, że nie możemy sobie pozwolić na nic innego.
f) wyciągamy wnioski na przyszłość i cieszymy się, że chociaż nie wygraliśmy, to jednak próbowaliśmy zawalczyć o siebie.
Za radą Coelho nie wypieram się przegranych bitew i szukam sensu także w porażkach. Uważam że o zadowoleniu z życia decyduje nie to, co nas spotyka, ale jak na to patrzymy.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz