Współczesny świat nastawiony jest na sukces, więc powszechnie obowiązuje jeden model „lepiej – szybciej – więcej”. Trwa ciągła rywalizacja, która doprowadziła do tego, że przeciętny człowiek prawie nie daje sobie prawa do życia. Rzadko kto chce być sobą, jeżeli nie jest jednocześnie najlepszy, najzdolniejszy i najpiękniejszy.
W dążeniu do sukcesu nie ma niczego złego. Trzeba tylko wziąć pod uwagę, że ludzie mają różne predyspozycje i w związku z tym, jedni mają zadatki na bycie orłem a inni kurą. Niestety, często tracimy rozeznanie, kim jesteśmy, na co nas stać, czego naprawdę pragniemy, a wtedy z determinacją próbujemy się przerobić na inny model.
Tylko, co zrobić, jeżeli mimo usilnych starań wciąż do ideału daleko, a próby zmienienia siebie przynoszą jedynie zniechęcenie, rozczarowanie i brak energii? Są co najmniej dwa wyjścia. Można pogodzić się ze swoimi ograniczeniami albo poszukać pomocy fachowca.
Fachowców nie brakuje. Cała armia psychologów organizuje różne kursy, szkolenia, warsztaty, których celem jest nauka jak żyć i działać, żeby osiągnąć sukces. Niestety wśród specjalistów od naprawiania ludzi są też ci mniej uczciwi, którzy przekonują, że każdy może zostać, kim tylko zechce, że zawsze chcieć to móc i wystarczy tylko skorzystać z ich usług, by potem rozwinąć skrzydła i polecieć w chmury. I właśnie tacy fachowcy najlepiej prosperują na rynku usług psychologicznych, bo ludzie lubią wierzyć w cuda.
Tylko że, osoba, która z natury jest kurą i nie ma predyspozycji do latania, choćby wypociła się do dziesiątych potów, motywowała się i stosowała afirmacje nie przeskoczy wszystkich swoich ograniczeń. I co ma wtedy robić? Ma nie dopuszczać do świadomości, że chcieć nie zawsze znaczy móc i pójść na następny kurs albo przeczytać kolejny poradnik? Co wtedy, gdy próby zmiany siebie owocują wyłącznie frustracją? Znienawidzić swoje życie? Zgorzknieć, skwaśnieć i dziobać ze złości wszystkich, którzy polecieli wyżej? Czy może skrócić swój marny żywot i na własne życzenie skończyć w rosole?
Ja tam nie wiem, co inni powinni zrobić, nie mam gotowej recepty na udane życie, ale mam swoje przemyślenia i całkiem bezpłatnie chcę się nimi podzielić.
Nie mam nic przeciwko doskonaleniu się, pracy nad swoim rozwojem na różnych warsztatach, korzystaniu z pomocy psychologów, stosowaniu różnych form stymulacji. Sama to robiłam. Jednak nie polecam bezkrytycznego przyjmowania cudzych opinii i wiary w to, że wystarczy zastosować jakąś technikę i już z kury zmienimy się w orła. Takie podejście nie doprowadzi do sukcesu, ale do frustracji na pewno.
Znam siebie i nie sądzę, żebym była orłem. Ambicji wystarcza mi tylko na to, żeby być najlepszą kurą, jaką być mogę. Dążąc do rozwoju biorę pod uwagę wykorzystanie wszystkich danych mi przez naturę przymiotów, ale uwzględniam też wszystkie ograniczenia, których nie przeskoczę, choćbym nawet pękła z wielkiej ochoty. Nie aspiruję do ról, do których się nie nadaję, tylko dlatego że inni to robią. Nie stroję się w cudze piórka, bo wolę zadbać o swoje.
Łażę po swoim podwórku, prowadząc kurze życie, i ulepszam siebie na swoją miarę, ale za to najlepiej jak umiem. Z podziwem spoglądam na orły, ale nie łudzę się, że będę jednym z nich, nie zielenieję z zazdrości, nie usycham z zawiści i wcale nie czuję się gorsza. Patrzę, co z doświadczeń orłów mogłabym wykorzystać w swoim kurzym życiu, ale wiem też, że orłowi trudno byłoby dreptać po moim podwórku, drapiąc pazurem ziemię za każdym najmniejszym robakiem, wypatrując ukrytego w piachu ziarenka. Bo tak się składa, że z daleka wszystko jest łatwe, a tak naprawdę, to wszystkiego trzeba się nauczyć i każdy nadaje się do czegoś innego.
Nie mówię, że nie marzy mi się lot w chmury. Od czasu do czasu i ja podskoczę sobie wyżej, podfrunę kawałek, złapię trochę wiatru w skrzydła. Jednak nie mam pretensji do siebie i świata, że nie gniazduję w górach tylko siedzę na grzędzie. Mam to szczęście, że potrafię cieszyć się swoim życiem i lubię siebie taką jaka jestem. Można powiedzieć, że jak ślepej kurze ziarno, tak mnie trafiło się trochę mądrości i dobrze rozumianej pokory. Pokory, która pozwala godzić się z własnymi ograniczeniami, bez utraty szacunku do siebie. A zamiast zaprzeczać temu kim jestem, wolę rozumnie rozwijać to, czym obdarzył mnie los.
Na koniec mam odezwę, bo jak każda kura, lubię trochę pogdakać. No lubię i już, to pewnie przez ten kurzy móżdżek.
Kochane Kury, nie starajcie się na siłę przerobić, doskonalcie się wedle swoich możliwości. Żeby prowadzić szczęśliwe i twórcze życie nie musicie zostać orłem. Kura to też ptak, tylko innego rodzaju, też może być szczęśliwa i osiągać swoje szczyty.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Szukaj na tym blogu
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz