Sobota - dzień na przyjemne rzeczy. Dla mnie jedną z większych przyjemności jest pisanie. Lubię bawić się w układanie słów, chociaż mam pełną świadomość swoich ograniczonych umiejętności. Jestem świadomym grafomanem i dobrze się przy tym bawię. Dla rozrywki i nie tylko, wymyślam różne historie i historyjki. Poniżej wklejam część jednej z nich.
Zakupy.
Mieliśmy urządzać nasze pierwsze mieszkanie. Trzeba było kupić płytki ceramiczne i meble do kuchni. Przemek próbował się wykręcić, mówiąc że nie cierpi zakupów, ale nie ustąpiłam. Jednak od pierwszej chwili zakupów Przemek udowadniał mi, że jak on cierpi to ja też powinnam.
Kiedy weszliśmy do pierwszego sklepu od razu podeszła do nas ekspedientka.
- W czym mogę pomóc? - spytała z zawodowym uśmiechem.
Przemek rozejrzał się po sklepie. Po jego minie widziałam, że szafki w ponurej kolorystyce, z dużą ilością chromowanych elementów i wyspa z kosmicznym okapem nad kuchenką, wcale nie przypadły mu do gustu.
- Chcemy kupić meble, ale nie takie. Ma pani inne?
„No, głupszego pytania już nie mógł zadać. Gdzie jego zdaniem miałyby być te inne meble? Pod ladą?", pomyślałam.
– To bardzo eleganckie meble, szalenie modne i większości klientów bardzo się podobają – powiedziała ekspedientka, już bez uśmiechu.
- Proszę pani, w takiej kuchni, która przypomina prosektorium, to mnie nie tylko jeść by się nie chciało, ale nawet żyć – oświadczył mój mąż, bo on nie z tych, co dają się przekonać. Ekspedientka spojrzała na niego z nutą pogardy a ja nie miałam najmniejszych wątpliwości, że widzi w nim wieśniaka. Poczułam się nieswojo, ale Przemek, niczym nie speszony, na głos oceniał ekspozycję.
- Spójrz Marta, ta wyspa na środku wygląda jak stół do sekcji zwłok. Tylko trup nawiał, może przestraszył się tej nowoczesnej estetyki. Bez słowa pociągnęłam go do wyjścia.
W następnym sklepie historia się powtórzyła, z tą różnicą, że problemem była cena. Z zachwytem w oku popatrzyłam na piękny segment kuchenny, ale domyślając się ile może kosztować, poszłam dalej. Niestety. Ja poszłam. On nie.
Zobaczył mój zachwyt i postanowił mnie uszczęśliwić. Stał jak słup soli i rozglądał się za sprzedawcą.
- Chodź – powiedziałam- to dla nas za drogie.
- Skąd wiesz? Przecież nie ma ceny.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo pojawił się sprzedawca.
- Ile kosztuje ten segment?- Przemek znów przejął inicjatywę.
Jednak sprzedawca zamiast odpowiedzieć na pytanie zaczął zachwalać towar.
- To piękny mebel a mechanizmy przesuwu szuflad…
– Proszę pana, ja wystarczająco doceniam zalety tego kompletu. Pytam o cenę – przerwał mu zniecierpliwiony Przemek.
- 1200 zł za m2 – powiedział krótko sprzedawca, bo już widział, że klient nie jest podatny na reklamę. Przemkowi mina zrzedła, ale sprzedawca nie zasypiał gruszek w popiele.
– Proszę państwa, mamy też tańsze segmenty kuchenne – oznajmił i ruszył przed siebie, a my za nim.
Zatrzymał się na końcu sklepu, gdzie w równych rządkach stały koszmarnie brzydkie szafki w stylu dykta-sosna, dykta-dąb
- Proszę pana, ja potrzebuję szafek do kuchni, piwnicę mam już urządzoną – powiedział Przemek, bo bogaty nie jest, ale ślepy też nie, więc oferta sprzedawcy obraziła nawet jego dość mizerne poczucie estetyki. Sprzedawca uśmiechnął się cierpko, spojrzał na nas z politowaniem. Jego zdaniem dobry gust musiał być kosztowny i tylko głupi klient mógł tego nie rozumieć. Poczułam się klientką drugiej kategorii, która na dodatek ma męża kretyna. Przed wejściem do następnego sklepu udzieliłam mężowi instrukcji.
– Przemek, już dosyć wstydu się najadłam przez ciebie. Teraz ja kupuję, ty się nie odzywasz.
– To, po co ciągnęłaś mnie na zakupy? –spytał z nabzdyczoną miną. „No właśnie, po co?”, pomyślałam trochę za późno. Na szczęście tym razem trafiliśmy do sklepu gdzie były meble, które podobały się nam obojgu a ich cena nie powalała na kolana.
Czekając na wypisanie rachunku, rozejrzałam się po sklepie i zauważyłam sofę, która świetnie zastąpiłaby naszą sfatygowaną kanapę darowaną przez rodziców.
- Przemek zobacz, jaka piękna sofa i całkiem niedroga, może byśmy kupili? – powiedziałam z entuzjazmem.
- Przecież mieliśmy kupić tylko meble do kuchni, a ty znowu coś wymyślasz – burknął obrażony.
- No trudno – powiedziałam. I, zanim zdążył się ucieszyć z mojej kapitulacji dodałam – Jak wyremontujemy kuchnię, to pochodzimy po sklepach i wtedy kupimy sofę.
– Dobra, załatwmy to teraz – powiedział Przemek z rezygnacją, wystraszony wizją kolejnych zakupów.Pozostało, więc tylko wybranie tapicerki.
Jednak teraz Przemek zemścił się za ten wymuszony zakup i swoimi uwagami doprowadzał mnie do szału. Podobały mu się jedynie tapicerki w kolorach sygnalizacji świetlnej, bądź krowiego łajna.
– Z oczami coś ci się porobiło czy tylko chcesz mnie denerwować?!- wrzasnęłam. Przemek nie znosi mojego krzyku, więc się obraził i dzięki temu szybko wybrałam odpowiednią tapicerkę.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz