Szukaj na tym blogu

piątek, 29 marca 2013

Wesołego Alleluja




   
Wszystkim Czytelnikom mojego bloga     składam życzenia zdrowych i radosnych Świąt Bożego Zmartwychwstania, przeżytych w spokoju i miłości w gronie bliskich osób. Smacznego jajka, mokrego dyngusa i miłych upominków od wielkanocnego zajączka.
                                              Barbara
              

-->

czwartek, 28 marca 2013

Trzeba przyglądać się swoim myślom

 
znalezione w sieci
Po wczorajszym dobrym nastroju dziś rano nie było śladu. Obudziłam się jakaś przygnębiona i niezadowolona. Nie wydarzyło się nic takiego, co tłumaczyłoby mój wisielczy humor, więc zaczęłam się zastanawiać ki diabeł w tym siedzi. Jednak nie miałam czasu rozwinąć się w dzieleniu włosa na czworo, bo z zadumy wyrwało mnie walenie do drzwi. Przed drzwiami stał hydraulik ze spółdzielni, który powiedział, że musi sprawdzić moją łazienkę, bo zalewam sąsiadkę.

 Na pierwszy rzut oka w łazience wszystko było w porządku, żadnej wody, ale hydraulik rzucił okiem raz jeszcze i wypatrzył cienką strużkę wody przy kranie nad zlewem. Na szczęście ze sklepu wrócił Ślubny i zajął się cieknącym kranem. A ja mogłam dalej dociekać, co też mnie gniecie, skąd to zniechęcenie i poranny brak entuzjazmu do życia.
  • No to pięknie, trzeba skuć kilka płytek i wymienić baterię – poinformował Ślubny, patrząc na mnie spode łba jakbym była czemuś winna.
  • Żartujesz. Przed świętami chcesz rozbebeszać łazienkę? Nie wystarczy wymienić uszczelki?
  • Nie wystarczy, uszkodzenie tkwi głębiej – skwitował krótko, a ja skisłam jeszcze bardziej.

Nie dość że paskudnie się czuję, to jeszcze przybył mi kolejny kłopot – pomyślałam z pretensją bliżej nie wiadomo do kogo. Ale z drugiej strony, to tylko kłopot. A przecież mogło być gorzej, mogło zalać całe mieszkanie. Zamiast przeżuwać swoje niezadowolenie skupiłam się na tym, co trzeba zrobić. Baterię i tak mieliśmy zamiar wymienić, więc to niewielka strata. W piwnicy mamy kilka zapasowych płytek, to będzie czym załatać dziury. Mieszkanie ubezpieczone, więc nie będzie trzeba ponosić kosztów malowania łazienki sąsiadki. A do soboty Ślubny powinien zdążyć wszystko naprawić. Wniosek - nie jest tak źle.

I tak, rzeczywisty problem jakoś odsunął na bok emocjonalny dołek. Zjadłam pyszne śniadanie, przeczytałam relację z podróży mojej ulubionej koleżanki Joli i do południa zapomniałam, że nie wiedzieć czemu rano było mi źle. 

Natura ludzka ma to do siebie, że emocje dają nam poczucie szczęścia, ale mogą też nas unieszczęśliwiać. Dlatego dobrze jest pamiętać, że emocje przychodzą i odchodzą, więc nie powinno się traktować ich zbyt poważnie. Nie należy ich tłumić, ale też nie trzeba się od nich uzależniać. Warto się zastanowić z czego wynikają, co za sobą niosą, a potem nad nimi panować. Stoicki spokój pomaga ogarnąć emocje i racjonalnie z nimi postępować.

A tak a propos stoików. Marek Aureliusz twierdził, że „Nasze życie jest takim, jakim uczyniły je nasze myśli.” I trudno się z tym nie zgodzić. Dlatego, żeby mieć dobre życie trzeba starać się myśleć pozytywnie, bez zawieszania się tylko na tym co jest nie takie jakbyśmy chcieli. 

Świetną myślo-odsiewnią jest medytacja. Myśli sobie płyną a my się przyglądamy, nie nadając im szczególnego znaczenia, pamiętając, że my to nie tylko nasze myśli, to coś znacznie więcej. Pogodnych myśli życzę wszystkim i sobie samej.

znalezione w sieci

środa, 27 marca 2013

Puszczam pędy

 
znalezione w sieci

Wiosny nie ma, zima trzyma, a ja zakorzeniam się w życiu i puszczam pędy.  Mimo nie najlepszej passy chce mi się żyć. Znowu mam parę pomysłów na to, co i jak będę robić, żeby życie było więcej niż znośne. W sferze niematerialnej pomysły są prostsze do zrealizowania, wystarczy bardzo chcieć. Trochę inaczej wygląda sprawa z  bardziej przyziemną stroną życia. Nie jestem materialistką, ale bez kochanych pieniążków trudno żyć, więc staram się co nieco dorobić, a to niełatwe zadanie. Sama nie wiem dokładnie, jak to się dzieje, że wciąż znajduję w sobie siłę, żeby co dzień rozpoczynać życie na nowo, z nadzieją, że będzie dobrze.

Nie staram się zaczarować rzeczywistości, nie napędzam się udawanym optymizmem, nie bagatelizuję problemów, bo wiem, że takie zachowania pozbawione sensu. Zamiast tego biorę z życia co się da, nie płaczę nad rozlanym mlekiem i godzę się z tym, na co zupełnie nie mam wpływu. 

Jak to wygląda w praktyce? Pierwszy z brzegu przykład. Nie mogę pracować zawodowo, bo jestem chora, ale jak trafia się okazja, to w miarę moich możliwości dorabiam. Skoro nie muszę gonić za robotą, to mam więcej czasu dla siebie i bliskich. Dzięki temu, że mogę cieszyć się bliskością, czuję zadowolenie z życia i mam siłę, żeby cierpliwie znosić kuksańce losu i mierzyć się z nim jak równy z równym. Dzięki temu, że wyszłam już z wielu trudnych sytuacji, wiem że jakoś dam sobie radę, więc próbuję zmieniać to, co zmienić mogę. I dlatego biorę z życia co się da. I tu koło się zamyka. Proste? Nie zawsze najprostsze, ale możliwe. Wiem, bo sprawdziłam na sobie. O rany, znowu gadam jak ciotka dobra rada. Trudno, uprzedzałam, że każdy, kto czyta bloga, robi to na swoją odpowiedzialność.

A dzięki temu słodziakowi mój świat jest piękniejszy.

Daj, to ci dam kwiatka


Na pierwsze imię mam Daniel, na drugie amant


czwartek, 21 marca 2013

Kontrowersyjny poseł Palikot i nietykalna poślina Pawłowicz Krystyna

 
Surfując po sieci, zahaczyłam okiem informację dotyczącą pracy sejmowej komisji etyki poselskiej. Zainteresowałam się, bo moim zdaniem z etyką u posłów kiepściutko a posłanka Krystyna Pawłowicz jest tego najlepszym przykładem.

I, cóż ja czytam? Posłanka Pawłowicz nie stawiła się na posiedzenie, na którym rzeczona komisja miała ocenić jej wypowiedzi a zamiast tego przysłała list. We wspomnianym liście wytłumaczyła swoją nieobecność tym, że nie zgadza się aby komisja zajmowała się jej zachowaniem. Tym bardziej, że ona na pewno ma rację i stoi za nią prawo (co z tego że niemieckie i przedwojenne), a wnioskodawca ukarania jej to, uwaga – smaczek: rozpoznawalny w polskiej publicystyce poseł „ze świńskim ryjem i penisem”.

No proszę. Palikot kontrowersyjny polityk, bon vivant z kozackim loczkiem, szpanujący na Pogrzebie Szymborskiej białym berecikiem, wg posłanki Pawłowicz ma świński ryj i penisa. A posłanka Krysia jest bardzo czuła na punkcie urody. I tak, jak nie podobała się jej Anna Grodzka, która nie jest dla niej panią, bo ma „twarz boksera”, tak teraz nie podoba się jej przednia część głowy Janusza Palikota. I kto jej zabroni? Krysia chyba uważa że nikt. Ale z tymi pretensjami o penisa, to już chyba przesadziła. W końcu Palikot to mężczyzna, więc posiadanie przez niego penisa jest w pełni zgodne z naturą, do której często odwołuje się posłanka Krysia, i zwalnia rzeczonego z obowiązku tłumaczenia się komukolwiek z tego, co ten ma w spodniach.

Domniemana pani profesor Pawłowicz, bo podobno ten tytuł profesorski został przez nią przywłaszczony, nie ma twarzy boksera, penisa też z pewnością nie ma, ale ma za to cojones, żeby mówić co myśli, walczyć z każdym z kim walczyć zechce, nawet z rozumem, i za nic mieć zdanie innych. Ale jakoś jej nie podziwiam (chociaż lubię ludzi mających własne zdanie), wprost przeciwnie – irytuje mnie ta baba z jajami.

Palikot też coraz bardziej mi się nie podoba, bo zatracił już umiar w byciu oszołomem. Jego ostatnie pomysły - z prawem wyborczym od 16-go roku życia i przyzwoleniem na seks małolatów - świadczą dobitnie, że facet stracił kontakt z rozumem. 

A tak na marginesie. Czyż oni nie są do siebie podobni? Ta sama siła wyrazu.

znalezione w sieci










znalezione w sieci



Szła, szła i przyszła. Na razie jest w kalendarzu.

















Wiosna szła szła i przyszła 20 marca o godzinie 2013 roku. Jest!!! Na razie tylko w kalendarzu. Ale tylko patrzeć, jak wszystko w przyrodzie zacznie się odradzać. Spod zbutwiałych liści wychylą się główki kwiatów, drzewa pokryją się lepkimi pąkami, ptaki uwiją nowe gniazda a niebo stanie się bardziej błękitne. Cieszę się na to wszystko i już nie mogę się doczekać.

Póki co zbieram siły i marzę jak to będzie, gdy wreszcie przyjdzie prawdziwa wiosna. Mam zamiar się nią cieszyć, więc pośpiesznie robię porządki, pozbywając się zimowych smętów z głowy i zimowych ciuchów z szafy. Nowe potrzebuje miejsca. 

Przy okazji wietrzenia szafy pozbędę się paru ciuchów, które już mi się opatrzyły, może posłużą komu innemu. Na maszynie do szycia czeka na przeróbkę sukienka, więc jeżeli chcę się w nią ubrać na świąteczne śniadanie, to najwyższa pora wziąć się szycie. Dla podrasowania garderoby kupiłam sobie dwa kołnierzyki, bo kołnierzyki lubię od zawsze a teraz znów są modne. Jak przyjdzie przesyłka, to pochwalę się wiosenną stylizacją.

Wszystkich, którzy zaglądają na bloga namawiam, żeby tej wiosny znaleźli siłę, chęci i mądrość aby uczyć się życia od natury.