Mam dzisiaj dzień z mottem przewodnim: Nie chce mi się. Zaczęło się od rana. Na śniadanie piłam ledwie ciepłą herbatę, bo nie chciało mi się czekać na wrzątek. Po śniadaniu powinnam zacząć załatwiać zaplanowane sprawy, ale tak mi się nie chciało, że dałam sobie trochę czasu na przyjemniejsze zajęcia.
Z książką przeleżałam kilka godzin, śledząc pracowite życie głównego bohatera. Dzwonek telefonu przywrócił mnie rzeczywistości. Zegarek pokazywał, że najwyższa pora wziąć się za robotę, bo moje sprawy same się nie załatwiły. Pomyślałam, że może część rzeczy odłożę na jutro skoro dziś tak mi się nie chce nic robić.
Z przyjemnością bym uległa swojemu nie chciejstwu, gdyby nie to, że przypomniało mi się hiszpańskie przysłowie - „Jutro jest najbardziej zajętym dniem roku.” No właśnie. Moje jutro też jest bardziej zajęte niż dziś, więc jednak muszę się przemóc i załatwić co trzeba. Że też zawsze coś mi się przypomina. I to całkiem nie w porę.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz