Jak
człowiek chce mieć względny spokój, to powinien jak ognia unikać
oglądania wiadomości. Niestety, mnie się to nie do końca udaje i całkiem
bez sensu psuję sobie humor.Np. dzisiaj
trafił mnie jasny szlaczek w drobną pepitkę, bo dowiedziałam się, że
w niedalekiej przyszłości abonament radiowo-telewizyjny zostanie ustawą przeniesiony do rachunków za energię elektryczną jako tzw. opłata audiowizualna.
No,
nic tylko się cieszyć, że państwo będzie pobierało od obywatela
15 zł haraczu, a obywatel może państwu naskoczyć. Dotąd znakomita
większość ludzi nie płaciła abonamentu, bo też nie oglądała
telewizji publicznej, która w ofercie programowej nastawiała się
na najmniej wymagającego widza, którego zadowalały idiotyczneprogramy z cyklu reality show. Po przejęciu TVP
przez PiS jest jeszcze gorzej, bo telewizja publiczna stała się propagandową tubą
jednej partii, więc tym bardziej nie ma uzasadnienia, żeby wszyscy
oddawali swoje ciężko zarobione pieniądze na coś z czego nie
korzystają i czego nie akceptują.
Ale
przecież wszechwładni spece od “dobrej zmiany” mają to gdzieś. Znaleźli skuteczny sposób, jak wydoić obywatela i każdy korzystający z prądu będzie też z założenia widzem telewizji publicznej.Jeżeli nie zapłaci to wyłączą mu prąd. Można chytrzej? Chyba nie.
Teoretycznie można by zaskarżyć taką ustawę
do Trybunału Konstytucyjnego albo Rzecznika Praw Obywatelskich - niewidomi mają wygraną z góry- ale
w PiSlandii nie takie numery przechodzą bez echa. I jak się tu
nie wkurzać? No, nie da się. Ale próbować trzeba.
No, dzieje się
chociaż raczej źle niż dobrze. Na świecie coraz bardziej
niespokojnie i w Polsce też. Prezes wszystkich rządzących psuje państwo, dzieli i obraża
ludzi, udowadniając z uporem maniaka, że białe nie jest białe a
czarne nie jest znowu takie czarne. Np. wczoraj, przemawiając z okazji
wyboru Anny Anders na senatora, zażądał, żeby tacy jak ja się ujawnili...
bo wiadomo, że wszyscy popierający KOD to źle życzący Polsce donosiciele (wspomniał o
donoszeniu do radzieckich ambasad i Unii), sprzedawczyki, aferzyści i złodzieje, a w
najlepszym razie, ludzie otumanieni przez oderwaną od koryta PO. Odmówił nam nawet prawa do używania symbolistwierdzając, że przyjmujemy biało-czerwone barwy ochronne, żeby udawaćpatriotów, a w rzeczywistości swoimi protestami niszczymy Polskę. Wkurzyłam się bardzo,
bo nie godzę się, żeby jakiś mentalny kurdupel mnie obrażał, wmawiając że wie lepiej kim jestem. Chodzę na manifestacje KOD, bo uważam
to za słuszne, bo nie zamierzam bezwolnie patrzeć na niszczenie
Polski. A skoro mamy niczym nie zagrożoną demokrację - co wbrew faktom, ale za to z uporem
maniaka, powtarza PiS - to ja też mogę prosić szanownego, żeby się
ujawnił i przyznał do hipokryzji i konformizmu. Za przykład
podając opinię znalezioną na tematszanownego w
internecie. Oto ona.
„Gdzie w PRL stał
Kaczyński
Wreszcie
wyjasnila sie najpilniej strzezona tajemnica niedoszlej IV RP.
Powodem frustracji prezesa Kaczynskiego i jego wciaz skwaszonej miny
jest to, ze nie bardzo wiadomo, gdzie stal w PRL. Twierdzi, ze nie
tam, gdzie ZOMO, ale tez na pewno nie tam, gdzie internowani.
W
jego teczce zachowala sie notatka z 1981 roku: „Nie jest
ekstremista pierwszej kategorii. Do internowania nie kwalifikuje sie
„. Której byl kategorii, oficer prowadzacy laskawie nie
zdradzil.
Nie jest tajemnica, ze Jaroslaw Kaczynski korzystal
z dobrodziejstw PRL, jak malo kto. Uczyl sie, studiowal, zrobil
komunomyslny doktorat. Prace z prawa administracyjnego pt. „Rola
cial kolegialnych w kierowaniu szkola wyzsza” obronil 8 grudnia
1976 r. Zadnych klopotów nie mial. Moze dlatego, ze obficie cytowal
materialy ze zjazdów i plenów KC PZPR, a z przywódców Gomulke,
Bieruta, Cyrankiewicza, Kliszke, Sokorskiego, Werblana. Takze Urbana.
Panstwo polskie odrodzone w roku 1918 nazwal burzuazyjnym. Doktorat
byl ostrozny, wywazony neutralny w ocenie ustroju. Ujawnil sie w nim
w calej krasie PRLowski konformista Kaczynski.
Na
transformacji tez skorzystal. W 1990 roku byl wspólzalozycielem
partyjnej (PC) spólki Telegraf, która miala zajmowac sie wszystkim,
ale ostatecznie ograniczyla sie do gromadzenia pieniedzy. Zebrala sie
tego gigantyczna, jak na owe czasy, kwota 250 mln zl. Podobno
inwestorzy chetnie wplacali na rozwój firmy szefa kancelarii
prezydenta Walesy. Ostatecznie afery Telegrafu nigdy nie rozwiklano,
a siedziec poszedl tylko przyjaciel prezesa K., Maciej Z.
Po
wygranych w 2005 roku wyborach Jaroslaw Kaczynski mscil sie na
Polakach za swoja miniona biernosc. Na szczescie tylko 2 lata, bo z
pychy i glupoty doprowadzil do wczesniejszych wyborów, które
przegral. 13 grudnia 2012 r. prezes Kaczynski organizuje marsz
Wolnosci, Solidarnosci i Niepodleglosci, bo – jak twierdzi –
„wolnosc w Polsce jest zagrozona”. Na pewno nie jego wolnosc,
gdyz korzysta z immunitetu. Totez nawet, jesli beda rozróby, jego
bedzie chronic nie tylko prywatna, kosztowna (dla podatników)
ochrona, ale i panstwowa policja.
Marzenie o internowaniu, a
chocby zatrzymaniu na 24 godz. znów sie nie spelni. Jesli nie
znajdzie sie jakas poczciwa dusza, która przyjmie Kaczynskiego do
internatu, przez kolejny rok bedziemy ogladac jego obrazona na
caly swiat mine niedocenionego meczennika z Zoliborza.” -
autor Janek
Ale dość o
polityce, bo szkoda mi nerwów, a na to, co wyprawia PiS, spokojnie
patrzeć się nie da.
Z miłych
wiadomości to muszę donieść, że mój wnuk skończył wczoraj
pięć lat. Strasznie szybko te lata minęły, ale radości i
pięknych wspomnień zostawiły co niemiara. Ja przez te pięć lat
zdziecinniałam i trochę zgłupiałam, ale jakoś mnie to nie
martwi, wprost przeciwnie - bardzo mi z tym dobrze. Z wnukiem
dogaduję się świetnie i jest on moim remedium na różne życiowe
upierdliwości, więc nie zamierzam nic zmieniać.
No i mamy jeszcze
dziś Dzień Kobiet – święto, na które jedni się oburzają, że
to relikt PRL-u, a inni obchodzą, bo każda okazja jest dobra do
sprawienie innym i sobie przyjemności. Ja oczywiście należę do
tych drugich, bo co będę sobie żałować. Kwiatka doniczkowego
kupiłam sobie sama a w prezencie od męża dostałam nową maszynę
do szycia, bo stara owszem działała, ale najbardziej na moje nerwy, plącząc nici i samoczynnie zmieniając ściegi.
I to na dzisiaj tyle
z moich aktualnych donosów.
Pozostaje mi jeszcze tylko życzyć Czytelniczkom
mojego bloga żeby czuły się świetnie w kobiecej skórze, były
kochane, doceniane i hołubione, nie tylko 8 marca ale każdego innego dnia też.
Kiepski biomet dawał mi się we znaki i od rana bolała mnie głowa, więc żeby sobie ulżyć wzięłam proszek i zaległam w ciepłym łóżeczku przed laptopem. Zajrzałam do internetu i o to co znalazłam.
A że śmiech to przyjemność i samo zdrowie, więc sobie nie żałowałam.
Dalajlama
radził, żeby
każdego dnia pobyć
ze sobą. Indiańskie
przysłowie mówi,
że aby usłyszeć
siebie, potrzebujemy milczących dni.
Racja. Dlatego trochę milczę, ale z przerwami, bo ja raczej z tych
wymownych.
Jednak nie da się zaprzeczyć, że ostatnio jakoś nie
bardzo chce mi się gadać i lubię być sama. Śmiało mogę sobie
śpiewać słowa w starej piosenki zespołu Homo Homini: “sam ze
sobą na sam najlepiej się mam, gdy znajdę się sam”.
Rzeczywistość dookoła jest rozczarowująca, więc, żeby zachować
spokój i jakie takie samopoczucie, skupiam się na sobie, co bywa
nawet przyjemne. Lubię swoje towarzystwo i taki rodzaj samotności.
Mam też takie dziwactwo, że chodzę słuchać wron, które o
zmierzchu zbierają się w wąwozie niedaleko mojego domu. Poniżej
zdjęcia z ostatniego takiego spaceru. Technicznie zdjęcia są słabe, bo robione niedoładowaną komórką, ale atmosferę oddają wiernie.
dla wiernych Czytelników,którzy wciąż odwiedzają mojego bloga chociaż ja sama traktuję go po macoszemu.
Tym razem zamilkłam, bo dostałam kilka książek, które musiałam szybko przeczytać. "Kobieta zbuntowana" Krystyny Kofty, "Kalendarzyk niemałżeński" Pauliny Młynarskiej i Doroty Wellman i "Szczęściara" Sachi Parker, to w sumie ponad tysiąc stron maczkiem w dużym formacie, więc trochę mi się zeszło. Poza tym przechorowałam jakiegoś atrakcyjnego grypowego wirusa, który na tydzień wyłączył mi myślenie i chęć na cokolwiek oprócz spania. Ale już wracam do żywych i cieszę się na normalne życie bez smarków, kaszlu, łamania w kościach i temu podobnych atrakcji. Do miłego...