Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
No
i mamy już ostatni dzień 2015 roku. Szybko minął, jak dla mnie za
szybko. Cóż, tak to już jest, że im jesteśmy starsi tym szybciej
ucieka nam czas.
Dzisiaj świętuję z mężem 36 rocznicę ślubu i
też nie wiem kiedy to zleciało. Za kilka miesięcy mój wnuk
skończy 5 lat, a ja wciąż się dziwię, że już jestem babką.
Nie żebym miała coś przeciwko temu czy żebym na siłę chciała
zatrzymać czas, ale marzy mi się; żeby dni i lata mijały powoli,
żeby życie płynęło wolnym nurtem, pozwalając smakować każdą
chwilę i nieśpiesznie cieszyć się każdym dniem.
Za
chwilę wejdziemy w Nowy Rok, więc z tej okazji życzę Czytelnikom mojego bloga
dużo zdrowia, radości, marzeń do spełnienia, nadziei, która
pomaga żyć, jak najmniej życiowych zakrętów i wielu dobrych
ludzi wokół. Szczęśliwego Nowego Roku 2016.
Politycznej
hucpy ciąg
dalszy – prezydent podpisał nowelizację ustawy o Trybunale
Konstytucyjnym. Nie dziwię się, mam tylko odruch wymiotny, bo
organicznie nie toleruję aroganckich hipokrytów.
A
w expose Duda obiecywał, że będzie niezłomny i jest - rzeczywiście
niezłomnie wykonuje polecenia prezesa. Zamiast stać na straży
prawa sankcjonuje bezprawie, zamiast być prezydentem wszystkich
Polaków jest prezydentem Kaczyńskiego. Żałosny gościu, który na
pewno nie jest moim prezydentem.
Sytuacja
jest mało śmieszna, ale co pozostaje? Tylko śmiech.
Maliniaki dwa, pierwszy zabawny drugi tylko śmieszny.
Święta,
święta i po świętach - od
jutra wraca szara rzeczywistość i trzeba ją ogarnąć. Ostatnie
dni tego roku zamierzam wykorzystać na załatwienie kilku
spraw.
Najważniejsza
-
zamknąć rachunki z bliską mi osobą, bo w
każde święta wraca do mnie smutek i żal. Zbyt
długo pozwalałam, żeby daleka przeszłość kładła się cieniem
na mojej teraźniejszości.
Dawno temu zostałam
skrzywdzona, ale nic z tym nie zrobiłam. Zamiast nazwać rzeczy po
imieniu, protestować, bronić
się, zwinęłam
się z bólu i odeszłam. Nie chciałam walczyć i nie
chciałam mieć nic wspólnego z kimś kto tak mnie zranił. Ale gorycz zawodu wzięłam ze sobą na lata.
Ostatnio,
przez
przypadek a może właśnie
nie
przez przypadek, trafiłam
na słowa Fredericka
Buechnera,
które skłoniły mnie do głębszej refleksji:
”Spośród
siedmiu grzechów głównych gniew jest tym, który może przynieść
Ci najwięcej radości. Lizanie swoich ran, międlenie w ustach
krzywd z odległej przeszłości, smakowite mlaskanie na myśl o
gorzkich konfrontacjach, które mnie czekają, rozkoszowanie się
ostatnim kęsem bólu, który sprawiłem oraz tego, którym się
odwzajemniłem - toż to prawdziwa królewska uczta. Jedyny minus
jest taki, że podczas tej uczty pożerasz samego siebie. Obgryziony
szkielet, który zostanie po tym obżarstwie, to Twój szkielet.”
Skorzystam
z nauki, bo już najwyższy czas darować sobie ten żal i zostawićza
sobą ten bolesny epizod. Co było minęło.
Komedie
romantyczne przyprawiają mnie o ból zębów, na melodramatach się
męczę, historie z cyklu „kocha nie kocha, Stefan czy Zocha”
mnie nudzą, ale prawdziwie głęboka miłość niezmiennie budzi
mój zachwyt i uwielbienie.
Znalazłam
taką piękną historię o dwojgu ludzieńkach, miłości, Bogu,
życiu, pasji. Na razie zapisuję na blogu link do artykułu, a
książkę „"Takie piękne życie. Portret Wojciecha Kilara"
autorstwa Barbary Gruszka-Zych.” już zamówiłam w księgarni wysyłkowej,
więc po świętach będę mogła
przeczytać pełną wersję tej historii.
A
póki co cieszę się z mojej miłości i jestem wdzięczna losowi,
że mi ją dał. Przyjemnie pomyśleć, ze ma się wielki skarb,
który można wciąż od nowa przyjmować i wciąż dzielić go z
innymi. Miłości na te świąteczne dni i
wszystkie kolejne – życzę Czytelnikom mojego bloga.
Na
koniec trochę muzyki Wojciecha Kilara, moje ulubione walce.
Pomimo
przedświątecznej gorączki w 21 miastach Polski odbyły się
manifestacje w obronie demokracji. Ludzie zamiast biegać po
marketach albo pucować mieszkania poszli zawalczyć o dobro wspólne.
Brawo.
„Moc
się rodzi, PiS truchleje” - napisano na jednym z transparentów –
oby to były prorocze słowa. Drugie hasło, które bardzo mi się
podobało, to:”Cała Polska dziś się śmieje, zaczynamy mieć
nadzieję”.
No,
to pośmiejmy się z tłumem, który śpiewał:"Gadu, gadu,
gadu, gadu, gadu, gadu nocą. Baju, baju, baju, baju, baju, baju w
dzień", oceniając trafnie stylsprawowania
władzy.
Miałam
odciąć się od polityki, ale strasznie kiepsko mi to wychodzi.
Dzisiaj z rana, kiedy otworzyłam swoje piękne oczy i
z
życzliwością spojrzałam na świat, starając się realizować wczorajsze postanowienia, mój mąż szybko sprowadził
mnie na ziemię.
-
Słuchaj, Macierewicz wziął
się za
NATO.
-
Nie rób jaj, zrób na śniadanie jajecznicę. Proszę.
-
Nie żartuję. Znowu była „nocna zmiana”, tym razem w Centrum
Eksperckim
Kontrwywiadu NATO.
- uściślił mąż.
Włączyłam
laptopa i dowiedziałam się, że w asyście żandarmerii wojskowej
urzędnicy Macierewicza o godzinie 1.30 w nocy dokonali zamiany
urzędników na swoich – prawdziwie pisowskich i
jedynie prawych.
Centrum
nie jest jeszcze akredytowane przy NATO, więc szczęśliwie
uniknęliśmy
zatargu
z tą międzynarodową organizacją, ale polityczna hucpa trwa w
najlepsze dalej. Zamiast
działać normalnie, racjonalnie, w dzień, robi się jakieś nocne
akcje. Po co to komu? No chyba tylko po to, żeby zastraszyć ludzi,
żeby nie znali dnia ani godziny. Jeżeli
rządowi chodzi o udowodnienie, że może być jeszcze bardziej
nieprzewidywalny i bolszewicki w sprawowaniu władzy, to
dobrze mu idzie.
Jednak społeczeństwo
już przejrzało na oczy, więc nie ma co na siłę udowadniać tego
co oczywiste.
Domyślam
się że PiS,
wyjaśniając
wczorajsze nocne działania, znowu będzie mówił o wyższej
konieczności, naprawie państwa i mandacie społecznym danym przez
Polaków. To
zatrzymajmy się przy tym mandacie społecznym, bo już mnie mdli jak
słyszę, że PiS reprezentuje demokratyczną większość, więc ma
prawo robić to co robi. Pisałam już o tym, ale jeszcze się
powtórzę.
Na
stronie
PKW podano,
że uprawnionych
do głosowania w wyborach parlamentarnych było 30 629 150,
zagłosowało 15 595 335, głosów ważnych było 15200671, głosów
nieważnych 394 664, a
15033815 nie
opowiedziało się za żadną partią.Na
PIS zagłosowało 37,58% co daje
5869727 głosów, a
to
co stanowi tylko 19,16 % uprawnionych do
głosowania Polaków.
Z
rachunków wynika więc niezbicie, że
PiS i jej urzędników popiera
mniej niż 1/5 wyborców co
znacznie osłabia legitymizację społeczną do robienia przez władze
tego co robią.
4/5
to,
zgodnie z pisowską nomenklaturą, gorszy sort Polaków, bo albo nie
głosowali na PiS albo nie poszli w ogóle na wybory.
A
teraz mamy co mamy i strach się bać co będzie dalej.Przy szumie wokół Trybunału prawie niezauważona przepychana jest
ustawa o służbie cywilnej, która pozwoli bez konkursów obsadzać
stanowiska w administracji państwowej znajomymi Królika,
przepraszam kaczki. Demontaż Państwa trwa w najlepsze i tu naprawdę
nie ma się z czego śmiać, chociaż to co robi władza wygląda
tragikomicznie.
Ale
ja się jednak pośmieję z moją ulubioną Stasią Celińską i pokażę Wam zrobionego przeze mnie mema.
Do takiego wniosku doszedł amerykański psycholog Richard
Davidson, zainspirowany życiem XIV Dalajlamy, propagującego
najdalej rozumianą empatię i życzliwość w stosunku do
otaczającego nas świata.
Z
badań wynikało, że buddyjscy mnisi zaproszeni
do eksperymentu,
którzy podczas medytacji praktykowali nieograniczone współczucie
wobec innych osób, odczuwali
niezakłócone niczym szczęście i radość.
I
pięknie i bardzo optymistycznie, ale jak to zastosować wobec osób,
które działają nam na zęby? Jak współczuć bez fałszywego
altruistycznego zadęcia komuś kto zachowuje się jak szkodnik?
No,
łatwe to nie jest. Ale przecież nie chodzi o to
żeby było łatwo
tylko żeby odczuwać szczęście, niezależne od tego co nas spotyka, więc chyba
warto się wysilić.
Tak
mi przyszło do głowy, że ja w ramach ćwiczenia życzliwości i
współczucia powinnam zacząć praktykować nieograniczone
współczucie wobec pisowskich elit. Łżą biedaczki aż dym leci,
ale skręcają
się przy tym, że aż żal patrzeć. Takie robienie z
siebie głupka, żeby nie odpowiadać na niewygodne pytania, też
przyjemne nie jest. A oni muszą, bo inaczej podpadną prezesowi.
Czasami tylko przegrzany mózg dopuści freudowską pomyłkę, jak
ta, która przydarzyła się prokuratorowi Piotrowiczowi,
gdy zakrzykując w sejmie opozycję zawołał: zawłaszczyliśmy
sejm, ale Trybunału nie oddamy. Ale ulga była krótka, bo za chwilę
sprostował: oczywiście wy
zawłaszczyliście
Trybunał.
No
to idę praktykować, w końcu szczęście jest warte zachodu. Tylko
muszę jeszcze odłączyć się od wszelkich wiadomości, bo w
przeciwnym wypadku będzie to mission
impossible.
Miałam
już nie pisać na temat polityki, ale cholera
mnie trzęsie na to, co się wyrabia w Polsce,
więc podzielę się kilkoma refleksjami, które naszły mnie po
weekendowych protestach i
kłamliwych, obraźliwych wypowiedziach Kaczyńskiego.
Refleksja
ogólniejszej natury jest taka, że demokracja stanowczo nie jest
idealnym ustrojem choć, jak powszechnie wiadomo, najlepszym jaki
dotychczas wymyślono. Największą
ułomnością demokracji jest to, że głos głupca
ma tę samą moc co głos mędrca.
Na
domiar złego głupi ma tę przewagę, że nie hamują go żadne
wątpliwości, bo żeby wątpić trzeba myśleć. Dlatego większość prorządowych
manifestantów z taką zapalczywością wyrażali opinie o rzeczach, o
których nie miała nawet bladego pojęcia, wymachując
na
zmianę flagą,
krzyżem, różańcem i ohydnymi transparentami (mam
na myśli np
ten ze zdechłym lisem).
Pretensje
do Trybunału Konstytucyjnego, że nie ściga złodziei,
nierzetelnych
komorników itp., nie
wymierza im kary, świadczą
tylko o tym, że ci ludzie nie mają pojęcia czym jest i czym się
zajmuje Trybunał
Konstytucyjny.
Mylenie
sobiepaństwa -które tak ochoczo manifestuje teraz PiS i prezydent
Duda - z prawem partii wygrywającej wybory do rządzenia
(oczywiście
w ramach istniejącego porządku prawnego),
świadczy o marnej świadomości obywatelskiej i brakach wiedzy
ogólnej u
tych, którzy w ostatnich działaniach władz nie widzą łamania
demokracji i prawa.
Kaczyński
oczywiście
wie,
że TK nie może zablokować ustawy o darmowych lekach dla emerytów
czy 500 zł na dziecko, ale to
nie
przeszkadza mu mącić w głowach najbardziej opornych na myślenie
wyborców i manipulować, stawiając
nieprawdziwe
zarzuty.
Myślący
elektorat nie jest mu do niczego potrzebny a nienawistny bardzo,
dlatego
stawia na
zacietrzewionych, sfrustrowanych, niewykształconych
i genialnie nimi manipuluje.
Niejeden
pierwszy
sekretarz
PZPR
mógłby mu pozazdrościć umiejętności zakłamywania faktów i
grania na najniższych ludzkich instynktach. Słysząc
skandowane przez manifestujący tłum: „Precz z komuną”
pomyślałam, że ci ludzie naprawdę nie wiedzą co czynią.
Analogie pomiędzy tym co robi obecna władza a władzą z głębokiego
PRL są tak czytelne, że trzeba naprawdę mieć duże problemy z
percepcją, żeby tego
nie
widzieć. Można
by spytać, to
co, w prorządowej manifestacji entuzjaści
PiS
obrażają zasady działania swojego rządu? Zgodnie z logiką tak,
ale zgodnie z pisowską logiką na pewno nie, bo
PiS-owi to nie wadzi, bo PiS i jego wyznawcy są ponad wszelkie
prawa, w tym logiki. Wystarczy zastosować się do słów prezesa
Kaczyńskiego: „żadne krzyki i płacze nas nie przekonają, że
białe jest białe a czarne jest czarne.”i
już wszystko jasne, bezwzględnie i ostatecznie. Żelazny
elektorat PiS kupuje
tę retorykę i bezrefleksyjnie
wierzy w mądrość i uczciwość swojego wodza. Nie wiem jak ciasny
trzeba mieć umysł, żeby nie przebiła się do niego choć jedna
logiczna myśl, że jeżeli fakty przeczą słowom, to nie wina
faktów tylko słów. Ale
jak widać, dużej grupie moich rodaków nie przeszkadza,
że Kaczyński i jego aparatczycy robią
z nich głupców.
Sam
Kaczyński
otoczył się bezkręgowcami, karierowiczami,
którzy
zrobią i powiedzą wszystko byle utrzymać
stanowisko i nie
narazić temu kacykowi zawłaszczającemu Polskę. Zastanawia
mnie tylko brak u tych ludzi instynktu samozachowawczego, bo przecież
to oni poniosą główny ciężar odpowiedzialności za demolkę,
którą wodzuś robi siedząc na tylnym siedzeniu.
On
ma niewiele do stracenia; stary, samotny, bez bliskich, o dobro
których mógłby zabiegać. On może sobie powiedzieć: po mnie
choćby potop. Ale przecież większość tych, co na jego rozkaz
rozmontowują teraz Polskę, ma przed sobą dłuższe życie,
rodziny, dzieci, które również
zapłacą
za ten eksperyment na narodzie.
Naprawdę
boję się myśleć, co jeszcze roi się w głowie tego człowieka,
który kieruje się niezmienną
zasadą
wszystkich
dyktatorów;
szczucie jednych
na drugich najprostszą drogą do celu.
Wg
Kaczyńskiego tacy jak ja są ludźmi gorszego sortu, mają coś nie
tak z głową,są komuchami a
dzisiaj dołożył epitet „współpracowników Gestapo”, bo
śmiemy
bronić swojego
zdania
a nie
chcemy
wierzyć (wbrew
faktom) jego rzekomym dobrym intencjom i praworządności. Niech mu
będzie, robienie z innych wariatów, to sprawdzony sposób działania
mentalnych kurdupli, a
Kaczyński to najgorszy sort mentalnego
kurdupla,
bo nie brakuje mu inteligencji, ma tylko niedostatki w przyzwoitości
i honorze. Dlatego pozwolę sobie odpowiedzieć
wielce szanownemu, cytując jego umiłowanego brata, Lecha
Kaczyńskiego: spieprzaj dziadu.
A
sokoro prezio wspomniał o gestapo, to w tym klimacie mam stosowny filmik.
Jestem
zła na
siebie i na całą okolicę,
bo miałam
zajmować się własnym pępkiem i używać życia a tu nic mi nie
wychodzi. Od tygodnia zalegam w łóżku ponieważ mój kręgosłup
nie przerywa strajku okupacyjnego i nogi nie chcą chodzić.
Szczęśliwa jestem normalnie jak goła dupa w pokrzywach. Własnym
pępkiem też zajmuję się umiarkowanie, bo ciągle rozpraszają
mnie
informacje
z frontu pislandii.
Ofensywa absurdu i aberracji w wykonaniu władzjest
porażająca i nie umiem się tym nie przejmować.
Przeraża mnie to, co dzieje się w moim kraju, a
świadomość jak niewiele mogę na to poradzić też nie poprawia
nastroju.
„Jedynie
prawi i sprawiedliwi” ciągle lecą starą płytą; wszyscy jak
jeden mąż, przekonują że białe nie jest białe a czarne nie jest
czarne i nikt ich nie przekona, że jest inaczej. Liczą, że stara
maksyma JosephaGoebbelsa
-Kłamstwo
powtórzone tysiąc razy staje się prawdą-
przyjmie się
i
głupi lud kupi wszystko co mu serwują.
PO
wybrało o dwóch sędziów T.K. za dużo, to PiS wybrał trzech
więcej niż powinien. Bo niby dlaczego nie? Kowalski podpieprzył w
sklepie czekoladę to ja buchnę bombonierkę i jestem niewinny, ja
tylko walczę o demokrację. Trybunał Konstytucyjny się nie
przestraszył i wydał wyrok nie po myśli wodzusia, więc Beata Kempa
(mgr. od administracji) szefowa kancelarii premiera czuje się zobowiązana to naprawić. Nie
będzie publikowała w monitorze wyroku, bo ma wątpliwość czy
Prezes Trybunału z tytułem profesorskim z dziedziny prawa,
konstytucjonalista, aby wie co robi. Dlatego
pisze do
prezesa list,
w którym wyraża obawę, że wyrok jest nieważny i w związku z tym
ona nie może go opublikować zanim prezes się nie wytłumaczy. Potem
na konferencji prasowej pani
Kempa zapiera
się kopytami, że ona nic takiego nie powiedziała, ona tylko miała
obowiązek to skontrolować, a na publikacje wyroku ma jeszcze czas.
To wygląda tak, jakby woźny w sądzie rościł sobie prawo do
kontrolowania wyroków wydawanych przez Sąd, bo przecież to woźny
przypina wyroki do tablicy obwieszczeń. Normalnie paranoja, ale
pisiory nie widzą w tym nic nienormalnego. Oni tylko bronią
demokracji. Noż, kacza jego noga w tę i z powrotem! Nie musicie
bronić demokracji wystarczy że przestaniecie ją atakować.
Niestety
rozpierducha jest nie tylko w polityce. Giełda
leci na pysk, inwestorzy
zagraniczni zwijają manatki, stanowiska
w dużych firmach państwowych rozdziela się jak łupy ( po uważaniu
nie patrząc w ogóle na kompetencje i wyłącznie znajomym Królika, sorry w
tym wypadku kaczki). Po co się ograniczać skoro można, powiedzieć, że PO też obsadzało, też
zawłaszczało, też nie słuchało opozycji, i już gra i buczy.
A
duża część społeczeństwa siedzi cicho i czeka na darmowe leki
dla emerytów, 500 zł na dziecko i przywrócenie wieku emerytalnego,
nie
biorąc pod uwagę że w ekspresowym tempie zmierzamy w kierunku
Grecji i
Białorusi.
Na
szczęście coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że to co się
dzieje jest niebezpieczne i nie można na to machnąć ręką, nie można powiedzieć, żeco
szarego obywatela może obchodzić jakiś Trybunał czy przepychanki w sejmie.
Powinno obchodzić, bo polityka przekłada się na życie.Jak
przeczytałam dzisiaj wywiad z Kaczyńskim, który straszy Niemców,
że jak nie przestaną komentować tego co robią władze w Polsce,
to może te władze zażądają zapłaty odszkodowań wojennych, bo
na dokumentach o repasacjach wojennych brakuje polskich podpisów, to
zdębiałam.
Czy ktoś rozsądny,
pragmatycznie myślący
wpadłby na taki pomysł? Nie
sądzę. Oszołomstwo górą;
skłóćmy się ze wszystkimi sąsiadami, ośmieszmy się przed
całym światem
i w podskokach wracajmy na zadupie Europy, bo przecież Polak każde
zwycięstwo potrafi przerobić na klęskę, w tym jednym nie ma na
nas mocnych.
Jednak
są i dobre wieści. Na
manifestację organizowaną przez KOD przyszło około 50 tys. ludzi,
którzy
protestowali przeciwko demokraturze jaką funduje nam PiS.
W moim mieście też była manifestacja, ale ja przecież znowu
uziemiona, więc nie mogłam protestować. Ale
dla
chcącego nic trudnego, więc,
jako Polka gorszego sortu - tzn.
wg J.
Kaczyńskiego
ta, której nie podoba się słuszna linia partii –
gasiłam w
internecie
pisolubnych, którzy próbowali dezawuować sens i znaczenie
protestu. Wiem, że to rzucanie grochem o ścianę, bo ci ludzie nie
chcą myśleć, wolą słuchać wodzusia i jego aparatczyków, ale
spróbować nie zawadzi - chociażby po to, żeby dać odpór
powtarzaniu kłamstw. Jednak przyznam szczerze, że bardzo musiałam
się pilnować, żeby nie powiedzieć tym najbardziej zajadłym
uczniom J. Goebbelsa: a idźcie wy wszyscy w pis.du. Ale dałam radę
i jestem z siebie dumna, bo przy tej skali bezmyślności, tępoty i
nienawiści łatwo nie było.
No
to mi się ulało. Od razu lżej. A teraz wracam do siebie i będę
kontemplować deszczowe chmury.
Mamy
dziś Mikołajki – świetną okazję do umilania życia sobie i
innym - więc korzystam i cieszę się jak dziecko. Mikołaj był dla
mnie bardzo hojny, ale, żeby nie poprzewracało mi się w głowie z
nadmiaru przyjemności, zastrajkował mój kręgosłup. I tak,
zamiast wyjścia
z
wnukiem na
imprezę leżę na
poduszce elektrycznej i
grzeję podwozie.
Cóż, moje
zezowate szczęście o mnie nie zapomina. Ale nie ma co narzekać, bo
od tego na pewno nie będzie lepiej. Jest jak jest; Daniel poszedł
świętować z rodzicami, a ja zorganizowałam się w łożu boleści
i bez zbędnego cierpiętnictwa zajmuję się sobą.
Obejrzałam
film „Dlaczego mężczyźni nie słuchają a kobiety nie potrafią
czytać map”, który jest luźną ekranizacją bestsellerowej
książki Allana i Barbary Pease'ów o stosunkach damsko-męskich.
Polecam, bo
warto.
A
wracając do mojego wnuka to jest tajemnicą poliszynela, że mam na
jego punkcie fioła i mogę o nim gadać bez przerwy.Zapisuję
też różne jego powiedzonka, żeby wracać do nich i nie zapomnieć.
Ostatnio
popłakałam się
przy takiej scence.
Daniel
bawi się na placu zabaw z kolegą. Chłopczyk jest młodszy i
fizycznie słabszy, więc Daniel zachowuje się wobec niego jak
opiekun i mentor w jednym. I kiedy kolega nie chce wejść na
zawieszoną na łańcuchach równoważnię Daniel pokazuje mu jak
trzeba po niej iść. Jednak chłopczyk po pierwszej nieudanej próbie
się zniechęca.
-
Nie łumiem – oświadcza i ze złością siada na ziemi.
Ale
Daniel nie odpuszcza i znowu włazi na rozchybotane drążki.
– Ło
tak się chodzi, widzis, jedna nózka i dluga nózka – pokazuje
cierpliwie, choć cierpliwość nie jest jego najmocniejszą stroną.
-
On jest jeszcze za mały - wkracza do akcji matka chłopczyka – a
to ćwiczenie jest trudne.
Daniel
schodzi na ziemię, chwilę się zastanawia, a potem zwraca się do
matki kolegi.
-
Zgoda. Jak byłem mały tez nie chodziłem, ale na stale lata chodzę.
Teraz
zastanawiamy się rodzinnie , kto mu sprzedał te „stare lata”.
Ale
na
razie nikt się nie przyznał.
I
to by było na tyle, pozdrawiam i
zostawiam w mikołajkowym prezencie cudną optymistyczną piosenkę,
którą często nucę.
Miałam
zająć się wyłącznie moim życiem i moim kawałkiem podłogi, ale nie da
się całkowicie odizolować, gdy rzeczywistość społeczna zaczyna
przypominać sen wariata. W sejmie odbywa się zawłaszczenie Państwa i robi się kpiny z demokracji.
Dlatego protestuję przeciwko działaniom hipokrytów, którzy są z nazwy prawi i sprawiedliwi.Nie godzę się, żeby hucpę odbywającą się dzisiaj w sejmie tłumaczyć rzekomym mandatem społecznym, bo wyborcy PiS to tylko około 19 % ogółu Polaków mających prawo decydować o sprawach kraju.
I jeszcze jedno, marszałek Kuchciński wyłączając mikrofon Henryce Krzywonos,
udowodnił, że rację miał Piłsudski, też Marszałek, mówiąc: "Naród wspaniały, tylko ludzie kurwy."
Odpowiedź
na pytanie postawione w tytule daje znaleziona w internetowej sieci
bajka. Nie wiem czyjego jest autorstwa, ale całkowicie zgadzam się
z płynącym z niej morałem.
*
* *
Wiatr
ze Słońcem nieustannie sprzeczały się o to, które z nich jest
silniejsze. Wiatr twierdził, że swoją potęgę tworzy ze względu
na swoją siłę kryjącą się w huraganach i tornadach. Słońce
jednak nie dawało się przekonać do tych argumentów i trwało przy
swoim.
Wiatr
widząc spacerującego ulicą starszego człowieka, rzuca Słońcu
wyzwanie – „Widzisz tego staruszka? Które z nas zrzuci z niego
płaszcz, ten zwycięży – raz na zawsze.”. Słońce przytaknęło.
Wiatr
przystąpił do działania jako pierwszy, sądząc, że bez
najmniejszego trudu wygra konkurencję. Zaczął wiać coraz silniej
w kierunku mężczyzny, próbując zedrzeć z niego okrycie, a im
silniej wiał, tym mocniej przyciskał on rękoma swój płaszcz. Po
kilku bezskutecznych próbach, porzucił starania i pozwolił Słońcu
się wykazać.
Słońce
wyjrzało zza chmur i zaczęło delikatnie ogrzewać
starszego człowieka. Ten uśmiechnął się, otarł czoło z kropel
potu, a następnie sam zdjął swój płaszcz.