Oj, sporo się działo w ten wietrzny wtorek. Udało mi się załatwić parę rzeczy, więc jestem zadowolona. Po raz kolejny się przekonałam, że uśmiech jest najkrótszą drogą do drugiego człowieka i bardzo skutecznym narzędziem.
Lubię się śmiać i często to robię, ale bywam też dociekliwa, więc dzisiaj zainteresowałam się jak w nazewnictwie opisano „uśmiech”. Zajrzałam do słownika PWN i pod hasłem „uśmiech” przeczytałam: lekkie wygięcie ust ku górze i ich rozszerzenie, połączone z mimiką twarzy, będące zwykle wyrazem radości.
Chińczycy mają takie przysłowie, że jak nie masz co dać, to daj uśmiech. To mądry naród i bardzo uśmiechnięty.Wziąwszy pod uwagę tę definicję, mogę powiedzieć, że ja to się dopiero na wyginałam ku górze i na rozszerzałam w połączeniu z mimiką twarzy, tak że ho ho, albo i więcej. Chociaż stanowczo nie jestem Chińczykiem ani Chinką, to lubię obdarzać ludzi uśmiechem.
Przypomniała mi się zabawna sytuacja związana z uśmiechem. Szłam sobie ulicą, gdy zobaczyłam idącą z przeciwka znajomą osobę, której widok mnie nie ucieszył. Nie lubię jej, bo nawet gdybym pominęła jej stosunek do mnie przejawiający się chorobliwą nienawiścią, to ona ma w sobie tak wiele cech, których nie znoszę u ludzi, że jest dla mnie całkowicie niestrawna. Nic na to nie poradzę, że kołtunów nie lubię, dlatego dla dobrego samopoczucia ignoruję ich i staram się unikać. Niestety do tego babona mam „szczęście” i unikanie często mi nie wychodzi, bo babon poniekąd należy do rodziny męża. Dlatego gdy zobaczyłam ją naprzeciw siebie, to pomyślałam, że ma chyba nastawionego na mnie GPS, że tak dużym mieście znowu na mnie trafiła. Jednak zdziwiłam się jeszcze bardziej, gdy przechodząc obok, spojrzała na mnie i uśmiechnęła się od ucha do ucha. Skąd taka żywiołowa radość? Zwykle obnosi się z taką miną jakby łykała tran. Na mój widok do swojej naturalnej mimiki dodaje akcent pogardy, więc ten uśmiech miał prawo mnie zaszokować. Sprawa uśmiechu wyjaśniła się trochę później. Okazało się że babon tak żyć beze mnie nie mógł, że zabawił się w szpicla. Wyśledził mnie na zamkniętym forum, przeczytał jakąś moją wypowiedź o uśmiechu i wtedy na ulicy manifestował, że też potrafi się uśmiechać. Nie mam nic przeciwko, bo nawet babony, gdy się uśmiechają, to są mniej odrażające, a przynajmniej ich fizys.
Jestem kobietą, która ma już życia popołudnie, ale starość ignoruję na ile się da. Tytuł bloga odnosi się do tego, że jeżeli popatrzymy na życie jak na górę, to ja już schodzę ze swojej góry, a kto chodził po górach wie, że schodzi się trudniej. Jednak smęcę umiarkowanie, bo wolę się śmiać. A że potrafię się śmiać również z siebie to powodów do śmiechu mi nie brakuje. Na blogu piszę o swoich i nie swoich potyczkach z życiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz