Szukaj na tym blogu

sobota, 23 lipca 2011

Nie chcę widzieć i słyszeć

Nie chcę widzieć i słyszeć – to druga myśl, jaka mi przyszła do głowy, gdy usłyszałam o zamachach w Norwegii. Pierwszą myślą było stwierdzenie, że świat oszalał, skoro młody mężczyzna, uważający się za człowieka z zasadami, pozbawił życia kilkadziesiąt osób. Nienawiść degeneruje i prowadzi do szaleństwa, bez względu na to z czego wynika. Ten człowiek podobno był wyznawcą tradycyjnych wartości, przedstawiał siebie jako konserwatystę i chrześcijanina. To przerażające, jak bardzo można się pogubić.

Coraz częściej mam ochotę odizolować się od świata i zamknąć się w bezpiecznej przestrzeni mojego domu. Nie mam już siły na te wszystkie tragedie, kataklizmy, wielkie i małe nieszczęścia innych ludzi. Poczucie bezsilności odbiera mi chęć do życia, więc wolę nie wiedzieć. Wiem, że to paskudne i krótkowzroczne, wiem, ale nie stać mnie na nic innego.

Okopuję się na swojej grządce, bo tu jest to, na co mam jakiś wpływ – moje życie. Egoistycznie się cieszę, że pewne sprawy są daleko ode mnie, że to nie mnie dotknęło naprawianie świata przez fanatycznego szaleńca.

Chociaż, jak widzę reklamę „prawych i sprawiedliwych”, gdzie wódz z lisim uśmiechem na twarzy stwierdza, że: „Czas na odważne decyzje”, to tego ostatniego nie jestem już taka pewna. Mam jednak nadzieję, że ludzie nie są aż tak odważni (czyt. naiwni i głupi), żeby dać się przekonać człowiekowi, który zachowuje się przyzwoicie tylko „oszołomiony lekami”, bo bez leków jest nienawistnym oszołomem.
Ponarzekałam a teraz oddalam się do przyjemniejszych zajęć, żeby naładować akumulatory.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz