Cieszę się jak ta mała ze zdjęcia, bo mnie się dzisiaj udało, załatwiłam trudną sprawę.
Szukaj na tym blogu
czwartek, 2 października 2014
Dobre podejście
Cieszę się jak ta mała ze zdjęcia, bo mnie się dzisiaj udało, załatwiłam trudną sprawę.
piątek, 26 września 2014
Myśl na dziś od Anthonego de Mello
środa, 24 września 2014
Dzisiaj jest odpowiedni czas...
ilustracje postu znalezione w sieci
poniedziałek, 15 września 2014
Erich Fromm - o wartości życia
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Powtarzam się? Nie szkodzi
czwartek, 28 marca 2013
Trzeba przyglądać się swoim myślom
znalezione w sieci |
- No to pięknie, trzeba skuć kilka płytek i wymienić baterię – poinformował Ślubny, patrząc na mnie spode łba jakbym była czemuś winna.
- Żartujesz. Przed świętami chcesz rozbebeszać łazienkę? Nie wystarczy wymienić uszczelki?
- Nie wystarczy, uszkodzenie tkwi głębiej – skwitował krótko, a ja skisłam jeszcze bardziej.
Natura ludzka ma to do siebie, że emocje dają nam poczucie szczęścia, ale mogą też nas unieszczęśliwiać. Dlatego dobrze jest pamiętać, że emocje przychodzą i odchodzą, więc nie powinno się traktować ich zbyt poważnie. Nie należy ich tłumić, ale też nie trzeba się od nich uzależniać. Warto się zastanowić z czego wynikają, co za sobą niosą, a potem nad nimi panować. Stoicki spokój pomaga ogarnąć emocje i racjonalnie z nimi postępować.
znalezione w sieci |
niedziela, 5 lutego 2012
Teoria memów a religia
środa, 1 lutego 2012
Aborcja a wolność słowa
Nic nie zrobiłem |
piątek, 2 grudnia 2011
Bajka o rzece i ludziach
To jedna z bajek, w której opisuję świat wg Basi.
wtorek, 29 listopada 2011
Moje racje i racje Epikura
autor: uskrzydlony |
sobota, 19 listopada 2011
Życiowe rachunki
Krok za krokiem, idę drogą, która nie jest prosta ani szeroka, ale taką wybrałam. A dokładniej mówiąc, chyba nie miałam odwagi, żeby wybrać inną. Czy teraz, kiedy koniec mojej drogi coraz bliższy, żałuję swojego wyboru?
Nie, jednak nie żałuję. Dobrze że byłam zbyt tchórzliwa, żeby iść na skróty, budować swoje życie kosztem innych, gonić za wszystkim, co wygodne i przyjemne, bez oglądania się na zasady, ryzykując utratę szacunku do siebie. Owszem są rzeczy, których nie powinnam była zrobić a zrobiłam, ale mogę żyć z tą winą, bo rozgrzeszają mnie intencje.
Szkoda mi ludzi, którzy byli zbyt odważni i dekalog traktowali jak starodawny wymysł, niepotrzebny balast. Buntowali się przeciwko jednemu Bogu a bili czołem przed wieloma bożkami: mamoną, egoizmem, hedonizmem, pychą, władzą, itp. Nie kochali, bo miłość wymaga wierności a to ogranicza. Drugi człowiek był im potrzebny „do czegoś” a nie po to żeby tworzyć z nim wspólnotę.
A jak wyglądają ich rachunki pod koniec życia? Często wiele posiadają, wiele przeżyli a i tak czują się jak wydrążony orzech. Są rozczarowani światem, bo widzą w nim swoje odbicie. Nikomu nie wierzą, bo do innych przykładają swoją miarę. Samotność jest ich jedynym towarzyszem, bo więzi się tworzy a nie kupuje.
Skąd niby to wszystko wiem? Z obserwacji. Żyję już dość długo, więc widziałam jak potoczyło się życie różnych ludzi. Poza tym ostatnio poznałam takiego odważnego, który dopiero po zawale zobaczył dokąd doprowadziła go jego wygodna droga.
sobota, 22 października 2011
Droga nie musi być wygodna, droga musi prowadzić do celu
Wielu się oburzy, po co komu cierpienie, po co komu bieda, człowiek powinien być zawsze szczęśliwy. No może powinien, ale wystarczy się trochę rozejrzeć, żeby zobaczyć, że szczęścia doświadcza niewielu.
Powodów, dla których szczęście nas omija, jest wiele, ale z moich obserwacji wynika, że jednym z najczęstszych jest nasze wygodnictwo. Wiadomo nikt nie lubi się męczyć, każdy woli mieć lekko i przyjemnie zamiast ciężko i boleśnie. Nie ma w tym nic dziwnego ani złego, ale jeżeli kierujemy się w życiu przede wszystkim wygodą, to z góry możemy pożegnać się ze szczęściem. Szczęście, jak każda ważna rzecz, ma swoją cenę i żeby je odnaleźć trzeba się trochę postarać. Człowiek, który pójdzie po szczęście tylko wtedy, gdy droga prosta, pogoda ładna a buty wygodne, rzadko jest zadowolony z życia.
Wracając do cytatu, pewna ilość kłopotów i cierpienia uczy człowieka dystansu do siebie i do życia. Co prawda czasami balast jest zbyt duży, statek ociera się o dno a fala zalewa pokład, jednak, gdy wszystko przejdzie człowiek staje się mocniejszy i bardziej docenia życie.
Tak właśnie myślę. Życie nie raz boleśnie mnie doświadczało aż się nauczyłam, że droga nie musi być wygodna, droga musi prowadzić do celu. Teraz mam w sobie wiele pokory. Nie uważam, że wszystko mi się należy, bo wiem, że należy mi się dokładnie tyle ile potrafię wziąć, a i to nie zawsze. Kiedy życie mnie boli, mówię sobie, że wszystko jest po coś i bez sensu jest tracić energię na pretensje do losu. Nie jest mi lekko a mimo to bywam szczęśliwa.
Na koniec coś z mojego śpiewnika (bo bardzo lubię sobie pośpiewać) – tekst piosenki „Czerwonych Gitar” p.t. „Droga, którą idę.
* * *
Droga, którą idę, jest jak pierwszy własny wiersz.
Uczę się dopiero widzieć świat jakim jest;
Uczę się dopiero widzieć świat jakim jest.
Droga, którą idę, czasem błądzi w ciągu dnia.
Kocham, pragnę, tracę, chwytam dzień, póki trwa;
Kocham, pragnę, tracę, chwytam dzień, gdy trwa.
Już tyle słońc wzeszło tylko jeden raz.
Już z tylu stron zapłonęły ognie gwiazd.
Już tyle miejsc zapomnienia pokrył kurz.
Wiem co to jest, lecz się nie zatrzymam już.
Droga, którą idę, czasem błądzi w pełni dnia.
Kocham, pragnę, tracę, chwytam dzień, póki trwa.
Kocham, pragnę, tracę, chwytam dzień, gdy trwa.
Już tyle słońc wzeszło tylko jeden raz.
Już z tylu stron zapłonęły ognie gwiazd.
Już tyle miejsc zapomnienia pokrył kurz.
Wiem, co to jest, lecz się nie zatrzymam już.
Droga, którą idę, nie wybiera łatwych lat.
W czasie, który minie, odbić chcę własny ślad.
W czasie, który minie, swój odbiję ślad.
środa, 5 października 2011
Staram się nie zamartwiać i być szczęśliwa
Kiedy słyszę, że ja mam dobrze, bo potrafię się nie przejmować, to chce mi się śmiać. Każdy może mieć tak dobrze jak ja, wystarczy tylko nie dać sobie przyzwolenia na celebrowanie prawdziwych czy wydumanych nieszczęść. Życie jest za krótkie żeby go marnować na przeżywaniu minionych klęsk i prognozowanych niepowodzeń.
Jest takie chińskie przysłowie: Ludzie, chociaż nie dożyją nawet stu lat, to stwarzają sobie troski na całe tysiąclecia. No właśnie. Jak ktoś chce się martwić, to rzeczywiście powód zawsze znajdzie, bo życie nie bajka. Jednak wszystko jest kwestią wyboru, więc trzeba wybierać to, co nam służy. Jeżeli ktoś wciąż przygląda się tylko temu, co w jego życiu jest nie takie, to brakuje mu potem czasu na dostrzeganie jasnych stron życia. I jeszcze jedno - lepiej widzimy to, czemu się dłużej przyglądamy. Trzeba, więc odpowiedzieć sobie na pytania: Czy naprawdę chcę oglądać ze wszystkich stron, to co jest dla mnie przykre? Czy chcę powtórnie przeżywać coś, na co już nie mam realnego wpływu? Jeżeli tak, to bramy do umartwień wszelakich stoją otworem.
Nie jestem jakąś „hurra optymistką” też czasami łapię doła i życie mnie boli. Jednak, mimo to wciąż chce mi się żyć, dlatego życiowe dolegliwości wrzucam w koszty i nie skupiam się na nich nadmiernie. Korzystam z mądrości innych, którzy mimo przeciwności losu prowadzili szczęśliwe życie. Taki np. Abraham Lincoln twierdził, że cyt. "Większość ludzi ma tyle szczęścia na ile sobie pozwoli". Zgadzam się z tą tezą i dlatego pozwalam sobie na wiele, cieszę się każdą najmniejszą rzeczą. Moje szczęście opieram na braku trybu warunkowego - bywam szczęśliwa pomimo tego, że życie mnie nie pieści, często kopie po kostkach, paskudnie doświadcza.
Czasami mówię: Kocham cię życie i co ty na to? Możesz się poprawić albo pęknąć ze złości, bo ja się nie dam. Gadam jak przysłowiowy dziad do obrazu, bo życie od tego mojego gadania nie stało się idyllą, ale się nie zniechęcam. Trzymam się swoich chmur. Nie daję się smutkom, chociażby dlatego, że w szarym rzadko komu jest do twarzy. I cieszę się, cieszę się tym, co jest mi dane, robiąc z czarnych dziur ażurowy sweterek.
Na koniec jeszcze sobie pośpiewam, bo lubię.
Och życie, kocham cię nad życie
Uparcie i skrycie
Och życie kocham cię, kocham cię,
Kocham cię nad życie
W każdą pogodę
Potrafią dostrzec oczy moje młode
Niebezpieczną twą urodę
Kocham cię życie
Poznawać pragnę cię, pragnę cię,
Pragnę cię w zachwycie
Choć barwy ściemniasz
Wierzę w światełko które rozprasza mrok
Wierzę w niezmienność
Nadziei, nadziei
W światełko na mierzei
Co drogę wskaże we mgle
Nie zdradzi mnie
Nie opuści mnie
A ja szepnę skrycie
Och życie kocham cię, kocham cię,
Kocham cię nad życie
Choć barwy ściemniasz
Choć tej wędrówki mi nie uprzyjemniasz
Choć się marnie odwzajemniasz
Kocham cię życie
Kiedy sen kończy się, kończy się,
Kończy się o świcie
A ja się rzucam
Z nadzieją nową na budzący się dzień
Chcę spotkać w tym dniu
Człowieka co czuje jak ja
Chcę powierzyć mu
Powierzyć mu swój niepokój
Chcę w jego wzroku
Dojrzeć to światełko które sprawi,
Że on powie jak ja... jak ja
Uparcie i skrycie
Och życie kocham cię, kocham cię,
Kocham cię nad życie
Jem jabłko winne
I myślę "ech, ty życie łez mych winne,
Nie zamienię cię na inne"
Kocham cię życie
Poznawać pragnę cię, pragnę cię,
Pragnę cię w zachwycie
I spotkać człowieka,
Który tak życie kocha
I tak jak ja
Nadzieję ma...
Autor tekstu: W. Młynarski
czwartek, 22 września 2011
Jesień idzie, nie ma na to rady
Lubię poranki. Kiedy dzień jeszcze młody łatwiej o nadzieję, że coś miłego się zdarzy, że wszystko, co zaplanowane, uda się przeprowadzić. Wieczorem jest o jedną kartkę w kalendarzu mniej za to więcej zmęczenia i świadomości, że nie wszystko da się zrobić a czasu ubywa.
I tak, witamy się z panią Melancholią, która uczy nas pogody ducha, łagodności dla siebie i bliźnich. Jednak czasami jesteśmy opornymi uczniami, nie odrabiamy lekcji, awanturujemy się, nie chcemy akceptować rzeczywistości i praw natury, a wtedy panią Melancholię zastępuje Chandra.
Melancholia i Chandra są siostrami, ich ojcem jest Smutek, ale Melancholia jest tą lepszą siostrą, która po ojcu odziedziczyła jego najlepsze cechy. Chandra wzięła to co gorsze, więc jest trudna do zniesienia, wszystko jej się nie podoba, wszystko ma za złe, w niczym nie widzi sensu. Dlatego niczego nas nie uczy, za to ćwiczy nas okropnie. Noce z panią Chandrą dłużą się, nie dają odpoczynku, zabierają resztki nadziei, że jeszcze spotka nas coś dobrego.
Dlatego nie lubię Chandry i obchodzę ją z daleka. Robię wszystko, żeby do mnie nie przylazła. Chandra lubi rozgoryczenie,pretensje, lenistwo, złość, wygórowane oczekiwania, wrednych ludzi, więc unikam jej i tego co lubi. Z Melancholią jestem pogodzona i staram się być pojętną uczennicą. Zabieram ją nawet na jesienne spacery. Chodzimy sobie w jesiennej mgle i kontemplujemy piękno natury. Melancholia potrafi być miła jeżeli uda się ją zrozumieć i często się do niej uśmiecha.
Na koniec jesiennego smędzenia wierszyk Andrzeja Waligórskiego jednego z moich ulubionych oswajaczy życia. Jesień idzie i nie ma na to rady, ale moją zasadą jest bycie najbardziej szczęśliwą jak się da. A reszta? Cóż, jak powiedział Hamlet:"Reszta jest milczeniem."
***
Jesień idzie
Raz staruszek, spacerując w lesie,
Ujrzał listek przywiędły i blady
I pomyślał: - Znowu idzie jesień,
Jesień idzie, nie ma na to rady!
I podreptał do chaty po dróżce,
I oznajmił, stanąwszy przed chatą,
Swojej żonie, tak samo staruszce:
- Jesień idzie, nie ma rady na to!
A staruszka zmartwiła się szczerze,
Zamachnęła rękami obiema:
- Musisz zacząć chodzić w pulowerze.
Jesień idzie, rady na to nie ma!
Może zrobić się chłodno już jutro
Lub pojutrze, a może za tydzień
Trzeba będzie wyjąć z kufra futro,
Nie ma rady. Jesień, jesień idzie!
A był sierpień. Pogoda prześliczna.
Wszystko w złocie trwało i w zieleni,
Prócz staruszków nikt chyba nie myślał
O mającej nastąpić jesieni.
Ale cóż, oni żyli najdłużej.
Mieli swoje staruszkowie zasady
I wiedzieli, że prędzej czy później
Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady.
wtorek, 23 sierpnia 2011
Agata - moja ulubiona wersja człowieka
Do takich pozytywnie zakręconych należy Agata, którą mam przyjemność znać. Studia skończyła ze świetnym wynikiem, ale nie została na uczelni, chociaż miała taką propozycję. Nie zatrudniła się też w firmie ciotki, gdzie mogłaby za dużą kasę uczyć biznesmenów, jak osiągać sukcesy zawodowe. Zamiast tego zajęła się prostowaniem życia ludziom, którzy już na starcie dostali od życia gorsze karty. Robi to za śmieszne pieniądze, ale nie narzeka. Wie czego chce i jest gotowa wiele zrobić, żeby to osiągnąć. Lubię Agatę, bo dzięki niej łatwiej mi wierzyć, że ludzie są dobrzy. A nawet jeżeli nie wszyscy, to Agata na pewno.
W pokoju Agaty wisi duży, abstrakcyjny obraz, który sama namalowała. Kolorowe plamy, przypominające główki kwiatów, zlewają się ze sobą tworząc wizerunek dłoni, które ułożone są w geście objęcia, osłony, zupełnie tak, jak wtedy gdy osłaniamy płomień świecy przed wiatrem. Obraz emanuje pogodną energią, spokojem i jest pełen harmonii, zupełnie jak jego autorka.
Zapytałam kiedyś Agatę, co daje jej siłę, żeby wciąż wyciągać ręce do ludzi i nie zwracać uwagi na to, że zawodzą. Radość dawania -odpowiedziała. Agata potwierdza takie powiedzenie: Kto bierze ma pełne ręce, kto daje ma pełne serce.
czwartek, 30 czerwca 2011
Dla chcącego nic trudnego
Dla chcącego nic trudnego, jak ktoś lubi się denerwować, to okazję zawsze znajdzie. Każdy powód okaże się dobry, żeby napsuć sobie krwi, a jak się da to innym też. Dzisiaj byłam świadkiem sytuacji, która potwierdza powyższe.
Autobus (mój ulubiony punkt obserwacyjny kochanych bliźnich) zatrzymał się na przystanku. Ruch przy drzwiach, jedni wysiadają, inni wsiadają, a wśród tych wsiadających elegancko wyglądający mężczyzna w wieku przedemerytalnym. Kiedy drzwi się zamknęły, dobiegła do nich młoda kobieta. Kierowca zauważył ją w lusterku i powtórnie otworzył drzwi.
Kobieta wsiadła i zanim złapała oddech po biegu, znowu ją zatkało, nie ją jedną zresztą. Przedemerytalny wrzasnął z irytacją w jej kierunku.
- Co pani sobie myśli, że cały autobus będzie na nią czekał?! Zero kultury, samo chamstwo.
Może nie cały autobus, ale znaczna jego część otworzyła gęby ze zdziwienia, usiłując zrozumieć, o co Przedemerytalny drze swoją, gębę oczywiście.
I wtedy się zaczęło. Przedemerytalny zirytował się jeszcze bardziej, poczerwieniał i wrzasnął głośniej niż za pierwszym razem.
- Co się chamie śmiejesz? Do wariatkowa debilu, a nie między ludzi.
Debil zamiast odpowiedzieć śmiał się dalej, a z nim kilka osób, które wcześniej dyskretnie się uśmiechały. Przedemerytalny poczerwieniał jeszcze bardziej osiągając na twarzy kolor wigilijnego barszczu.
- Cholerna hołota, popaprańcy – warczał i dyszał, piorunując wzrokiem rozbawionych pasażerów.
Na szczęście autobus dojechał do kolejnego przystanku, więc Przedemerytalny mógł opuścić, tę bandę niewychowanych użytkowników komunikacji miejskiej.
Sytuacja była absurdalna i po wyjściu Przedemerytalnego pasażerowie na głos zastanawiali się, o co ten cyrk i co chłopu odbiło.
- Nie ma się z czego śmiać. Jeszcze parę takich lekcji dobrego wychowania, to faceta szlag trafi i wtedy ludzie do reszty schamieją. A przecież wiadomo, że chamstwu trzeba się przeciwstawiać „siłom i godnościom osobistom”. Nawet, jak zamiast podkreślać wężykiem, zakładamy sobie wężyk na szyję.
Cóż, każdy wybiera, to co lubi. Widocznie Przedemerytalny lubił być wkurzony i dlatego zrobił awanturę z niczego.
czwartek, 16 czerwca 2011
Każdy zasługuje na własną drogę
Przez te pięć lat znajomości Jola znacznie zmieniła podejście do różnych spraw. Podobno, to pod moim wpływem się zepsuła i przestała być grzeczną dziewczynką. Niech jej będzie, że to ja jestem tym złym duchem, ale mam inne zdanie. Uważam, że zmiana wynika głównie z tego, że wreszcie pozwoliła sobie na dobrze pojęty egoizm i odkryła, że taka jaka jest, jest wystarczająco dobra. Nie musi nikogo zadowalać, żeby dobrze się czuć wśród ludzi. Nie musi oczekiwań innych stawiać przed swoimi. Teraz coraz częściej robi co chce i dobrze się z tym czuje.
Po czterdziestce zaczęła robić, to na co wcześniej brakowało jej czasu i odwagi. Uczy się pływać, bo już nie boi się, że coś się nie uda i ktoś ją wyśmieje. Wyjeżdża w góry i nie ma wyrzutów sumienia, że nie zajmuje się w tym czasie rodziną. Jeździ na rowerze, dużo czyta, poznaje nowych ludzi, pracuje w wolontariacie i przymierza się do nauki angielskiego. Szuka nowych dróg i nie kursuje już wyłącznie na linii „praca, dom, rodzina”.
Trzymam kciuki, żeby psuła się tak dalej, bo jak mówi powiedzenie: Grzeczne dziewczynki chodzą tam gdzie muszą a niegrzeczne tam gdzie chcą. Każdy zasługuje na swoją drogę, Jolcia też. Dobrze że wreszcie to odkryła. Lepiej późno niż wcale.
piątek, 3 czerwca 2011
Czasami trzeba się spocić
Nauczyłam się znajdować przyjemność w codziennym życiu i wykorzystywać każdą sytuację na swoją korzyść. Wczoraj byłam w Rykach i chociaż cel wyjazdu nie był miły, wręcz przeciwnie, to w końcowym efekcie było fajnie. Połaziliśmy z mężem po starym parku, obejrzeliśmy nieliczne zabytki, zjedliśmy pyszne lody i kupiliśmy prezenty na Dzień Dziecka. Wracaliśmy do domu w dobrych nastrojach a niemiłe wrażenia z poranka zostawiliśmy pod rzeźbą Jezusa Frasobliwego.
Kiedyś myślałam, że żeby cieszyć się życiem muszę być w sytuacji, która nie zawiera w sobie najmniejszego choćby dyskomfortu. Teraz wiem, że to bzdura. Jeżeli się czeka na idealne warunki, to można się nie doczekać. Jak chce się iść na spacer, to się idzie, nawet jak ma się pęcherz na stopie. To tylko kwestia wyboru co jest dla nas ważniejsze. W sferze emocjonalnej jest podobnie. Częściej towarzyszą nam te uczucia, których szukamy.
Wklejam tekst piosenki, którą sobie ostatnio cichutko ( z litości dla uszu sąsiadów) podśpiewuję. Anna Maria Jopek śpiewa pięknie a ja po swojemu, ale każdy śpiewa jak potrafi.
* * *
Ja wysiadam
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat bo wysiadam
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć, czy być
No, życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
Niech ktoś zatrzyma wreszcie świat, ja wysiadam
Na pierwszej stacji, teraz, tu!
Już nie chce z nikim ścigać się, z sił opadam!
Przez życie nie chce gnać bez tchu
Będę tracić czas, szukać dobrych gwiazd
Gapić się na dziury w niebie
Jak najdłużej kochać ciebie
Na to nie szkoda mi zmierzchów, poranków
I nocy..
Jak w kołowrotku bezwolnie się kręcę
Gubiąc wątek i dni
A jakiś bies wciąż powtarza mi: prędzej!
A życie przecież po to jest, żeby pożyć
By spytać siebie: mieć, czy być
No życie przecież po to jest, żeby pożyć
Nim w kołowrotku pęknie nić
poniedziałek, 25 kwietnia 2011
Świętować najlepiej po swojemu
Po południu Niutek pojechał z rodzicami odwiedzić drugich dziadków, więc oboje z mężem zalegliśmy na kanapie. Oglądaliśmy Animal Planet, łapaliśmy nadmiar kalorii, zapychając się świątecznymi ciastami, ale kto by przejmował się liczeniem kalorii, jak tyle słodkości na stole. Wieczorem przyszła pierwsza wiosenna burza, więc całkowicie straciliśmy nadzieję na wyjście z domu. Urządziliśmy sobie zajęcia indywidualne – mąż poszedł do siebie posłuchać muzyki, ja czytałam „Rozmowy w tańcu” Osieckiej. Po kolacji obejrzymy "Ranczo", kabaretowe hity zebrane przez znajomego na płytce.
Pewnie wiele rodzin miało dzień podobny do naszego, bez nadzwyczajnych wydarzeń, w gronie domowników. Dlatego zastanawiam się, po co, rok w rok, jest tyle krzyku w sprawie świąt. Takie święta można sobie urządzać w każdą niedzielę. Pomijam oczywiście religijny wymiar Świąt Wielkiej Nocy, bo to rzeczywiście najważniejsze wydarzenie roku liturgicznego. Jednak przecież wiele z tych zabieganych przy organizacji świąt osób nie myśli o wymiarze duchowym, skupiając się na wyłącznie na aspekcie rodzinnym, towarzyskim, obyczajowym. Skoro wiara i praktyki religijne, mają być tylko dodatkiem do spotkań rodzinnych, wypoczynku, to może nie ma się co spinać. Gdybym nie była wierząca, to nie dopasowywałabym się do kalendarza, świętowałabym po swojemu. Mamy przecież wolny wybór.
czwartek, 14 kwietnia 2011
Korzystam z doświadczeń, ale życie buduję na nadziei i bliskości z ludźmi
Nie nadawałam się do niczego, więc też niczego nie chciałam od innych. Zamknęłam się w sobie i trawiłam poczucie bezsilności i krzywdy. Miałam pretensje do losu, do siebie i bardzo chciałam, żeby czas się cofnął. Niestety, życzeniowe myślenie nie ma siły sprawczej, więc czas się nie cofnął, biegł dalej i tylko ja tkwiłam w przeszłości. Z głową zwróconą do tyłu przeżywałam ponownie wszystkie żale i zdrapywałam strupy z gojących się ran. Bo co by nie mówić, to jednak czas bywa czasami naszym sprzymierzeńcem i zasnuwa cierpienia mgłą niepamięci. Jednak nawet czas nie ma z nami szans, gdy się uprzemy żyć bolesną przeszłością.
Bywam głupio uparta, ale nie do tego stopnia, żeby całkiem odrzucać racjonalne myślenie. W końcu pogodziłam się z tym co mnie spotkało i powoli zaczęłam układać się z życiem. Przełknęłam gorzką pigułę rozczarowania i byłam gotowa konfrontować się z rzeczywistością.
Nie było lekko i przyjemnie, ale byłam już na tyle dojrzała żeby wiedzieć, że najgorzej mają ci, którzy za wszelką cenę chcą mieć zawsze wygodne życie. Tak się nie da. Trzeba zaakceptować, że życie czasem boli. Akceptacja nie jest równoznaczna z poddaniem się, to raczej świadome przyjęcie tego co niesie życie i podjęcie racjonalnego działania w ramach posiadanych możliwości, bez nierealnych oczekiwań.
Bez względu na to co nas spotkało zawsze mamy wybór, jak wykorzystamy życiowe doświadczenia. Czy wyciągniemy wnioski i pójdziemy dalej czy zawiesimy się, jak przeładowany komputer, na tym co się w nas zapisało i z czym nic już nie możemy zrobić.
Ja pogodziłam się ze swoim życiem i teraz staram się żyć najlepiej jak umiem. Jak pisała Safona: „Wiem, że moje ręce nie dotkną nieba. Nie wszystko w życiu można zdobyć. Trzeba raczej wybierać.” Wybrałam życie, tu i teraz. Wróciłam do ludzi, bo byli i są dla mnie ważni. Korzystam z doświadczenia, ale życie buduję na nadziei i bliskości z ludźmi.
Jest taka modlitwa o pogodę ducha, w której jest dobry przepis na życie.
* * *
Użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym,
czego nie mogę zmienić.
Odwagi, abym zmieniał to,
co mogę zmienić.
I mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.
Pozwól mi co dzień
Żyć tylko jednym dniem
i czerpać radość z chwili, która trwa;
i w trudnych doświadczeniach losu ujrzeć
drogę wiodącą do spokoju;
i przyjąć – jak Ty to uczyniłeś
- ten grzeszny świat takim,
Jakim on naprawdę jest,
a nie takim jak ja chciałbym go widzieć;
i ufać, że jeśli posłusznie poddam się Twojej woli,
to wszystko będzie jak należy.
Tak bym w tym życiu osiągnął umiarkowane szczęście,
a w życiu przyszłym, u twego boku, na wieki posiadł
szczęśliwość nieskończoną.