Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 11 sierpnia 2025

Gwiazdy też gasną

Gwiezdny Pył- ArteDania

Kilkanaście lat temu przez nieprzypadkowy przypadek (nie ma przypadków tylko lekcje do odrobienia) trafiłam na bloga pt. "Bez odwrotu", którego autorką była Stardust, emigrantka z Polski osiadła w USA. Przez pierwsze kilka lat czytałam bloga, ale nie komentowałam, byłam takim podglądaczem, co było bardzo źle widziane przez autorkę. Gdy Star ogłosiła, że zamyka bloga, wpadłam w panikę, bo przez te lata bardzo polubiłam tę zadziorną, błyskotliwie inteligentną i przezabawną kobietę. Zestrachana napisałam do niej kilka słów o sobie, przyznałam się do podglądactwa i zapytałam na koniec, czy mogę utrzymać z nią kontakt. Po kilku dniach dostałam zaproszenie na jej zamkniętego bloga "Krok do obłędu" i tak rozpoczęła się nasza internetowa bliska znajomość ocierająca się o przyjaźń. Spotykałyśmy się na blogach, pisałyśmy do siebie maile i rozmawiałyśmy na WhatsAppie. Wiele się od niej nauczyłam, także o sobie. Często w żartach i całkiem poważnie mówiłam,  że jest moją mistrzynią. Była nadzwyczajną, piękną kobietą, która wiedziała czego chce od życia i potrafiła odważnie po to sięgać. Podziwiałam jej odwagę, uporządkowanie, zdroworozsądkowe podejście do życia, autoironię, samoświadomość,  wrażliwość, otwartość na ludzi, dużą wiedzę i ogromne poczucie humoru. Była pełna sprzeczności, bo z jednej strony bardzo wrażliwa i dobra, z drugiej strony bywała bezwzględna, apodyktyczna i bardzo krytyczna. Ubóstwiała mieć rację, ale potrafiła przyznać się do błędu. Bardzo się starała, żeby być sprawiedliwa w ocenie siebie i innych, różnie jej to wychodziło. Zdawała sobie sprawę z tego, że ma trudny charakter. Często mówiła,  że urodziła się już wkurwiona, a z czasem ten wkurw jej się utrwalił. Tak, Star potrafiła rzucić wulgarnym słowem, ale też potrafiła posługiwać się piękną polszczyzną. Miała niewątpliwy talent literacki, nietuzinkowe poczucie humoru i dużą wiedzę z różnych dziedzin. Jej wkurw był wynikiem bezkompromisowości, bo tak naprawdę była osobą szlachetną i mierziło ją wszystko co byle jakie, złe, niepasujące do jej wyobrażenia o tym, jak powinno się postępować. Wzbudzała skrajne emocje, więc przez jednych była podziwiana i lubiana, inni jej nienawidzili, ale rzadko kto przechodził obok niej obojętnie. Najbardziej nienawidziły Star te blogerki, które miały wszystkie jej wady, ale nie miały żadnej z jej zalet. Całkiem bezpodstawnie przypisywały jej montowanie jakiś blogowych wojenek, sądziły chyba wg siebie, bo Star miała odwagę mówić i działać wprost. Była bardzo impulsywna, czasem sarkastyczna i złośliwa, ale nie była podła, na pewno nie rozmyślnie. Nie zawsze się z nią zgadzałam, czasem iskrzyło, ale udało się nam nigdy nie pokłócić. A to jedna z naszych nocnych rozmów, gdy Star już wiedziała, że jej czas już się kończy.

Wiadomość o jej śmierci bardzo mnie zabolała, chociaż Star przygotowywała bliskie jej osoby na swoje odejście. Była troskliwa. Do końca decydowała jak chce żyć i odważnie wybrała, że nie chce na siłę przedłużać swojego życia kosztem jego jakości. Była mocarna w życiu, w chorobie i w umieraniu też. 

Zmarła nagle. Na wieść o dacie, gdy zatrzymało się jej serce, pomyślałam, że przyszedł po nią jej tata, którego bardzo kochała, a który odszedł kilka miesięcy po jej wyjeździe do USA. A jak wierzyć w wędrówkę dusz, to Wspaniały też wziął ja za rękę, tak jak ona trzymała jego dłoń, gdy odchodził z tego świata przed trzema laty. Przeżyli razem piękny kawałek życia, byli sobie pisani, więc jest szansa, że znowu się odnajdą. Star nie była religijna, ale bardzo wierzyła w miłość i w to, że jesteśmy wieczną energią.

Jestem wdzięczna Stardust-Marylce za wspólny czas, za śmiech do łez, za mądre rozmowy i dobre rady, za wsparcie i wielką życzliwość jaką mi okazywała. Będzie mi jej brakowało. Zachowam ją we wdzięcznej pamięci, bo była warta zapamiętania i rzeczywiście była gwiazdą, która roztaczała wokół siebie blask. A dalej to już tylko gwiezdny pył. 



I na dzisiaj to by było na tyle.

wtorek, 29 lipca 2025

Jestem, ale gdzie indziej

Zrobiłam sobie wolne od pisania bloga i jednych zmartwiłam, a inni pewnie się ucieszyli. Tych, którzy się cieszyli sądząc,  że trafił mnie szlag,muszę rozczarować, bo żyję i mam się dobrze. Bez przesady z tym dobrze, ale nigdzie się nie wybieram. Anonimy mogą być rozczarowane, ale  cudze rozczarowanie to nie mój problem. Wystarczy, że muszę się zmagać się ze swoimi frustracjami, cudzych nie potrzebuję. Tych, których moja nieobecność zaniepokoiła, bardzo przepraszam. Nie chciałam nikogo zmartwić, ale już tak mam, że czasami potrzebuję pomilczeć, a już szczególnie gdy nie mam nic mądrego ani optymistycznego do powiedzenia. Przepraszam za brak  odpowiedzi na komentarze, ale najpierw miałam niesmak po wyborach, więc musiałam zrobić sobie reset, a teraz to już nie ma  sensu wracać do tego od czego uciekałam. 

poniedziałek, 2 czerwca 2025

Przegrała cała Poska... a mieliśmy szansę na lepszą przyszłość


Pierwsza moja myśl dzisiejszego poranka była taka jak tytuł posta - przegrała cała Polska, a mieliśmy szansę na lepszą przyszłość, druga przyniosła smutek i złość. Nie rozumiem moich rodaków i już nie chcę rozumieć, bo brzydzi mnie hipokryzja i skrajna głupota. Polska jest podzielona na pół, a nowy lokator pałacu prezydenckiego będzie te podziały utrwalał i podsycał. Spójrzcie na mapę, te regiony Polski, gdzie żyje się lepiej głosowały na Trzaskowskiego, tam gdzie biedniej najwięcej głosów dostał Nawrocki.
Ludzie z tej pierwszej części Polski jakoś sobie poradzą, bo bogatemu zawsze łatwiej, ale Ci, którzy dzisiaj się cieszą, że wygrał ich kandydat, jeszcze gorzko zapłaczą, gdy odczują na sobie skutki swojego wyboru.

piątek, 30 maja 2025

Z obowiązku się wypowiem...

Od dłuższego czasu siedzę cicho w swoim grajdołku, bo taką wybrałam taktykę, żeby było mi dobrze i żeby nie zwariować. To bardzo pragmatyczne wyjście, bo wariatów ci u nas dostatek, więc obejdzie się beze mnie, ale... czas jest szczególny, więc postanowiłam się wypowiedzieć w temacie wyborów. Po co? Z dwóch powodów. Po pierwsze z obowiązku, bo posłuchałam apeli, żeby w swoim środowisku przekonywać ludzi do udziału w wyborach. Blog to też moje środowisko, więc apeluję. Szansa jest, bo chociaż mało się udzielam, to wciąż jest wiele odsłon strony, więc może ktoś posłucha. Po drugie, odkąd prowadzę bloga pisałam o polityce, więc z kronikarskiego obowiązku wypada coś napisać o tegorocznych wyborach. 

czwartek, 8 maja 2025

Pitu pitu, ble ble ble...

Na początek posta trafna ilustracja muzyczna w wykonaniu kabaretu Jurki. Piosenka pasuje jak ulał, więc się nią posłużyłam.

 

Kiedyś już poruszałam temat prywatności, ale wracam do niego, bo zirytowała mnie rozmowa ze znajomą, która urządziła mi przesłuchanie na temat naszej wspólnej koleżanki. Ponieważ podczas przesłuchania nie współpracowałam, usłyszałam: "Coś ty taka tajemnicza? Nie bądź świnia, powiedz co wiesz." Nie powiedziałam i wyszłam na świnię, bo przy takich wścibskich babach przegrzewają mi się styki i szlag trafia resztki mojego dobrego wychowania. Koniec końców straciłam znajomą.

piątek, 25 kwietnia 2025

Trzeba by coś napisać, to napiszę o urodzie

Gdzie cię znowu wcięło? Nie dzwonisz, nie piszesz, co jest? - chciała wiedzieć zaniepokojona Dorota, która lubi ustawiać ludzi do pionu. - A co ma być, żyję - skwitowałam krótko, bo nie bardzo mam o czym opowiadać. Kontempluję moje nudne życie i nie narzekam, że jest jak jest. Oj tam, jakbym chciała to powód do narzekania bym znalazła, ale po co. Czas szybko mi leci, więc ani się obejrzałam jak od ostatniego wpisu na blogu minęło ponad dwa tygodnie. Trzeba by coś napisać, żeby blog nie zarósł pajęczynami, ale o czym tu pisać, jak u mnie wciąż gra stara płyta? Może z braku lepszych tematów napiszę kilka słów na temat urody, chociaż akurat urodą zajmuję się umiarkowanie, bo jestem realistką i mam w domu kilka luster.

poniedziałek, 7 kwietnia 2025

Wiosenne przesilenie i moje nie chce mi się

 

Przyszła wiosna, przyroda budzi się do życia, ale ja jestem jakaś niemrawa jakby zahibernowana. Najlepiej się czuję jak niczego nie muszę robić i mogę polegiwać z książką albo chodzić na samotne spacery. Swoje nie chce mi się tłumaczę wiosennym przesileniem (nie bez przyczyny ludowe powiedzenie mówi, że cieszy się starzec jak przeżyje marzec) i kiepską kondycją fizyczną. Wytłumaczenie dobre jak każde inne, a lepiej brzmi niż powiedzenie, że jestem baba próżniak. Na moje szczęście książę małżonek akceptuje mnie w każdym wydaniu, więc mogę się lenić do woli. Jednak, jak jest za dobrze to nie jest dobrze, więc coraz częściej czuję, że nawet lenistwo mnie męczy. No taka ze mnie dziwna baba.

niedziela, 23 marca 2025

Zimowy marazm, czy cóś...

 Ostatnie dwa tygodnie walczyłam z Niechciejem, który podstępnie wlazł mi do chałupy i skutecznie gasił mój entuzjazm do życia. Myśliwski, do którego wróciłam kolejny raz, świetnie opisał stan, który mi towarzyszył. "Chociaż powiem panu, kiedy sobie uprzytomnię, że cały świat razem ze mną wstaje, myje się, ubiera, nieraz chce mi się z powrotem do łóżka położyć i przynajmniej ten raz nie wstać czy już nie wstać w ogóle. Jakby jakieś przekleństwo wisiało nad człowiekiem, że każdego dnia musi wstać, umyć się, ubrać. Od tego samego miałby prawo czuć się zniechęcony do całego dnia, mimo że dzień się dopiero zaczyna, i do wszystkiego, co się w tym dniu zdarzy czy nie zdarzy. A teraz niech pan sobie wyobrazi, że przez całe życie tak. Ile to razy nawstawaliśmy się, namyli,naubierali i po co?" 

No właśnie. I po co?

piątek, 7 marca 2025

Mój wnusio kochany

 

 

 

 

 

Na pierwsze imię mam Daniel, na drugie amant

Dzisiaj mój starszy wnuk ma urodziny. Od 14 lat cieszę się, że jest, że jego życie toczy się obok mojego. To wielkie szczęście, że mogłam mu towarzyszyć przez te wszystkie lata. Nie da się przecenić radości jaką dzięki wnukowi przeżyłam i tego jak często śmiałam się do łez dzięki niemu. Wspomnienia tego co było i nadzieja na przyszłe wspólne dni grzeją moje serce. Jego życie jest coraz bardziej oddzielne od mojego, ale to co najważniejsze się nie zmieniło. I wciąż kocham go najbardziej na świecie. Na blogu jest dużo anegdot, których bohaterem jest Daniel, bo zostawiałam tu ślad naszych wspólnych zabaw, spacerów i rozmów. Miło wrócić we wspomnieniach do tamtych czasów. 

piątek, 28 lutego 2025

Żyj kolorowo...



 

 

 

 

 

 

 

Żyj kolorowo, to fajne hasło, więc powtarzam je każdego dnia. Także wtedy, gdy szykuję tabletki dla siebie i księcia małżonka. Garsteczka proszeczków trzy razy dziennie, dużo samozaparcia, jeszcze więcej humoru i już jakoś da się żyć. Niestety z naciskiem na "jakoś". Ale czy wypada bardzo narzekać, gdy człowiek jest już po okresie gwarancji i kończy mu się okres przydatności do życia? No może wypada jak ktoś bardzo chce, ale od narzekania jeszcze nikomu się nie poprawiło.

sobota, 22 lutego 2025

Nasze zero waste

Gdy pobraliśmy się z księciem małżonkiem zajęliśmy dwa pokoje w moim rodzinnym domu. Mój panieński pokój był  umeblowany meblościanką z Wyszkowa, ale drugi pokój był pusty, bo brat zabrał swoje meble. W tamtym czasie trudno było coś kupić, ale większą przeszkodą był brak pieniędzy. Dlatego poszliśmy do przydomowej komórki i zrobiliśmy przegląd zgromadzonych tam starych gratów. Wyciągnęliśmy mocno zniszczoną dwudrzwiową szafę, dwie małe szafeczki od kompletu sypialnego, kilka półek, trochę sklejki, kilka desek, stary stół i zaczęliśmy renowację tego dziadostwa. Ja robiłam za projektanta i pomocnika, książę małżonek został stolarzem. Gdy już wszystko zostało podcinane, posklejane i połączone w całość półkami to wyszedł z tego całkiem fajny regał.

sobota, 15 lutego 2025

Post powalentynkowy

W walentynki zadzwoniła do mnie koleżanka z propozycją żebyśmy z księciem małżonkiem odwiedzili ją i jej męża. Zaproszenie bardzo miłe i chętnie bym poświętowała w towarzystwie, ale musiałam odmówić. Serce telepało mi się jak furtka na jednym zawiasie, więc najlepszą atrakcją było łóżko. Cóż, pogoda i smog nie robią mi dobrze, ale ani na jedno, ani na drugie nie mam wpływu. W domu cały czas chodzi oczyszczacz powietrza i to musi mi wystarczyć. Wkurza mnie to, że mam coraz więcej ograniczeń i to takich, o których bym wcześniej nie pomyślała. Bo czy to normalne, że czyste powietrze stało się luksusem? No nie, ale jest w społeczeństwie przyzwolenie na wszelkiej maści kopciuchy (stare piece, stare samochody, kiepski opał), więc jest jak jest.

wtorek, 11 lutego 2025

Polecajki

Dawno nie pisałam na blogu o książkach, które mogłabym polecić. No nie pisałam, bo dużo czytałam, czyli... mam odwrotnie niż Maria Czubaszek, która kiedyś powiedziała, że nic nie czyta, bo musi dużo pisać, żeby zarobić na papierosy i parówki. Ja papierosów nie palę, parówek nie jem, talentu Marii Czubaszek nie posiadam, więc mam czas na lekturę. Przez tydzień czytałam na akord, bo dostałam na krótko trzy ciekawe książki.

Jak już zagaiłam to przejdę do polecajek.

piątek, 31 stycznia 2025

Dzień Przytulania... serdecznie polecam

źródło:internet


Dzisiaj 31 stycznia 2025 roku, a więc obchodzimy Światowy Dzień Przytulania. Jeżeli ktoś na co dzień nie praktykuje obłapiania się z bliźnimi, to ma właśnie świetną okazję do tego, żeby się poprzytulać, dać sobie i innym trochę radości, miłości i czułości. Tak po prostu, po ludzku, bo dotyk potrzebny jest nam nie tylko dla przyjemności, poczucia bliskości z drugim człowiekiem, ale też dla zdrowia.

poniedziałek, 27 stycznia 2025

Dwa wydarzenia

Pixer

Leżę w łóżku, bo od tygodnia męczę się z wirusem. Przez ostatnie dwa dni oglądałam świat na ekranie telewizora i snułam refleksje. Dzień po dniu - wczoraj wielka feta WOŚP, dzisiaj obchody 80 rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Co łączy te dwa wydarzenia? Moim zdaniem, tym czymś jest nadzieja, że zło jednak nie zwycięża, bo ludzie mają w sobie ogromną siłę, żeby przetrwać, żeby z wielkiego cierpienia wyłonić dobro, żeby pomimo wszystko i wbrew wszystkiemu działać dla dobra wspólnego.

niedziela, 19 stycznia 2025

Zbieram okruchy dobra...

źródło: internet

Jak napisałam w tytule posta, zbieram okruchy dobra: miłe gesty, życzliwe uśmiechy, bezcenną uwagę. A potem lepię z nich wiarę w drugiego człowieka. Bardzo się cieszę, gdy spotkam kogoś, kto zasługuje na uznanie i wdzięczność. Nie da się ukryć, że dużo łatwiej okazywać życzliwość, gdy się ją widzi albo samemu jej doświadcza. Ja dzięki temu wolniej się psuję, bo nie da się zaprzeczyć, że na starość psuję się coraz bardziej. I to się raczej nie zmieni, bo taka zepsuta żyję jak chcę, a nie pod cudze dyktando.

A oto kilka miłych rzeczy, którymi chcę się podzielić. 

poniedziałek, 13 stycznia 2025

Koniec lamentów, cieszę się zimą

Jak już pisałam jestem posiadaczką ciężko wypracowanego optymizmu. Ale... czasami ten mój optymizm jest bardzo pesymistyczny. Tak też było w ostatnich dniach, bo dwie moje przyjaciółki bardzo się pochorowały, a trzecia połamała się i była operowana. Skisłam okropnie, że taka czarna seria i to już na początku roku. Strach się bać, co będzie dalej. Próbowałam pomóc, szukając lekarzy, którzy mają wiedzę i serce, co nie zawsze idzie w parze. Mam to szczęście, że trafiam na dobrych lekarzy, ale nie każdy tak ma. Niestety, jedna z moich przyjaciółek dowiedziała się, że za długo choruje przewlekle, więc skończyły się możliwości leczenia i będzie tylko gorzej, drugą lekarze specjaliści podrzucają sobie jak gorący kartofel.

poniedziałek, 6 stycznia 2025

Orszak Trzech Króli i Lublin w świątecznej odsłonie

Dzisiaj spędziłam bardzo miły dzień, więc zostawię tu jego ślad, żeby pełnił rolę haczyka na mniej miłe dni. Wiecie albo i nie, ale mam taką mentalną ścianę, gdzie wieszam na haczykach wszystkie dobre rzeczy, które mnie spotykają. Z całą zapobiegliwością na jaką mnie stać, kolekcjonuję zachwyty, przyjemności, radości, bo to cenny kapitał pozwalający cieszyć się życiem. To zaczynamy te opowieści dziwnej treści.

sobota, 4 stycznia 2025

Koniec i początek roku w moim nudnym życiu

źródło:internet

Koniec i początek roku to czas podsumowań i snucia planów, więc zapiszę na blogu krótkie podsumowanie minionego czasu, ale planów i noworocznych postanowień nie robię, bo nie chcę rozśmieszyć Pana Boga, ani zawieść siebie. Miniony rok nie był łatwy, szczególnie pod względem zdrowotnym, ale... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Tak myślę i tego będę się trzymać. W końcu wszystko dobrze się skończyło. Książę małżonek uciekł grabarzowi spod łopaty, bo zdążyłam (na siłę) zawieźć go na czas do szpitala i trafił tam na dobrych lekarzy. Mnie też się udało, ponieważ przeszłam pomyślnie operację i mogę mieć nadzieję, że serce jeszcze trochę mi posłuży. Córka już zdrowieje po zabiegu, czyli jest dobrze. Wnuki często łapią różnej maści wirusówki, ale szczęśliwie przechodzą choróbska bez komplikacji. Jeżeli wszystko jest po coś, to trzeba przyznać, że nie zawsze jest tak źle, jak się wydaje oraz że mamy na kogo liczyć. Przyjaciele nie zawiedli i my też daliśmy radę. Także nauczona doświadczeniem przeganiam strachy, czasami niecenzuralnym słowem, ale za to skutecznie.