Zawsze miałam refleksyjną naturę i odkąd pamiętam zastanawiałam się, co, jak, dlaczego, po co. Kiedyś mi to przeszkadzało i wstydziłam się tej skłonności do dzielenia włosa na czworo. Jednak od dłuższego czasu już ze sobą nie walczę, żeby być całkiem inna niż jestem, i z pełną świadomością robię za domorosłego filozofa. Wiem że moje dywagacje i mędrkowanie, mogą irytować, ale dopóki nikogo nie zmuszam do słuchania mnie i nie czuję się autorytetem, to daję sobie rozgrzeszenie.
W zupełności zgadzam się z Karolem Iżykowskim, który jest autorem takich słów: „Reguła prosta, że aż osłupia: kto się wymądrza ten się wygłupia” Ja swoje wymądrzanie biorę na klatę i traktuję je jako swoją interpretację świata. Jeżeli przy okazji wychodzę na głupka, to mówię: trudno, ale dalej odbieram i objaśniam świat po swojemu. Wolę być autentyczna aniżeli udawać mądrzejszą, kosztem rezygnacji ze swojego zdania.
Lubię konfrontować swoje poglądy z mądrzejszymi od siebie, dlatego z uwagą słucham, czytam, co ci mądrzejsi mają do powiedzenia o otaczającym nas świecie. Ten sam Karol Irzykowski powiedział również: „Głupota jest też rodzajem używania rozumu.” Ma człowiek rację. Ja swojego rozumu używam najlepiej jak umiem, dlatego dopóki się staram, nie wstydzę się swojej głupoty, tylko nad nią pracuję, żeby nie była większa niż jest.
Do mądrych tego świata należy Wisława Szymborska, którą podziwiam ogromnie za prostotę w mówieniu rzeczy ważnych. „Rozmowa z kamieniem” to jeden z jej wierszy, który rozgryzam od lat i ciągle znajduję w nim coś, nad czym muszę się zastanowić. Parę razy już musiałam stwierdzić, że źle mi się wydawało „co autor chciał powiedzieć”. Pamiętam jak w szkole nie znosiłam interpretacji wierszy i z góry ustalonej wersji „co autor chciał powiedzieć”. Dla mnie poezji nie można odczytywać według schematów. Ze swoją duszą rozmawia się po swojemu a poezja przemawia do duszy.
***
Rozmowa z kamieniem
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do twego wnętrza,
rozejrzeć się dokoła,
nabrać ciebie jak tchu.
- Odejdź - mówi kamień. -
Jestem szczelnie zamknięty.
Nawet rozbite na części
będziemy szczelnie zamknięte.
Nawet starte na piasek
nie wpuścimy nikogo.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Przychodzę z ciekawości czystej.
Życie jest dla niej jedyną okazją.
Zamierzam przejść się po twoim pałacu,
a potem jeszcze zwiedzić liść i krople wody.
Niewiele czasu na to wszystko mam.
Moja śmiertelność powinna Cię wzruszyć.
- Jestem z kamienia - mówi kamień -
i z konieczności muszę zachować powagę.
Odejdź stąd.
Nie mam mięśni śmiechu.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Słyszałam że są w tobie wielkie puste sale,
nie oglądane, piękne nadaremnie,
głuche, bez echa czyichkolwiek kroków.
Przyznaj, że sam niedużo o tym wiesz.
- Wielkie i puste sale - mówi kamień -
ale w nich miejsca nie ma.
Piękne, być może, ale poza gustem
twoich ubogich zmysłów.
Możesz mnie poznać, nie zaznasz mnie nigdy.
Całą powierzchnią zwracam się ku tobie,
a całym wnętrzem leżę odwrócony.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie szukam w tobie przytułku na wieczność.
Nie jestem nieszczęśliwa.
Nie jestem bezdomna.
Mój świat jest wart powrotu.
Wejdę i wyjdę z pustymi rękami.
A na dowód, że byłam prawdziwie obecna,
nie przedstawię niczego prócz słów,
którym nikt nie da wiary.
- Nie wejdziesz - mówi kamień. -
Brak ci zmysłu udziału.
Nawet wzrok wyostrzony aż do wszechwidzenia
nie przyda ci się na nic bez zmysłu udziału.
Nie wejdziesz, masz zaledwie zamysł tego zmysłu,
ledwie jego zawiązek, wyobraźnię.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
Nie mogę czekać dwóch tysięcy wieków
na wejście pod twój dach.
- Jeżeli mi nie wierzysz - mówi kamień -
zwróć się do liścia, powie to, co ja.
Do kropli wody, powie to, co liść.
Na koniec spytaj włosa z własnej głowy.
Śmiech mnie rozpiera, śmiech, olbrzymi śmiech,
którym śmiać się nie umiem.
Pukam do drzwi kamienia.
- To ja, wpuść mnie.
- Nie mam drzwi - mówi kamień.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz