Szukaj na tym blogu

środa, 8 kwietnia 2015

Oswajam codzienność i uczę się nie dorabiać żmii nóg




Święta, święta i po świętach... A teraz trzeba sobie radzić z codziennością. No, to będę sobie radzić. I postaram się to robić ze stoickim spokojem, bo zmęczona jestem i nie mam siły na walkę z wiatrakami.

Co poza tym? Uczę się od najlepszych, jak nie dorabiać żmii nóg i nie uszczęśliwiać na siłę siebie i bliźnich mych kochanych...

* * *

Mistrz Zen Su radzi: „Nie nadawaj wszystkiemu osobistego znaczenia. Kiedy widzisz niebo – jest ono po prostu niebieskie. Kiedy widzisz drzewo – jest ono po prostu zielone. Kiedy widzisz ścianę – jest ona po prostu biała. Nie dorabiaj żmii nóg. To bardzo ważne słowa. Uwierz, że żmija jest w pełni wystarczająca w tej postaci, w jakiej występuje. Po co chcesz przykładać do żmii swoją miarkę? „Żmijo, nie masz nóg, więc dorobiłem ci nogi i teraz musisz chodzić, a skoro masz nogi, to potrzebujesz jeszcze skarpet i butów”. Jeśli nie potrafisz przyjąć, że żmija jest wystarczająca taka jaka jest, to znaczy, że nie potrafisz też uwierzyć w siebie. Skoro nie możesz ufać swoim oczom, uszom, węchowi, językowi, ciału, umysłowi – to znaczy, że nie możesz ufać niczemu. Twoje intencje są dobre – chcesz pomóc tej żmii, chcesz dać jej nogi, skarpety i obuwie i nadać jej styl. Ale twoje dobre intencje tylko przeszkadzają wszystkiemu, co jest wokół ciebie. Przestań.” 















obrazek złowiony w sieci 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz