Jak zwykle zajrzałam na Onet Kulturę, a tam wiadomość, że nie żyje Piotr Szczepanik. Smutno. Nie był piosenkarzem mojego pokolenia, ale jego piosenki były bardzo moje. Proste, liryczne, melancholijne, trochę naiwne. Poza tym, typ mężczyzny romantycznego, nostalgicznego, trochę samotnika, wyrażającego się z atencją o kobietach bardzo mi się podobał. No i był przystojny. Do tego był moim krajanem, bo urodził się i wiele lat żył w Lublinie. Coś mi ubyło. Od wielu lat żył w cieniu, ale był. Teraz już go nie ma. Zostały tylko piosenki. I jeszcze ta świadomość, że moja świeczka też coraz krótsza. To nie napawa optymizmem. Tak to życie innych ludzi przekłada się na nasze życie. Mijamy.
TU można przeczytać co nie co na jego temat.
Jego gwiazda dość krótko płonęła pełnym blaskiem. Chyba nie bardzo umiał lub chciał rozpychać się łokciami w piosenkarskim światku. A jego piosenki przetrwają, bo są liryczne i trafiają do damskich serc...
OdpowiedzUsuńW wielu wywiadach mówił, że nie bardzo mu zależało, żeby być na świeczniku. On był za normalny do tzw. szołbizu. Piosenki i głos, męski, ciepły, zmysłowy, z tego go zapamiętam.
OdpowiedzUsuńSmutno:(
OdpowiedzUsuńOj ja niestety nie znałam, ale bardzo przykro. Kondolencję dla rodziny i wszystkich fanów!
OdpowiedzUsuńZapraszam: czytanko.pl
Smutno, odchodzą sami ulubieni...
OdpowiedzUsuńBardzo go lubiłam, szkoda człowieka :( Na jakiejś kolonii wyspiewałam sobie nagrode za "Kormorany", do dzis to pamietam.
OdpowiedzUsuń