Szukaj na tym blogu

sobota, 11 lipca 2020

Zawsze długo, to dzisiaj będzie krótko

W dzisiejszym wpisie parę uwag w kwestii formalnej. Nie da się nie zauważyć, że ostatnio często zamieszczam posty.  I nie dość, że wpisy są częste, to jeszcze długie. Mam nadzieję, że nie są głupie, ale nawet jeżeli są, to zwracanie mi uwagi nic na lepsze nie zmieni, więc proszę się nie fatygować. Jak wiadomo, wyżej dupy się nie podskoczy, więc i ja nie dam rady. Żeby tak wytłumaczyć się do końca z wykwitu tej mojej grafomańskiej twórczości, to muszę powiedzieć, że przez cztery lata milczałam jak zaklęta, to uzbierało mi się dużo chęci do składania literek. Dlatego zanim się nie wypiszę, żeby być na bieżąco z moim blogiem, to trzeba będzie czytać i czytać. A teraz już kończę, bo chociaż raz chciałabym trzymać się tematu i być w zgodzie z tytułem. I na dzisiaj to by było na tyle. 


Rysunek złowiony w sieci.

czwartek, 9 lipca 2020

Tak się robi kampanię wyborczą


Dobra wiadomość. Może się udać. Koleżanka, której córka pracuje w firmie zajmującej się badaniami rynku powiedziała, że PiS zleca codzienne badanie preferencji wyborczych. Ostatnie wyniki są bardzo niepokojące dla PiS. To by się zgadzało, bo dzisiaj TVP pobiło wszelkie rekordy w atakowaniu Trzaskowskiego. W internecie też wysyp pisowskich trolli, więc coś jest na rzeczy. Jeżeli tylko nie będzie fałszerstw, to Trzaskowski powinien wygrać. Oby mocno Trzasnęło. I na dzisiaj to by było na tyle.
 

środa, 8 lipca 2020

Wybory prezydenckie. Wybieram człowieka, odrzucam marionetkę


















Miałam już nie zajmować się polityką, bo przez nią strasznie psuje mi się charakter, ale muszę, bo inaczej się uduszę. Dlatego notuję tu kilka ciekawostek związanych z wyborami. Kilka, bo wszystkich nie dam rady, tak wiele jest tego wyborczego badziewia, które psuje mi charakter i język.

Po pierwsze, żona rezydenta pałacu prezydenckiego Agata Duda przemówiła i to jest pierwszy wyborczy cud. Zachęcała kobiety do badania piersi. Brawo. Szkoda tylko, że przez 5 ostatnich lat (że tak polecę pisowskim leitmotivem) ani razu nie poparła kobiecych spraw, ani organizacji walczących o prawa kobiet. Na wstępie odgrażała się, że ona prezesa Kaczyńskiego się nie boi, ale zobaczyła, jak bardzo mąż się boi, więc siedziała cicho. Teraz się odezwała, może ze strachu, bo jak Andrzejek nie wygra, to z czego będą płacić te raty za apartament w Krakowie.

Po drugie. Mateusz Morawiecki, słusznie zwany Mateuszkiemkłamczuszkiem, traktuje ludzi, jak idiotów, którym można wcisnąć każdą głupotę. Emerytów, szczególnie tych ze wschodu Polski, namawia, żeby koniecznie poszli na wybory, bo już nie trzeba się bać  zakażenia, ponieważ epidemia jest w odwrocie. Ciekawe, bo Sanepid podaje średnio 300 nowych przypadków zakażenia dziennie. Ale przecież nie chodzi o fakty. Chodzi o głosy ciemnego ludu, więc niech wszystkie staruchy lecą kurcgalopkiem głosować na Dudę, jak się pozarażają to ZUS będzie miał lżej.
Samorządom, jako kiełbasę wyborczą, Morawiecki rozdaje promesy na pieniądze, które nigdy do samorządów mogą nie trafić, bo dotychczas obie izby parlamentu nie uchwaliły jeszcze stosownego prawa. Ale przecież, jak należy się do partii, która w nazwie ma prawo i sprawiedliwość, to można postępować bezprawnie, można też wzorem różnych mafiozów przepisać cały majątek na żonę. Ważne, żeby nie jeść ośmiorniczek i w stosownej chwili pomachać przed kamerą czekiem, który może ogłupić wyborcę. 

Morawiecki zarzuca Trzaskowskiemu, że ten ostatni zmienił zdanie w sprawie wieku emerytalnego i 500+. A ja jestem ciekawa, jak Morawiecki czuje się z tym, że był doradcą PO i popierał konieczne dla ekonomii cięcia wydatków. To Trzaskowski zmienił zdanie, a Morawiecki nie? No, czegoś tu nie rozumiem. Zapomniał, czy próbuje zakłamać? Szkoda, że oklaskujący go ludzie nie zadają sobie takich pytań.

Wciąż  nie wiemy, jak wygląda sytuacja budżetowa państwa, bo rząd milczy na ten temat, jak zaklęty. Wiadomo, że w związku z Covid-19 wpływy do budżetu zmalały, ale społeczeństwo dopiero po wyborach dowie się, że na nic nie ma pieniędzy. I wtedy samorządowcy będą sobie mogli tymi promesami co nieco podetrzeć.

Po trzecie. Rezydent pałacu prezydenckiego (powtarzam rezydent, bo w stosunku do tego człowieka słowo prezydent nie przechodzi mi przez usta), Andrzej Duda wziął udział w kolejnej debacie. Brawo. A nawet brawo bis. Szkoda, że ta debata była zorganizowana w formie wiecu poparcia. Szkoda, że Duda odpowiadał jedynie na pytania ułożone przez Kurskiego, które zadawali podstawieni sługusi pisowskiej nomenklatury. Ja nawet rozumiem, że Duda woli odpowiadać na pytania, do których się przygotował. Rozumiem, że woli być przepytywany przez swoich, ale, jak go nie daj Boże wybiorą, to będzie reprezentował też tych "nie swoich". Dlatego należałoby odpowiedzieć też na pytania tych, których akurat nie lubi, bo oni nie lubią jego. Niestety, Duda jest tchórzem, więc nie zaryzykuje. Zawsze to łatwiej ogłupić głupich niż przekonać mądrych. Duda za mądry nie jest, chociaż ma doktorat, ale widocznie u niego inteligencja ma przebieg bezobjawowy, jak to mówią dowcipni ludzie. 

Żeby się przekonać, jak Duda jest beznadziejnie miałki, wystarczy przytoczyć, jakich używa argumentów przeciwko kontrkandydatowi. Zdaniem Dudy za wypadek warszawskiego autobusu, którego kierowca był pod wpływem narkotyków, odpowiada prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Kto to kupi? Chyba tylko idiota. Mam za złe Trzaskowskiemu, że nie pojechał na tę ustawkę do Końskich, chociażby po to, żeby pokazać, że to była propagandowa ustawka za publiczne pieniądze.

Ostatnio głośna była sprawa ułaskawienia pedofila. To, że prezydent skorzystał z prawa łaski dla pedofila, to jedno. To, że powiedział, że ułaskawił, bo tam gwałtu nie było i to sprawa rodzinna, więc przychylił się do prośby konkubiny skazanego i jej córki, to drugie. Ale to, jak zapierał się własnych słów, gdy jego zachowanie zostało mu wytknięte przez opozycję, to trzecie. Ten człowiek nie ma krztyny honoru i sam już chyba nie wie, co może powiedzieć i co powinien myśleć. Cóż. Prezes Kaczyński znowu zszedł do podziemia, więc tam może nie być zasięgu i Andrzejek taki pozostawiony sam sobie, bez telefonicznych instrukcji plącze się biedaczyna i potyka o własne nogi.

A tak na marginesie, to za prezydentury poprzednich prezydentów, lista osób ułaskawionych była jawna, teraz jest wszystko tajne przez poufne. Jak dziennikarze nie wyśledzą, to społeczeństwo nic nie wie. A przecież prezydent prawa łaski udziela w imieniu narodu. Niestety, jak naród się kupuje, to potem można mieć naród w dupie.

Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć tej oślizgłej propagandy, finansowanej ze wspólnej kasy, tego traktowania wyborcy jak przekupnego dziada, ale, jak widać po sondażach, w Polsce jest wielu ślepców i głupców, jak wygra Duda będzie więcej dziadów.  Głosowanie na Dudę, to głosowanie na PRLbis, gdzie I sekretarzem będzie dalej Jarosław Kaczyński. Nie rozumiem, jak można tego nie widzieć i jak można tego chcieć.

Ja na pewno na Dudę nie zagłosuję, bo kłamliwych hipokrytów, bez kręgosłupa moralnego, popierać nigdy nie będę. Z historii wiem, że to źle się kończy. Polska miała już kiedyś prezydenta, który był taką samą wydmuszką jak Duda. Różnica jest tylko taka, że Duda ma instrukcje od Kaczyńskiego, a Bierut słuchał sekretarzy z ZSRR. Jednak podobieństw jest więcej. Bierut też podlizywał się tym najmniej wykształconym i z całym aparatem partyjnym atakował inteligencję. Też był populistą i podpisywał specustawy. Też kupował ludzi za ich własne pieniądze i straszył ich tymi "nie swoimi".

Ja wolę na stanowisku Prezydenta Polski człowieka, który posługuje się swoim sumieniem, który patrzy w przyszłość. Mam już dość odniesień do przeszłości i mantry: "PO przez 8 ostatnich lat" w odpowiedzi na każdy zarzut pod adresem obecnej władzy. Bo przez 5 ostatnich lat cofnęliśmy się o lat 50. Stawiam na zmianę i uśmiechniętego prezydenta, który nie budzi demonów przeszłości i nie ma problemów z kręgosłupem. Stawiam na Rafała Trzaskowskiego, bo wierzę, że on będzie prezydentem wszystkich Polaków, a nie tyko swoich Wolaków. 
I na dzisiaj to by było na tyle.


















poniedziałek, 6 lipca 2020

Słów kilka o tym, jak się brzydko wyrażam i jeszcze sobie przy tym rymuję




















Skoro doniosłam na moją dobrze wychowaną koleżankę Dorotę, to pora uderzyć się we własne piersi. W końcu nie tylko Dorota się na starość zepsuła. Niestety, ja też się zepsułam. Pocieszające jest tylko to, że obie zepsułyśmy się w dobrym towarzystwie i żadna z nas, choć zepsuta, to jednak nie śmierdzi. My z Dorotką ciągle takie niezdecydowane, czy płakać, czy qrwiać. Bo wychowanie hamuje, a codzienność ciśnie. I bądź tu człowieku mądry. Poza tym, w naszym wieku, to do innego zepsucia jest mało okazji, wiec pozostaje tyko się powyrażać. Jak już zagaiłam, to zaczynajmy te opowieści dziwnej treści.

Jak już nie raz się pochwaliłam, chociaż prawdę mówiąc, to nie ma się czym chwalić, ja się brzydko wyrażam. Kiedyś tak nie miałam, można nawet powiedzieć, że byłam purystką.  Moi rodzice nie używali wulgarnego języka, w moim środowisku wulgaryzmy też były źle widziane, więc długo byłam wstrzemięźliwa w niecenzuralnym wyrażaniu emocji.

Dawniej raziło mnie nawet słowo "dupa" i jak mi się czasem wypsnęło, to zaraz przepraszałam. Jednak do złego mnie ciągnęło. Cóż, natury nie oszukasz. Bardzo podobało mi się takie powiedzenie "Nie widziała dupa słońca" jako krótkie podsumowanie czyiś przechwałek, szczególnie tych bardzo przesadzonych. Ale, jak już wspomniałam, bardzo się pilnowałam, żeby "dupą" nie kalać języka, więc powiedzenia nie używałam. Teraz żałuję, bo mogłam szybko podsumować parę znanych mi osób, a tak bawiłam się w dyplomację i traciłam czas. Jest wiele innych powiedzonek z dupą w roli głównej, ale do mnie najbardziej przylgnęło "mam to w dupie", skrótowo określane jako "wdupiemanie" oraz "nie zawracaj mi dupy", ale to ostatnie używane wyłącznie w stosunku do męża, którego nie mogę mieć w dupie, więc grzecznie proszę, żeby mi rzeczonej dupy nie zawracał. O, jaka ze mnie straszna baba, nawsadzałam kilka dup w jednym zdaniu i nawet nie mrugnęłam. Ale co zrobić, grzeczna już byłam, czas na zmiany. Dlatego, jak ktoś ma wrażliwe uszy, to proszę dalej nie czytać, bo ja dalej będę się brzydko wyrażać, umiarkowanie brzydko, ale jednak.

Jakby ktoś mnie pytał, kiedy najczęściej wyrażam się niecenzuralnie, to powiedziałabym, że wtedy, kiedy mnie coś boli, denerwuje albo bardzo zasmuca. I w tym jestem podobna do większości ludzi. Brzydkie wyrazy najbardziej cisną mi się na usta w takie dni, gdy dusza wyje, dupa boli, a pocieszenia znikąd nie widać. Najupierdliwsze smutki wyłażą wtedy ze wszystkich zakamarków i domagają się uwagi. Za to mój ciężko wypracowany optymizm siedzi wtedy w kącie i na wszelkie próby uruchomienia go odpowiada wulgarnie: spierdalaj babo. I wtedy na nic zdaje się szukanie tych haczyków, na których zawsze zawieszam wszystkie nawet najmniejsze powody do radości, żeby sobie na nie popatrzeć, jak będzie ciężej. Bo te haczyki są dobre, jak człowiek ma chandrę, ale jak boli dusza, to można sobie te haczyki w dupę wsadzić. Od razu mówię, że mnie dupa boli nie dlatego, że nawsadzałam sobie tych haczyków. Nie, to nie od tego. Masochistką nie jestem, żeby się sama okaleczać. Mnie naprawdę boli wszystko, co jest w okolicach rzeczonej dupy i jeszcze trochę powyżej. Żeby tylko bolało, to jakoś bym zniosła, ale to bolenie często łączy się z tym, że nie mogę rzeczonej dupy z łóżka ruszyć i uciec od tych smutków upierdliwych do ludzi, do życia. I wtedy pozostaje mi tylko brzydko się wyrażać.To się wyrażam.

Kiedy rano wstaję i mam awersję do życia, szczególnie po dobrze nieprzespanej nocy, to często do mobilizacji używam wymyślonych przez siebie rymowanek, wulgarnych, ale mnie śmieszą.

Dupa blada u sąsiada,
u sąsiadki blade zadki.
Baśka zbieraj swe pośladki,
w dupie miej życiowe spadki.

Jak nie pomaga, to dodaję jeszcze jedną.

Zamiast płakać, drzeć ubranie, 
praktykuj Baśka wdupiemanie.

Skuteczność tych apeli jest różna, tak jak różne są poranki, ale staram się wszelkimi możliwymi sposobami wracać do żywych.

Osobnym powodem do wyrażania się brzydko jest polityka. Powiem więcej, jak się patrzy na niektórych polityków, to gwałtem na własnym organizmie jest wyrażanie się o nich ładnie. A ja wszelkiemu gwałtowi jestem przeciwna, więc się wyrażam. I nawet nie mam po tym dyskomfortu. Może jednak nie będę tu szczegółowo cytowała, jak się o  niektórych politykach wyrażam, bo ani nie jestem w tym mistrzem, ani nie jestem z tego dumna. Niech wam wystarczy informacja, że nie tylko Wy przeklinacie. Zacytuję tylko jedno przekleństwo, które sobie zapamiętałam, bo bardzo boleśnie brzmi:"kutas jebany w kółko zakręcany, musztardą smarowany". Do którego polityka Wam pasuje takie przekleństwo? Od razu odpowiadam, że mnie do prawie każdego z opcji zawsze nieprawych i niesprawiedliwych. Dodam jeszcze, że tak wyraził się mój znajomy, który z zasady nie przeklina. Co ta polityka robi z ludźmi. Strach się bać.

A wracając do przeklinania, to nie znoszę, jak ktoś używa nazwy źle prowadzących się pań zamiast przecinków. Dla mnie przekleństwo musi być jakoś uzasadnione, bo inaczej nie ma racji bytu i tylko zaśmieca język. Dlatego ja zawsze qurwiam z uzasadnieniem. Nigdy, tak sobie, żeby gębę otworzyć.

Zastanawiało mnie, dlaczego puszczenie pod nosem paru wulgaryzmów przynosi ulgę, bo ja dociekliwa jestem. Poszukałam informacji u wujka Google i trochę się dowiedziałam.

Polacy-klna-jak-szewcy-dlaczego-tak-bardzo-lubimy-wulgaryzmy.read
Przeklianie-jak-stosowanie-wulgaryzmow-wplywa-na-nasz-mozg-i-emocje
 

Temat mnie zainteresował, więc na pewno sięgnę do tekstów źródłowych. Jedno co mi się nie zgadza, to stwierdzenie, że najwięcej wulgaryzmów używają ludzie młodzi, a na starość język łagodnieje. U mnie jest odwrotnie. Ale widocznie ja taka odwrotna jestem we wszystkim, więc z naukowcami sprzeczać się nie będę. Bo ja tak mam, że zawsze słucham mądrzejszych.

Jak się już wyspowiadałam, to pora kończyć. Nie mogę powiedzieć, że więcej grzechów nie pamiętam, ale o tym innym razem. I na dzisiaj to by było na tyle.






Zdjęcia idolki złowione w sieci.

piątek, 3 lipca 2020

Słów kilka o tym, co przeszkadza Dorocie


Moja koleżanka Dorota przez całe swoje nie najkrótsze życie była bardzo grzeczna.  Mama skutecznie wbiła jej do głowy, że dziewczynki zawsze są miłe, ładnie ubrane i nie powinny się brzydko wyrażać. Dorota, która walczyła z matką na wielu innych polach, w kwestii nieużywania brzydkich wyrazów była zgodna. Nie używała. Jednak wszystko się zmienia i bywa, że na gorsze, że tak filozoficznie zagaję.

Dorota odwiedziła mnie, żeby trochę pogadać o tym, co nas cieszy i gniecie. A, że życie lekkie nie jest, to tematów nam nigdy nie brakuje. Poza tym strasznie długo się nie widziałyśmy, więc trzeba było się spotkać. Tym razem umówiłyśmy się na powietrzu, na pięknym skwerku na moim osiedlu. Obie zadeklarowałyśmy, że jesteśmy na diecie, więc przyniosłam skromny poczęstunek tj. słone paluszki i sałatkę wielowarzywną z dodatkiem fety oraz herbatę w termosie.
- O polityce dzisiaj nie rozmawiajmy, bo to nie na moje nerwy - zastrzegła na wstępie Dorota.
- Zgadzam się z tobą, też mam polityki po kokardkę i kucyki - określiłam swoje stanowisko.
- No to jeden problem z głowy - skwitowała Dorota i nawet się uśmiechnęła.
- To co u ciebie dobrego - zagaiłam z nadzieją na jakiś fajny temat do obgadania. 
- Tak właściwie u mnie to niewiele się dzieje, ale za to w pracy - powiedziała konspiracyjnie Dorota.
Ja nadstawiłam uszu i rzuciłam się na paluszki, bo ta dieta jest strasznie okrutna.
- Wiesz, mnie nie zwolnią, bo mam pół roku do emerytury - zaczęła w miarę optymistycznie koleżanka. Jednak szybko poszukała problemów nie swoich, ale zawsze. 
- Ale ci moi to bardzo się boją. Iza sama wychowuje synka i mieszka kątem u rodziców, więc jak straci pracę to nie będzie miała z czego żyć - powiedziała Dorota.
- Może nie będzie tak źle skoro ma rodziców. Pomogą jej - starałam się znaleźć coś pozytywnego, bo ja tak mam, że ciągle szukam pozytywów, zamiast przykładem większości mojego narodu szukać dziury w całym. Inna sprawa, że ten mój naród to sam te dziury w całym robi, żeby później miał czego szukać. Ale tak tylko pomyślałam, Boże broń nie powiedziałam.
- Nie pomogą, bo nie mają z czego, oboje emeryci - wyjaśniła Dorota, która z Izą pracuje od kilku lat i zna sytuację dziewczyny od podszewki.
- To dupa blada -  skwitowałam krótko, bo ja, w przeciwieństwie do Doroty, się wyrażam, chociaż mama też mi mówiła, że to nie ładnie.
- No tak. Za to w telewizji to tylko się seksują i seksują. Oszaleć można - powiedziała Dorota smętnie. 
Nie złapałam wątku, więc czekałam aż się rozwinie.
- Kamil ma nie lepiej, bo ma mieszkanie z hipoteką i jak straci pracę, to bank mu wszystko zabierze - snuła czarne wizje koleżanka, tym razem współczując koledze. Chłopak z nerwów wypija czajnik melisy. Ale przecież nikt się tym nie przejmuje, że ludzie tracą podstawy bytu. W telewizji seksują na całego, a ty człowieku sam sobie radź - powiedziała jeszcze bardziej smętnie i zamilkła.

Już chciałam powiedzieć, że może nie będzie tak źle, ale ugryzłam się w język, bo po minie Doroty było widać, że takie pocieszenie może ją co najwyżej zdenerwować. Czasami człowiek ma fazę na narzekanie i wtedy nie trzeba mu przeszkadzać. Nurtowało mnie jednak, co ona ma do tego "seksowania", bo jak znam Dorotę, to nigdy specjalnie kochliwa nie była, a o polityce miałyśmy nie mówić. Poza tym, trzeba było coś powiedzieć, bo Dorota zasępiła się na dobre i straciła cały zapał do rozmowy.
- Dorota, a co ty tak o tym seksowaniu gadasz?- spytałam. 
Dorota spojrzała na mnie z lekkim zdziwieniem w oku.
- A co? Nie mam racji? - rzuciła zaczepnie.
- No nie wiem, czy masz, bo nie bardzo rozumiem, co ma seks w telewizji do problemów twoich współpracowników - wyjaśniłam.
- Pewnie, że ma. Co ty telewizji nie oglądasz?- spytała ona z umiarkowanym nadęciem.
- Czasami oglądam, ale jakoś nie zauważyłam, żeby było tak, jak mówisz. Zawsze można zmienić kanał i mieć spokój - odpowiedziałam grzecznie i zgodnie z prawdą.
- Co ty głupią ze mnie robisz? Umiem używać pilota. O wiadomościach mówię - powiedziała Dorota mniej grzecznie, za to bardziej napastliwie.
- Aha, o wiadomościach. Wiesz ja ostatnio staram się nie oglądać- przyznałam się bez bicia. Ale też zdziwiłam się, że w biały dzień jest seks w wiadomościach.
- Coś tam usłyszę przez ścianę od głuchego sąsiada, ale nie skupiam się, bo to "Wiadomości", więc wiadomo ile tam prawdy. To, po co się denerwować? - skończyłam retorycznym pytaniem.
- Zacznij oglądać, to zobaczysz. Tam na okrągło pierdolą i pierdolą od rzeczy. Słuchać się tego nie da, nadają jakby żyli na innej planecie - powiedziała zirytowana Dorota, która przestała szyfrować niecenzuralne słowa.
- Nie denerwuj się - powiedziałam, po raz kolejny. 
- Nie da się - zaprotestowała ona - banda nieuków prowadzi nas na manowce, a społeczeństwo bawi się w imponderabilia, czy ktoś pokazał całą dupę, czy pół. Ten szczekający Duda, który pluje na wszystko  co nie po jego myśli, który przymila się do popapranych narodowców, którzy faszyzują, uffff, fujj. I ten Hołownia, robiący taniec gejszy, zamiast jasno powiedzieć, że trzeba ratować Polskę, żeby kraj nie poszedł w ręce autorytarnego Kaczyńskiego, który spowoduje, że wywalą nas z Unii i znowu pójdziemy na dziady. Bo chyba nikt rozsądny nie myśli, że dupa ma coś do powiedzenia,
 - Duda Dorotko- przerwałam jej na pięć minut przed zawałem.
- Co Duda? - trzeźwiała koleżanka.
- Powiedziałaś dupa zamiast Duda - wyjaśniłam. Zamrugała i chwilę zastanawiała się nad tym co powiedziałam.
- Ach tak, no przejęzyczyłam się, ale przecież to żadna różnica skoro Duda to taka dupa, że przez pięć lat robi za podnóżek kulawego prezesa. Popierdolony facet i hipokryta jakich mało - rozkręcała się na nowo Dorota
- Pogadajmy o czymś innym - zagaiłam.
- O czym? - bez entuzjazmu rzuciła  Dorota.
- No to może o diecie - podrzuciłam temat.
- Co ty? Chcesz, żebym znowu się denerwowała? To już lepiej opowiem ci o pogrzebie naszej prezeski - nabrała chęci na opowiadanie Dorota.
Miałam nadzieję, że o polityce już nie będzie, chociaż nic nie wiadomo, bo wcześniej też miało nic nie być.

Wystarczyło tylko wygodnie usiąść i słuchać, ale bez nadziei na coś optymistycznego, bo co może być optymistycznego w pogrzebie. Dorota trochę posmęciła o ceremonii pogrzebowej szefowej, ale na koniec znów wróciła do tego, o czym miała nie mówić. 
- I powiem ci jeszcze, że moja prezeska ciągle podlizywała się tym pisuarom. Na każdej firmowej imprezie był jakiś gamoń z województwa. Jak zmarła, to na regionalnej nawet najmniejszej informacji nie było, a to przecież była znacząca osoba dla regionu. Także widzisz, kogo teraz zatrudnia się w tej telewizji. Buractwo i wieśniactwo -  dodała, chociaż ja od razu się domyśliłam, jaką telewizję miała na myśli.

Ale, że Dorota tak się  wyraża, to jednak się zdziwiłam. Bożeszsz, co ta polityka robi z ludźmi, strach się bać. Mam nadzieję, że to się jej nie utrwali, bo opowiadając o pogrzebie prezeski, głównego celebransa nazwała złamanym chujem. I na dzisiaj to by było na tyle.


Rysunek złowiony w sieci - Dorota jak malowana