Szukaj na tym blogu

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niedziela. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niedziela. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 9 sierpnia 2020

Jest niedziela dzień radości


Taki mam plan na dzisiaj i tego będę się trzymała. Miłej niedzieli dla wszystkich. To jeszcze coś miłego muzycznego.

PS.

Dopiero dzisiaj przeczytałam, co działo się w Warszawie. Nie można niszczyć mienia, na którym są obelżywe insynuacje wobec LGBT, a można niszczyć człowieka? Noż, ............................................................................................................................................................ i jeszcze  więcej. Wykropkowałam z szacunku dla tych, którzy czytają bloga, ale ci co nami rządzą zasługują na każdy bluzg. WSTYD, NIE MA NA TO ZGODY, ŻEBY POGARDA ZWYCIĘŻAŁA W MAJESTACIE PRAWA.


 Nastrój mi się zepsuł, chociaż plany wciąż aktualne, bo jakoś żyć trzeba. 

niedziela, 11 stycznia 2015

Wracam do żywych


 



















Za oknem wiatr goni ołowiane chmury, bezlistne czarne drzewa budzą skowyt duszy, ale nic to, zbieram się do kupy i wracam do żywych. Wirus odpuścił, więc najwyższa pora, żeby wziąć się za bary z życiem i pozałatwiać odwieszone na kołek zaległe sprawy. Cóż, nadchodzący tydzień nie będzie raczej łatwy, ale jakoś sobie poradzę. Najbardziej ciąży mi to, że będę sama, bo Ślubny idzie w poniedziałek do szpitala. Jednak o szarej codzienności pomyślę jutro. Na razie jest niedziela, więc będę świętować, bez fajerwerków, ale rodzinnie i w domowym ciepełku. Po południu wpadnie na pogaduchy Emi, moja krewniaczka z wyboru, więc będzie jeszcze przyjemniej. Czeka mnie miły dzień w moim własnym niebie i mam zamiar się nim cieszyć. Tego samego życzę wszystkim czytającym te słowa, bez wyjątków.



obrazki złowione w sieci

poniedziałek, 21 listopada 2011

Niedziela

Kończy się niedziela, dzień odpoczynku od pracy, dzień rodzinnych obiadów, dzień, w którym powinno się znaleźć trochę czasu na refleksję i na bycie w kontakcie ze sobą, z Bogiem (jak ktoś wierzący). Dla mnie dzisiejsza niedziela należała do udanych, byłam z bliskimi, ale miałam też czas tylko dla siebie.

Bez pośpiechu cieszyłam się życiem.

Pogoda była ładna, więc poszliśmy z mężem i wnukiem na niedzielny spacer. Mały z zachwytem przyglądał się wszystkiemu a mąż robił zdjęcia, kilka z nich zamieszczam w tym wpisie. Wnuk i jesienne pejzaże prezentowali się w obiektywie bez zarzutu, ja wprost przeciwnie rzadko, na którym zdjęciu wyglądałam dobrze. Dlatego większość swoich zdjęć wykasowałam jeszcze zanim wróciliśmy do domu. Mężowi to się nie spodobało, ale musiał się pogodzić z tym, że nawet nieudana modelka może mieć swoje zdanie na temat zdjęć.

Wieczorem spotkaliśmy się ze znajomymi. W rozmowie nie udało się ominąć polityki. Nowe expose starego-nowego premiera oceniliśmy jako powtórkę tego sprzed czterech lat. No, może poza zmianami w ubezpieczeniach dla księży, bo wszystko inne już było, przynajmniej w kampanii wyborczej.

Moim zdaniem naprawdę już od dawna nie ma powodu, dla którego księża powinni być traktowani inaczej niż reszta społeczeństwa. Głosy mówiące, że odebranie przywilejów, to zamach na wiarę, są mocno przesadzone. Najwyższa pora żeby Kościół przypomniał sobie, że jego misją nie jest gromadzenie dóbr i przestał gorszyć wiernych swoją pazernością. Jeżeli księża nie chcą posłuchać ewangelicznej przypowieści o bogaczu, któremu trudniej wejść do Królestwa Niebieskiego niż wielbłądowi przejść przez ucho igielne, to może wezmą pod uwagę, że jako osoby duchowne nie powinni swoim zachowaniem potwierdzać słów Dantego, że „Ci, którzy sądzą, że pieniądz wszystko może, są zdolni wszystko zrobić, by go mieć.”
                                                                                   

poniedziałek, 18 lipca 2011

Niedziela w domu

Całą niedzielę przesiedziałam w domu. Trochę szkoda, bo nie skorzystaliśmy z ładnej pogody. Mieliśmy w planach wizytę u znajomych na działce, ale skończyło się na planach, bo przed południem mąż bawił się w dziadka a później ja zrobiłam sobie prace ręczne.

Niutek dzisiaj tak podciągnął się na rękach, że po raz pierwszy usiadł. Zachwytom oczywiście nie było końca. Dotychczas myślałam, że to mnie najbardziej odbija na punkcie wnuka, ale byłam w błędzie. Mój osobisty chłop bije mnie na głowę. Mały już wyczuł dziadka i nie schodzi mu z rąk. Obaj dobrze się bawią a ja robię za widza. Nie narzekam, bo miło jest na nich popatrzeć.

Ale skoro chłopaki nie chcieli się ze mną bawić, to sama zapewniłam sobie rozrywkę. Wyjęłam farbę, pędzelki, rozłożyłam gazety i wzięłam się za odnawianie drucianych pojemników. Ta robota zajęła mi sporo czasu, bo drucików sporo (dwa pojemniki) a malowanie listków wymagało precyzji.

Opuszczony przez wnuka dziadek na moją prośbę przyłączył się do mojej zabawy. Przypadło mu oczyszczenie ramki do obrazka, bo postanowiłam odmalować też ramkę a to wymagało skrobanka.

I tak siedzieliśmy sobie we dwoje skrobiąc, malując i słuchając muzyki. Mąż robił za didżeja, ja ograniczyłam się do słuchania. Oboje lubimy poezję śpiewaną, więc różnic repertuarowych nie było.

Z palcami umazanymi farbą słuchałam piosenki do wiersza Baczyńskiego. „Miłość”. Ten wiersz był pierwszym, który z kwiatkiem dostałam od męża, gdy zostaliśmy parą 34 lata temu. Trochę się wzruszyłam, nie powiem że nie. To była bardzo miła niedziela.

Piosenka jest równie piękna jak sam wiersz.
http://www.youtube.com/watch?v=asoR37WwzwI&feature=related

* * *

"Miłość"

O nieba płynnych pogód,
o ptaki, o natchnienia.
Nie wydeptana ziemia,
nie wyśpiewane Bogu
te drzewa, te kaskady
iskier, ten oddech nieba,
w ramionach jak w kolebach
zamknięty. Jak cokoły
drzewa z szumem na poły;
serca jak dzbany łaski,
takie serca jak gwiazdki,
takie oczu obłoki,
taki lot - za wysoki.

Słońce, słońce w ramionach
czy twego ciała kryształ
pełen owoców białych,
gdzie zdrój zielony tryska,
gdzie oczy miękkie w mroku
tak pół mnie, a pół Bogu.

Twych kroków korowody
w urojonych alejach,
twe odbicia u wody
jak w pragnieniach, w nadziejach.
Twoje usta u źródeł
to syte, to znów głodne,
i twój śmiech, i płakanie
nie odpłynie, zostanie.
Uniosę je, przeniosę
jak ramionami - głosem,
w czas daleki, wysoko,
w obcowanie obłokom.