Rozmawiałam dziś z panią Heleną, którą znam od czterech lat. Na początku naszej znajomości ja byłam wolontariuszką a ona moją podopieczną. Jednak w bardzo krótkim czasie nasze relacje stały się znacznie bliższe. Teraz łączy nas duża zażyłość, bardzo się lubimy a pani Helena stała się dla mnie bliskim człowiekiem. Ja też jestem dla niej ważna, więc interesuje się moimi sprawami i dobrze mi życzy. Ze względu na wiek mogłaby być moją matką, ma nawet córkę, która jest tylko kilka miesięcy ode mnie młodsza.
Często rozmawiamy o różnych rzeczach i obie lubimy te rozmowy. Pani Helena ma różne zainteresowania i mimo wieku wciąż ciekawi ją świat. Dyskutujemy o książkach, serialach, polityce i życiu.
Dzisiaj zadzwoniła z pytaniem, co wiem o Epikurze. Przypomniałam sobie podstawowe założenia jego filozofii: szczęście jako suma doznanych przyjemności, przyjaźń jako sposób na bycie z ludźmi, wolność od lęków egzystencjalnych jako sposób na odczuwanie radości życia. Potem zastanawiałyśmy się obie, jak ta filozofia ma się do naszych zapatrywań na życie i co mogłybyśmy z niej wziąć dla siebie. Czy dałoby się w praktyce wykorzystać, to co nam się spodobało. Takie nasze własne: epikureizm - tak, wypaczenia (czyli nadmierny hedonizm) - nie. Obśmiałyśmy jeszcze nasze pobożne życzenia i zamiłowanie do mędrkowania. I musiałyśmy skończyć rozmowę, bo gadałyśmy już ponad godzinę a pani Helenie astma zaczęła odbierać oddech.
I pomyśleć że jak zaczynałam pracę jako wolontariuszka, to byłam przekonana, że będę tylko dawać. Okazało się jednak, że więcej dostaję. Za chęć bezinteresownego niesienia pomocy dostałam wiele życzliwości i poznałam ciekawego człowieka, który dzieli ze mną swoje spojrzenie na świat i doświadczenie życiowe.
Zawsze powtarzam że mam szczęście do ludzi. Pani Helena jest tego dowodem. Przecież mogłam trafić na podopieczną, która skupiałaby się tylko na narzekaniu na starość, ze wszystkiego byłaby nie dość zadowolona i miałaby mi za złe, że nie spełniam jej wszystkich życzeń. Wiem jak to wygląda, bo wśród podopiecznych stowarzyszenia są i takie osoby. Najczęściej to one najbardziej cierpią z powodu samotności, bo zrażają do siebie nawet najbardziej oddanych wolontariuszy. Cóż, nie ma zbyt wielu chętnych do przytulania jeża.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz